Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jonasz bez brzucha wieloryba [RECENZJA]

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak Dariusz Bloch
Gdzie w przyrodzie występują tacy chłopcy, jak bohater powieści Agnieszki Tomczyszyn? Może tylko ja nie miałam szczęścia ich spotkać?... A myślę tu nie o własnych doświadczeniach, a raczej obserwacjach matki córki w pewnym wieku...

Bo Jonasz (rodzice humaniści obdarowali syna garbem patrona - poety śpiewającego) jest jak najbardziej produktem ostatnich czasów - czyta Tolkiena, nie rozstaje się ze swym smartfonem i z pewnym obrzydzeniem wyjeżdża na zagraniczny obóz językowy. Typowe? Dość. Podobnie jak galeria jego nowo poznanych znajomych. Na Korsykę uczyć się angielskiego jadą również: Ariel (rodzice zatraceni w pracy korporacyjnej wysyłają syna na cztery obozy w czasie jednych wakacji, by stracić go z oczu, inwestując jednocześnie we wszechstronny rozwój, o który dbają inni), Gosia (jej rodzice wyjechali do pracy za granicę i udaje im się zmylić właściwe służby, bo nieletnie dziecko samo zajmuje się sobą) oraz Dominik (ucieka od rodzinnej traumy po śmierci bliźniaka, którego zabiła anoreksja). Mamy więc wachlarz tajemnic młodych ludzi, z których można by utworzyć katalog przypadłości współczesnego świata.

„Oryginalna” na swój sposób w tym towarzystwie jest Laura, dziewczyna osierocona we wczesnym dzieciństwie, przysposobiona przez sąsiadkę, która stara się nie krępować artystycznego ducha licealistki. Laura ma do spełnienia na Korsyce pewną misję, po czym po wakacjach planuje wyjazd do francuskiej szkoły fotograficznej. Jest jak barwny ptak, więc zawraca natychmiast w głowie Jonaszowi, który wcześniej był zupełnie odporny na wdzięki koleżanek (a przecież „już” skończył gimnazjum!), bez reszty oddając się garażowemu graniu na gitarze... Jonasz to w tym towarzystwie jedyny „normalny” - z rodziną pełną (a nawet przepełnioną, bo w trakcie opowieści rodzi się siostra), kochającą się i wspierającą. Wydaje się jednak, że to zauroczenie ma nikłe szanse na powakacyjne spełnienie. Nie tylko dlatego, że Laura zamierza opuścić rodzinne Zabrze. Nastolatka wyznaje bowiem wybujałe przekonanie, że „pierwsze rzeczy”, w tym także meta- i fizyczne połączenie, mają tak ogromny wpływ na całe życie, że należy ich dokonywać z najwyższą starannością. Jonaszowi, wrażliwemu wirtuozowi gitary i miłośnikowi literatury fantastycznej, nie pozostaje nic innego, jak się z tą pensjonarską tezą zgodzić, za co jednak w efekcie zostaje nagrodzony innym uczuciem.

Tu właśnie widzę słabą stronę tej historii. Znam cały legion świetnych, wrażliwych i wartościowych młodych ludzi, nie widzę w nich jednak żadnego, który chciałby się identyfikować z Jonaszem i pochylić z powagą nad jego wakacyjną historią miłosną. Ta narracja spodoba się jednak pewnie dziewczętom - zwłaszcza marzącym o letnim love story. Moje pokolenie miało od tego Siesicką, temu może przyda się Tomczyszyn.

Agnieszka Tomczyszyn, Prawo pierwszych połączeń, Wyd. MG, Warszawa 2016

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska