Wszystko, co jest związane z nielegalnym składowaniem odpadów na terenie firmy Bio-Plast w Witowężu w gminie Czernikowo, jest najlepszym dowodem na to, że coś w naszym kraju nie gra, żeby nie określić tej sytuacji bardziej dosadnie.
Bo jak to możliwe, że ktoś składuje od prawie dwóch lat nielegalnie odpady, po monitach mieszkańców interweniują wszystkie możliwe służby - policja, prokuratura, ochrona środowiska, żeby nie wspomnieć o staroście toruńskim i wojewodzie kujawsko-pomorskim. Kto może, nakłada na firmę mandaty, trwa wymiana różnych nakazów, decyzji. Słowem: urzędowy ping-pong, ale to nic nie daje.
Zobacz też: Co zrobić, żeby nie wypaść z rynku pracy
Sprawa dawno temu trafiła też już do sądu, gdzie na ławie oskarżonych zasiada Janusz Sz., prezes firmy Bio-Plast . Nie ma to jednak żadnego wpływu na zalegające w Witowężu odpady. Te, jak widać na załączonych zdjęciach, mają się całkiem dobrze.
W miniony czwartek, 26 lipca przed Sądem Rejonowym w Lipnie odbyła się kolejna rozprawa dotycząca owych nieszczęsnych odpadów. Sąd powołał na nią 28 świadków, z których jedynie 9 się zgłosiło. W większości byli to albo właściciele firm świadczących usługi transportowe, albo kierowcy w nich pracujący lub kiedyś pracujący. Ich zeznania niewiele do sprawy wniosły.
- Nigdy nie zetknąłem się z firmą Bio-Plast, nigdy nie widziałem oskarżonego, nie wysyłałem odpadów do Witowęża - zeznawał m. in. właściciel firmy transportowej ze Skarżyska Kamiennej. - Być może odpady wozili tam moi podwykonawcy.
W tym mniej więcej tonie przebiegały zeznania innych świadków zajmujących się usługami transportowymi. Wśród nich byli m. in.: dyrektor ds. logistyki firmy z miejscowości Świątniki w powiecie radziejowskim, szefowie firm transportowych z miejscowości Lniano w powiecie świeckim, Wilkowyja w powiecie garwolińskim, a nawet w Sopocie.
Z zeznań kierowców wynikało, że albo nie jeździli z odpadami do Witowęża, albo zrobili tylko jeden kurs, albo znaleźli się tam przez pomyłkę, bo tak ich skierował spedytor.
Zobacz także: 25 najcenniejszych polskich gwiazd
Tym razem na sali był również oskarżony Janusz Sz., który na początku rozprawy złożył wniosek o wyłączenie z grona procesowej publiczności dwóch osób, mieszkańców Witowęża. Uzasadnił to tym, że... miał z nimi różnego rodzaju utarczki słowne. Sędzia Sądu Rejonowego Przemysław Kępiński na to się nie zgodził, bo, jak stwierdził, po pierwsze, nie ma to nic wspólnego ze sprawą, a po drugie toczy się ona w trybie jawnym i każdy ma prawo przysłuchiwać się jej przebiegowi.
Kolejne posiedzenie sądu w sprawie nielegalnych odpadów w Witowężu wyznaczono na 11 września.
Zobacz również:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?