Sprawa jest ciekawa i nietypowa. Wyrok Sądu Okręgowego w Toruniu jest już prawomocny, więc podane fakty i wykładnia nie podlegają wątpliwościom. O co tutaj chodziło?
Pan Jan wraz z rodziną mieszka na parterze kamienicy na starówce w Toruniu. W zasadzie to kamieniczka - budynek ma tylko trzy kondygnacje, a na parterze jest tylko jedno mieszkanie. W 2016 roku dom kupiła pewna spółka, zajmująca się wynajmem i zarządem nieruchomości. Jej właściciele skonfliktowali się dość ostro z naszym bohaterem. Po około roku pan Jan zauważył, że drzwi wejściowe do jego mieszkania obserwuje kamera. Zainstalowali ją właściciele.
Jak się później okazało, urządzenie przez cała dobę nagrywało to, co dzieje się na parterze domu. A więc także to, kto i kiedy wchodzi do mieszkania pana Jana. Obraz z kamery przesyłany był m.in. na telefony komórkowe kamieniczników. Lokator i jego rodzina poczuli się inwigilowani. Tym bardziej, że przy sytuacjach konfliktowych nagrania im okazywano. Doszło do tego, że część rodziny bała się otwierać drzwi. Dodajmy, że ani pana Jana, ani pozostałych mieszkańców kamienicy, przedsiębiorcy nie uprzedzili o zakładaniu monitoringu; nie pytali zatem też o zgodę.
Zdenerwowany cała sytuacją lokator zgłosił sprawę toruńskiej policji. Podkreślał, że naruszana jest jego prywatność. Policja jednak, jak odnotował Sąd Okręgowy w Toruniu, nie uczyniła nic poza spisaniem notatki służbowej. Lokator zdecydował się zatem dochodzić swoich praw na drodze sądowej. Właścicieli nieruchomości, czyli wspomniana spółkę, pozwał o naruszenie dóbr osobistych: prawa do prywatności i ochrony własnego wizerunku. Sprawą zajmował się I Wydział Cywilny Sądu Okręgowego w Toruniu i finalnie przyznał panu Janowi rację.
Sędzi Barbary Wiśniewskiej nie przekonały tłumaczenia kamieniczników, że kamerę zainstalowali po to, by chronić dom przed pijakami, bezdomnymi i nałogowymi palaczami papierosów. Po pierwsze, nie udowodnili, by do takich sytuacji tam dochodziło. Po drugie zaś, konflikt z panem Janem i oko kamery wymierzone w jego drzwi dość jasno wskazywały na cel, który właścicielom domu przyświecał przy instalowaniu monitoringu.
- Pozwana spółka mogła skorzystać z mniej inwazyjnych środków ochrony swojej własności i bezpieczeństwa najemców, chociażby wcześniej dokonać wymiany wadliwego systemu domofonowego. Umieszczenie kamery na parterze, które pozwalało całą dobę obserwować również drzwi mieszkania powoda poddaje w wątpliwość, czy celem pozwanej było wyłącznie chronienie swojej własności - podkreśliła sędzia Barbara Wiśniewska, uzasadniając wyrok.
Toruński sąd uznał za bezsporne to, że dobra pana Jana zostały naruszone, a dokładniej - wspomniane prawo do prywatności i ochrony własnego wizerunku. Prawomocnym już orzeczeniem nakazał przedsiębiorcom zdemontować kamerę. Zwycięstwo lokatora nie było jednak w tym procesie całkowite. Torunianin domagał się bowiem nie tylko demontażu urządzenia, ale i tego, by spółka wpłaciła 10 tysięcy zł "za karę" na cele charytatywny oraz przeprosiła go oficjalnie w lokalnej gazecie oraz w miejscu zamieszkania - w obecności wszystkich lokatorów kamienicy. - Te żądania należało uznać za zbyt daleko idące i nieadekwatne do zaistniałego naruszenia dóbr osobistych powoda - stwierdziła jednak sędzia Wiśniewska.
PS Imię lokatora zostało w tekście zmienione. Wyrok jest prawomocny od grudnia ub.r, a jego uzasadnienie zostało opublikowane na Portalu Orzeczeń Sądu Okręgowego w Toruniu.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?