Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest most, jest granica

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Ślady granicy między zaborami coraz częściej stają się lokalnymi atrakcjami turystycznymi. Szkoda jednak, że niezwykle interesujący fragment naszych dziejów odkrywany jest tak powoli.

<!** Image 3 align=none alt="Image 209639" sub="Most graniczny na Drwęcy między Golubiem i Dobrzyniem. Na pocztówce widać słynne rosyjskie wrota
[Fot.: archiwum]">

Ślady granicy między zaborami coraz częściej stają się lokalnymi atrakcjami turystycznymi. Szkoda jednak, że niezwykle interesujący fragment naszych dziejów odkrywany jest tak powoli.

W ubiegłym tygodniu przekopywaliśmy nadwiślańskie piaski oraz bardzo stare archiwa gazetowe w poszukiwaniu informacji o początkach toruńskiego mostu kolejowego. <!** reklama>

W sieć zbierającą podobne informacje niespodziewanie wpadła nam ciekawa historyjka mostu między Golubiem i Dobrzyniem. Rzecz dotyczy powodzi, jaka mało nie unicestwiła przeprawy, oraz awantury, która przyćmiła wodne niebezpieczeństwo.

Spór miał charakter konfliktu międzynarodowego, ponieważ Golub leżał wtedy w Prusach, Dobrzyń natomiast stanowił pierwszy przystanek po rosyjskiej stronie granicy.

W nocy z 25 na 26 lutego wezbrała woda w Drwęcy tak nadzwyczajnie i kra przy moście tutejszym tak się skupiła, że na gwałt dzwoniono wzywając na ratunek, ponieważ most w wielkim był niebezpieczeństwie - donosiła „Gazeta Toruńska” w sobotę, 4 marca 1871 roku. - Przy tym nie obyło się z Moskalami bez konfliktu względem bramy na środku mostu tutejszego postawionej. Mieszkańcy tutejsi (czyli ci z Golubia - przyp. red.) już od dawna byli przeciw tej bramie, bo most cały należy do nas, ponieważ go miasto nasze własnym kosztem zbudowało, tymczasem w samym środku postawili sobie Moskale przed rokiem bramę dla lepszego bezpieczeństwa przed kontrabandą. Przedtym tylko jedną bramę mieli ze swojej strony, a teraz mają dwie...

I tak powódź i groźba zerwania mostu odpłynęły gdzieś z prądem sąsiedzkich sporów, wynurzając się ponownie gdzieś na samym końcu relacji. Trzeba jednak przyznać, że wrota, jakie postawili Rosjanie na golubskiej przeprawie, rzeczywiście były imponujące. Widać je zresztą na tablicy informacyjnej ustawionej przy tym moście i ozdobionej reprodukcją pocztówki z tamtych czasów.

Mieszkańcom Golubia dziwić się nie można, ruch na tym przejściu granicznym panował bowiem w czasach zaborów ogromny. Z jednego brzegu granicznej rzeki na drugi przedostawali się w ten sposób zresztą nie tylko ludzie. W 1886 roku z Rosji do Prus przepędzono tędy na przykład ponad sto tysięcy gęsi.

Fakt ten powinien zainteresować marszałka Piotra Całbeckiego, ponieważ ptactwo lądujące na berlińskich stołach pochodziło z ziemi dobrzyńskiej, czyli lwiej części województwa, któremu dziś patronują tylko Pomorze i Kujawy.

Kolejki na golubsko-dobrzyńskim przejściu granicznym były bardzo długie, ludzie czekali w nich czasami nawet po kilkanaście godzin.

- Na dodatek Rosjanie robili sobie jeszcze przerwy obiadowe. Bez względu na to, co się działo, przerwa była rzeczą świętą - mówi Anna Zglińska, która bada stosunki panujące po obu stronach dawnego kordonu między ziemią dobrzyńską a chełmińską. - Ludzie, którzy wybrali się na przykład do sąsiedniego miasta na targ i nie zdążyli odpowiednio szybko wrócić, koczowali później czekając, aż przerwa się skończy i graniczne wrota ponownie się otworzą. Mieszkańcy Golubia prosili nawet o przysłanie bardziej kompetentnych urzędników z Aleksandrowa Kujawskiego. Rosyjskie wrota były po pruskiej stronie rzeki tak znienawidzone, że w 1875 roku mieszkańcy Golubia tę bramę zaatakowali.

Tak gwałtowną reakcję trudno zrozumieć. W każdym razie na pewno nie powinno się wyrzucać rosyjskim urzędnikom opieszałości czy też wypominać im przerwy na posiłek. Jeszcze w czasach ZSRR w południe życie na ulicach Moskwy ulegało wyciszeniu, a karteczki z napisem „przerwa obiadowa” pojawiały się na drzwiach sklepów, urzędów, a nawet punktów gastronomicznych, w których zwykły człowiek mógłby odpowiednio przerwę obiadową wykorzystać...

Żarty żartami, jednak most między Golubiem i Dobrzyniem zachował swój symboliczny graniczny charakter na długo po tym, gdy w tym miejscu zniknęły wszelkie granice: zabory się szczęśliwe skończyły, a dwa miasta zostały połączone w jedno - Golub-Dobrzyń. Jeszcze w latach 60. przeprawa była pono areną, na której młodzież z jednej części miasta starała się przekonać o swojej wyższości mieszkańców przeciwnego brzegu.

Na jednej z polecanych wyżej stron internetowych można zresztą przeczytać interesującą relację o tym, jak po odzyskaniu przez Polskę niepodległości dwa przez ponad sto lat graniczne miasta łączyły się ponad kulturalnymi podziałami.

Podczas tej nadrzecznej wyprawy w przeszłość mieliśmy jeszcze zamiar odwiedzić Lubicz, tak samo do 1920 roku podzielony granicą i rzeką. Co się odwlecze, to nie uciecze...

<!** Image 1 align=none alt="Image 209641" sub="Rzeką i granicą podzielony był także obecny Lubicz. Zdjęcie przedstawia most tymczasowy i resztki mostu stałego, zniszczonego w 1914 roku
[Fot.: archiwum]">


Warto zajrzeć

Ciekawe strony z granicy i jej okolicy

Wiele starych widoków Golubia, w tym również obrazków z przejścia granicznego, można zobaczyć na stronie: http://golub.blox.pl

Na „Portalu rodzinnym Szpejankowskich i Szpejenkowskich: www.szpejankowski.eu warto natomiast odszukać i przeczytać tekst „Na zatartej granicy”.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska