Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedyna emocja, jaką aktor ma na scenie, to radość tworzenia

Paulina Błaszkiewicz
Paulina Błaszkiewicz
Piotr Głowacki mówi, że do Torunia przyjeżdża nie tylko na festiwale
Piotr Głowacki mówi, że do Torunia przyjeżdża nie tylko na festiwale Grzegorz Olkowski
Rozmowa z PIOTREM GŁOWACKIM, pochodzącym z Torunia aktorem, laureatem nagrody im. Zbyszka Cybulskiego.

Ma Pan poczucie, że należy Pan do pokolenia szczęśliwców, czyli tych trzydziestolatków, którym się udało? Socjologowie określają ich mianem „lemingów”.
[break]
Jesteśmy pokoleniem wyżu demograficznego, więc tu działa czynnik biologiczny. Nasze pokolenie przez to, że jest liczniejsze, ma też większą konkurencję, ale to nie zmienia faktu, że dochodzi do głosu. Poza tym, że mamy poczucie wielości, to mamy w sobie również nową energię. Mamy trzydzieści parę lat i to my robimy filmy. Wie pani, jak wielu ludzi z Torunia zajmuje różne miejsca w filmie? Ja się śmieję jak jadę na plan zdjęciowy, że na pewno spotkam kogoś z Torunia. Myślę, że to czasy specjalizacji, tak jak we wszystkim zresztą. Jesteśmy pierwszym pokoleniem wychowanym w nowym systemie. Na nowo byliśmy ustawiani i tak jest też w pokoleniu aktorskim. Jedni są specjalistami w teatrze, drudzy w kinie, a jeszcze inni w teatrze.
Rozumiem, że jest Pan zadowolony ze swojej specjalizacji?
To prawda. Jest mnie więcej w filmie. Pod koniec 2009 roku zrezygnowałem z teatru i z tamtego zespołu przeszedłem do zespołu polskiego kina. Tak naprawdę ten widoczny etap mojej kariery zaczyna się od filmu „80 milionów”. Do marca mam premiery nowych filmów, więc jest to bardzo przyjemny dla mnie czas. To był pracowity rok, ale ja lubię pracować. Im więcej będę dostawać propozycji, których się nie spodziewam, tym będę szczęśliwszy.
Myśli Pan, że jako prawnik nie byłby Pan szczęśliwy?
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, ale wydaje mi się, że z aktorstwem jest tak samo jak z każdym innym zawodem. We mnie w pewnym momencie zgięły się jakieś cechy psychiczne i fizyczne, które poprzez zawód aktora pozwalają mi kontaktować się ze światem. Staram się podejmować każdego wyzwania zgodnie z zasadą, że inni mają dla nas lepsze plany niż my sami. Propozycja kogoś nieznajomego może być dla mnie o wiele bardziej rozwijająca niż moja wymarzona rola.
Tak było z filmem Sebastiana Buttnego „Heavy mental”, który zobaczymy już niebawem?
Wierzę, że to film mainstreamowy o trzydziestolatkach dla trzydziestolatków. To film, który chcieliśmy zrobić tak, żeby był dowcipny, a jednocześnie poruszający ważne dla nas sprawy. Mówi o drobiazgach, a na przykładzie tych drobiazgów o nas, naszych problemach pokoleniowych. Na pokazach festiwalowych dostrzegam, że on trafia do widzów. Nie lubię podziału na kino artystyczne i nieartystyczne. To nieprawda, że na to drugie przychodzi mało osób.
Film „Dziewczyna z szafy” z Pana udziałem nie był filmem mainstreamowym, ale tak był pokazywany, o czym mówił Pana kolega z planu - Wojciech Mecwaldowski. Podobno bardzo ciekawie spędzaliście czas przed rozpoczęciem zdjęć?
Mam poczucie, że ten film był promowany jako artystyczny i niszowy. Krytycy pisali o „Dziewczynie z szafy” jako filmie nowym, surrealistycznym. Po reakcjach ludzi widziałem, że on trafia prosto do serc, bawi i wzrusza. Wojtek bardzo głęboko zanurkował. Nie wychodził z postaci w trakcie zdjęć. Przyjeżdżał na plan i był Tomkiem. Dzięki temu ja byłem tym, przez kogo on się porozumiewał ze światem, a to nam bardzo ułatwiło pracę przed kamerą. Bardzo przyjemny czas. Fryzura, którą Wojtek ma w filmie, jest mojego autorstwa. (śmiech)
Wielu aktorów mówi, że po ciężkich zdjęciach ma problem z wyjściem z roli. Jak z tym jest u Pana?
Ja wychodzę z ciuchów. Kiedyś mi powiedział jeden profesor, że jedyna emocja, jaką aktor ma na scenie czy przed kamerą to radość, radość tworzenia. Kiedy to usłyszałem, powiedziałem: Tak, to jest prawda. Ta radość we mnie to coś prawdziwego w pracy i nie ma problemu z wychodzeniem z postaci, porzucaniem jakichś strasznych emocji. Co najwyżej przez jakiś czas może towarzyszyć nostalgia, że trzeba porzucić ten inny świat, w którym się było.
Porzucił Pan już salę operacyjną, którą dzielił z Tomaszem Kotem, i Polskę widzianą oczami Jerzego Stuhra w „Obywatelu”. Przed Panem kolejne premiery filmowe. Ma Pan poczucie, że odniósł wielki sukces?
Zależy, jak ktoś rozumie słowo sukces, jak sobie to ustawi w głowie. Dla mnie miarą sukcesu jest pozytywna realizacja każdego zamierzenia. Od tego, jakie będzie to moje zamierzenie, co będzie pod nim zapisane, zależy, jaki ten sukces będzie. Od odpowiedzi na pytanie „Dlaczego aktorstwo?” zależy też to, w jaki sposób będzie wyglądało moje życie. Jeśli odpowiem, że wybrałem je dlatego, bo zależało mi na rozwoju, że było mi do niego potrzebne i było ważne jako człowieka, to jestem w stanie czerpać z tego satysfakcję na różnych poziomach.
Potrafiłby Pan zrezygnować z tego, co robi?
Zrobiłbym to tylko wtedy, jeśli rzeczywistość nie odpowiadałaby pozytywnie na moje pragnienia. Postąpiłbym tak, wykonując każdy inny zawód.

Warto wiedzieć
Filmy z udziałem Piotra Głowackiego

- Pochodzącego z Torunia aktora możemy oglądać na dużym ekranie w filmach „Bogowie” i „Obywatel”.
- „Sąsiady” Grzegorza Królikiewicza, „Hiszpanka” Łukasza Barczyka, „Heavy mental” Sebastiana Buttnego, „Ziarno prawdy” Borysa Lankosza czy „Discopolo” to filmy, które czekają na premiery w kinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska