Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jednym szosa dała, a innym zabrała

Justyna Wojciechowska-Narloch
Zaalarmowani przez Czytelników, przejechaliśmy się zmodernizowanym odcinkiem „dziesiątki” w powiecie toruńskim. Poniżej to, co zobaczyliśmy i usłyszeliśmy.

Zaalarmowani przez Czytelników, przejechaliśmy się zmodernizowanym odcinkiem „dziesiątki” w powiecie toruńskim. Poniżej to, co zobaczyliśmy i usłyszeliśmy.

<!** Image 4 align=none alt="Image 103590" sub="Jan i Janina Kwiatkowscy nie mogą teraz skręcić z głównej trasy do swojej posesji, jak to było przed remontem / Fot. Jacek Smarz">We wsi Głogowo mieszka około dwóch tysięcy osób, głównie w nowych domach. Wiele z nich ma dzieci, które codziennie muszą dojeżdżać do szkoły. Gmina zadbała, by na przystanku zatrzymywał się gimbus. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wyremontowana niedawno droga krajowa numer 10, wzdłuż której leży wieś. Niestety, budowniczowie trasy nie wytyczyli w Głogowie żadnego przejścia dla pieszych. Najbliższe znajdują się w oddalonych o kilka kilometrów Dobrzejewicach i Brzozówce.

<!** reklama>- Tu jest ograniczenie prędkości do 70 kilometrów na godzinę, ale kierowcy nic sobie z tego nie robią. Pędzą z górki jak szaleni, a my musimy lawirować między samochodami - skarżą się mieszkańcy Głogowa, którzy sprawę już wielokrotnie zgłaszali do bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. - Nasze dzieci wysiadając z gimbusa nie mają jak legalnie przejść przez ruchliwą jezdnię. Przebiegają z obawą o życie.

<!** Image 2 align=right alt="Image 103587" sub="Anna Iwaniuk przy wjeździe, który GDDKiA zlikwidowała / Fot. Jacek Smarz">W bydgoskim oddziale GDDKiA tłumaczą, że jest koncepcja budowy chodnika z przejściem dla pieszych.

- Została ona przez nas zaopiniowana pozytywnie. Wystąpiliśmy do gminy z propozycją porozumienia w sprawie budowy chodnika. Porozumienie dotyczy podziału kosztów. Na przykład gmina opłaci przygotowanie dokumentacji, a my budowę chodnika i przejścia. Niestety, do dziś nie otrzymaliśmy od gminy żadnej odpowiedzi - tłumaczy Tomasz Okoński, rzecznik GDDKiA w Bydgoszczy.

Ewa i Andrzej Maćkiewiczowie prowadzą gospodarstwo rolne w Czernikówku. Ich zabudowania mieszczą się dość daleko od krajowej „dziesiątki”. Nie oznacza to jednak, że modernizacja trasy ich nie dotknęła. Podczas remontu inżynierowie zdecydowali o połączeniu rowu melioracyjnego z rowem przydrożnym, przez co powstała głęboka na trzy metry dziura w ziemi. Co gorsza, znajduje się ona tuż przy zjeździe z szosy w stronę zabudowań Maćkiewiczów. Nie jest zabezpieczona żadną barierką, ani znakami odblaskowymi.

<!** Image 3 align=right alt="Image 103587" sub="Andrzej Maćkiewicz pokazuje niezabezpieczoną dziurę przy zjeździe z szosy / Fot. Jacek Smarz">- Jadąc od strony Torunia, sami mamy kłopoty z dojazdem do domu. Skręcając samochodem osobowym trzeba bardzo uważać, by nie wpaść w tę dziurę - opowiadają małżonkowie. - Dużym samochodom jest jeszcze trudniej. A takie przecież przyjeżdżają do naszego gospodarstwa, chociażby po mleko.

Maćkiewiczowie boją się, że zimą, kiedy na drodze zrobi się ślisko, ktoś w końcu nie da rady na ostrym zakręcie i wpadnie w głęboką dziurę. - Panowie inżynierowie powiedzieli, że mają rysunek i wszystko jest zgodne z planem. A jak nam ślisko, to mamy sypać piaskiem - skarży się Andrzej Maćkiewicz.

- Wszystkie przydrożne rowy, na całym remontowanym odcinku nie przekraczają trzech metrów, dlatego nie wymagają dodatkowych zabezpieczeń - odpowiada Tomasz Okoński, rzecznik GDDKiA. - Zresztą, przy remoncie dotychczasowe zjazdy zostały poszerzone. Inni mieszkańcy mają taką samą sytuację, ale żadnych uwag nie mieli. Czasem do zmian trzeba się po prostu przyzwyczaić.

Już niedługo bez dachu nad głową zostanie starsze małżeństwo z Czernikówka. Dom, który zajmują państwo Nejmanowie, znajduje się zbyt blisko zmodernizowanej szosy i zostanie zburzony. W takich przypadkach zawsze wypłacane są odszkodowania. Tak samo będzie również i tym razem, ale staruszkowie nawet nie zobaczą pieniędzy. Formalnie właścicielką domu jest siostra Kazimierza Nejmana. On wraz z żoną Stanisławą nie będzie się miał gdzie podziać. Oboje są w podeszłym wieku i bardzo chorzy.

- Błagaliśmy różne instytucje, by pozwolono nam tu dożyć swoich dni. Pisaliśmy nawet do prezydenta - opowiadają Nejmanowie. - Nikt nam nie pomógł. Zdecydowaliśmy, że nie wyniesiemy się stąd. Niech burzą ten dom razem z nami!

GDDKiA wyjaśnia, że właścicielka chce sprzedać dom, a podłożem całej sprawy są spory rodzinne. - Gmina wielokrotnie służyła pomocą i proponowała mieszkania zastępcze, ale Państwo Nejmanowie nie chcieli skorzystać - mówi Tomasz Okoński. - Obecnie toczy się postępowanie przed Sądem Administracyjnym w Warszawie z tytułu wywłaszczenia dotyczące wysokości odszkodowania. Dom zostanie zburzony, gdyż znajduje się w pasie drogowym.

Jan i Janina Kwiatkowscy mieszkają tuż przy ruchliwej „dziesiątce” w Steklinie. Nie mogą jednak skręcić z głównej trasy do swojej posesji, jak to było przed remontem. Drogowcy wymyślili dla nich tzw. dojazdówkę, która wydłuża drogę do ich domu i jednocześnie jest chodnikiem dla pieszych. Jakby tego było mało, droga jest bardzo wąska, najwyżej dla jednego samochodu osobowego.

- Nasz syn pracuje w transporcie i nie ma szans, by zjeżdżając z trasy podjechać pod rodzinny dom. Jego auto się tu nie zmieści - opowiada Janina Kwiatkowska. - Mamy gospodarstwo, a przecież żaden rolniczy sprzęt nie dojedzie do naszych zabudowań.

Państwo Kwiatkowscy mają pretensje do GDDKiA o jeszcze jedno, a mianowicie zrobiony niezgodnie z prawem skręt do ich posesji z tzw. dojazdówki. - Gdyby zrobiono go zgodnie z prawem, to skręt byłby pod kątem prostym i żadne auto by tu nie wjechało. Drogowcy, bez zgody właściciela działki, zajęli kawał ziemi robiąc nam wjazd do domu. To przecież nielegalne - mówią małżonkowie. - Drogowcy pozostawili po sobie straszny śmietnik na posesji, a nam kazali sobie kupić helikopter, jak nam się nie podoba.

- Dojazdówka jest typowa, o szerokości 3,5 metra. Aby jednak ułatwić wjazd na posesję, zostanie w najbliższym czasie w tym miejscu utwardzone pobocze - odpowiada Tomasz Okoński. - Śmieci miały zostać uprzątnięte przez wykonawcę. Inspektor nadzoru pojechał to sprawdzić, podobnie jak sprawę domniemanego zajęcia działki sąsiadów przy budowie „dojazdówki”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska