Powrót z wymarzonego urlopu w Bieszczadach okazał się dość przykry dla trzyosobowej rodziny z toruńskiego Rubinkowa. Podczas długiej podróży samochodem 10-letni syn Ewy i Łukasza Chojnackich zrobił się głodny. Rodzina zatrzymała się więc w przydrożnym barze w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego.
- Wszyscy byliśmy zmęczeni i nie mieliśmy siły na długie oczekiwanie na dania. Wzięliśmy więc Stasiowi hamburgera - opowiada pan Łukasz. - Mięso w bułce z jakimiś sosami na pierwszy rzut oka wyglądało normalnie, ale syn nie chciał go jeść. Szybko zrozumiałem, dlaczego.
Do opisania w sieci
Kotlet okazał się na pół surowy i w dodatku zimny w środku. Ojciec 10-latka interweniował więc u obsługi.
- Grzecznie poprosiłem o przygotowanie nowego hamburgera, tym razem jadalnego. W odpowiedzi usłyszałem, że mój syn bawił się jedzeniem zamiast jeść, więc danie mu ostygło. Opryskliwa dziewczyna zza baru nawet nie kwapiła się, żeby sytuację załagodzić. Nie chciała też zwrócić pieniędzy - dodaje pan Łukasz.- Co mieliśmy zrobić? Po prostu wyszliśmy zapowiadając pani, że napiszemy odpowiedni komentarz w internecie.
Na takie gastronomiczne kwiatki Czytelnicy natykają się dość często. Wnioski z raportu Inspekcji Handlowej, która kontrolowała punkty gastronomiczne w całym kraju, nie są budujące. W co dziesiątym sprawdzanym lokalu inspektorzy wykryli nieprawidłowości. Do najcięższych i najpowszechniejszych grzechów właścicieli należało wydawanie potraw z innym składnikiem niż w menu (wieprzowina zamiast cielęciny, produkt seropodobny zamiast sera) i zaniżanie gramatury potraw. Klientów nabijano w butelkę podając sałatkę z łososia, której głównym składnikiem była mieszkanka sałat czy kebab barani przygotowany na bazie mięsa z indyka.
Gość ma zawsze rację?
Nie wszyscy wiedzą, że z zamawianiem jedzenia w punkcie gastronomicznym jest tak samo jak z kupnem butów czy kanapy. Zawieramy umowę, na mocy której klient jest zobowiązany do zapłaty za posiłek, a restauracja do wykonania dania zgodnego z menu i życzeniem gościa. Jeśli więc na restauracyjnym stole pojawi się zimna zupa, spalony kotlet czy rozgotowany makaron, konsument ma prawo do reklamacji. Może żądać posiłku zgodnego z zamówieniem lub obniżenia ceny.
- Ta sytuacja z hamburgerem to złamanie umowy. Danie tego typu powinno być ciepłe, właściwie przygotowane. Nie jadamy przecież niedosmażonych hamburgerów - usłyszeliśmy w Inspekcji Handlowej w Toruniu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?