Justyna - zuch dziewczyna

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/karpinski_marcin.jpg" >Kiedy mnóstwo fanów białego szaleństwa nie mogło korzystać z nart, bo wszędzie brakowało śniegu, ona wyjechała aż za koło podbiegunowe. Kiedy wielu z nas przygotowywało się na imprezę sylwestrową, ona gdzieś tam trenowała lub wypoczywała po kolejnym biegu.

Kiedy w sobotę wręczano statuetki dla najlepszych polskich sportowców, ona myślami była już na ostatnim odcinku morderczego Tour de Ski. Który to jeszcze raz, dla pewności, jako jedyna sprawdziła w sobotę rano. Sprawdziła, by wiedzieć, w którym momencie odskoczyć od rywalek, głównie Norweżek, z Marit Bjoergen na czele.

<!** reklama>I zrobiła to, co do niej należało. Pobiegła fantastycznie, na metę wpadła samotnie z dużą przewagą nad resztą stawki.

Justyna Kowalczyk jest jedyną zawodniczką, która ukończyła wszystkie cykle Tour de Ski, w których startowała. Jak sama w jednym z wywiadów powiedziała, najważniejsze w tym wszystkim było uchronić się przed chorobą. Nastawiła się na bardzo trudne dni. Nie narzekała, tylko biegła ile tchu, z górki i pod górkę, budząc wielki podziw i uznanie.

Przedstawiciele wszystkich bez wyjątku dyscyplin mogą się od niej uczyć wytrwałości w dążeniu do celu. Królowa Śniegu po raz kolejny pokazała, że tytuł najlepszego sportowca Polski trafił w godne ręce. To ona sprawia, że człowiek nie może odejść od ekranu. Że cieszy się jak dziecko, podobnie jak za czasów wielkiego Adama Małysza.

Latem odniosła kontuzję. Na jaw wyszły zwyrodnienia spowodowane dużymi obciążeniami. Ale ona nigdy nie odpuszcza, świetnie reaguje na wysiłek. Trudno sobie wyobrazić, by ot, tak, wypadła nagle ze światowej czołówki. I co więcej, to mądra, bardzo inteligentna dziewczyna.

W przerwach między startami pisze pracę doktorską na temat „Wielkości i struktur obciążeń treningowych biegaczek narciarskich na tle ewolucji techniki biegu”.