Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karawanem po Toruniu i okolicach. Czy szewcowa Radzimińska została pochowana żywcem?

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Kondukt pogrzebowy na skrzyżowaniu Podgórnej i Kołłątaja, kieruje się w stronę należącego do parafii NMP cmentarza przy ul. Wybickiego. Czy któryś z dwóch karawanów może być tym z ogłoszenia?
Kondukt pogrzebowy na skrzyżowaniu Podgórnej i Kołłątaja, kieruje się w stronę należącego do parafii NMP cmentarza przy ul. Wybickiego. Czy któryś z dwóch karawanów może być tym z ogłoszenia? Z archiwum rodzinnego Leszka Błaszczyka
Toruńskiej policji dość szybko udało się złapać złodzieja, który z siedziby firmy Dietrich & Sohn wyniósł kilkanaście rewolwerów i składanych noży. Przestępca trafił za kratki i nie mógł się załapać ani na kurs języka angielskiego, ani na kurs tańców z estetyką salonową. Rabuś nie odnotował pewnie również, że na ulicach miasta pojawił się nowy pojazd, z którego można było skorzystać przy nadarzającej się sposobności.

Obejrzyj: Odkrywamy Toruń. Spacerkiem po Chełmińskim i Mokrem

od 16 lat

Państwo sobie usiądą. Kto może, niech się wyciągnie na kanapie czy innej leżance. Tak żeby wygodnie było. Już jest? W takim razie ruszamy.

"Szanownej publiczności Torunia i okolicy polecamy przy nadarzającej się sposobności nasz gustownie wykonany karawan pogrzebowy, który w tych dniach od przedsiębiorców panów Borkowskiego i Wilczyńskiego odebraliśmy ku największemu naszemu zadowoleniu".

Ogłoszenie takie zaczęły się pojawiać w "Gazecie Toruńskiej" w drugiej połowie lutego 1902 roku. Podpisał je zarząd Bractwa Świętej Trójcy przy kościele Panny Marii w Toruniu. Rzeczywiście grzechem byłoby nie skorzystać - oczywiście przy nadarzającej się sposobności.

Warto przeczytać

Któż stworzył pojazd, który tak zadowolił zarząd bractwa? Borkowskich w Toruniu było w tych czasach kilku. Jeden z nich - tokarz i stolarz - był właścicielem domu na Moście Paulińskim. W Kujawsko-Pomorskiej Bibliotece Cyfrowej jest piękne zdjęcie tego domu zrobione w 1906 roku. Na doskonałej fotografii widać m.in. skrzynkę na listy, czy przedmioty znajdujące się na wystawie warsztatu pana Borkowskiego. Ciekawy tekst na temat domu i jego właściciela pojawił opublikowało w 1934 roku "Słowo Pomorskie". Już go kiedyś wyłowiliśmy i przypominaliśmy - artykuł poświęcony był wielkiej toruńskiej osobliwości, czyli zachowanemu mostowi. Pan Borkowski pojawił się w nim jako ten, który posiada klucz do podziemi. Przy okazji autor artykułu, zapewne Marian Sydow, wspomniał, że dom należy do Borkowskich od XVIII wieku.

Gdzie mieściła się lakiernia Wilczyńskiego?

Niestety, nie wszystkie nasze historie tak idealnie splatają się ze sobą. Wygląda na to, że to nie ten Borkowski był współtwórcą niezwykle gustownego karawanu. W księdze adresowej z 1904 roku znaleźliśmy jeszcze Józefa Borkowskiego, który był stelmachem, zatem to raczej on miał związek z pojazdem. Jego warsztat znajdował się przy ulicy Podmurnej. Pan Wilczyński natomiast urzędował w tamtych czasach przy ulicy Ducha Świętego, miał tam lakiernię powozową.

Ile w 1902 roku kosztowała dzierżawa opłat za korzystanie z toruńskiego mostu?

Panoramę toruńskiego biznesu z początków XX wieku mamy za sobą, a skoro już nadarzyła się sposobność i mamy gustownie wykonany środek lokomocji, możemy wybrać się gdzieś dalej. Na przykład na toruński most kolejowo-drogowy. W połowie lutego A. D. 1902 w bydgoskiej dyrekcji kolei rozstrzygnięty został przetarg na dzierżawę opłat za korzystanie z przeprawy.

"Ofert oddano dziewiętnaście - informowała "Gazeta Toruńska". - Najwyższa wynosiła 26.000 marek, najniższa 20.000 marek".

Dzierżawa miała obowiązywać od 1 kwietnia. Zapewne przez rok, chociaż gazeta informacji tej nie podała. Skoro wpłynęło aż 19 ofert, a najwyższa opiewała na 26 tysięcy marek, interes musiał być dochodowy. Ile trzeba było zapłacić za przejazd? Dane na ten temat znaleźliśmy rok temu.

Kondukt pogrzebowy na skrzyżowaniu Podgórnej i Kołłątaja, kieruje się w stronę należącego do parafii NMP cmentarza przy ul. Wybickiego. Czy któryś z dwóch karawanów może być tym z ogłoszenia?

Karawanem po Toruniu i okolicach. Czy szewcowa Radzimińska z...

"Na moście prowadzącym przez Wisłę wydawane będą dla wozów o jednym koniu bilety po 40 fen., dla wozów z dwoma końmi po 60 fen. - informowała "Gazeta Toruńska" pod koniec kwietnia 1901 roku. Bilety te upoważniają do przejazdu tamdotąd i z powrotem".

Rowerzyści mogli w tym czasie wykupić bilet miesięczny, który kosztował trzy marki. Poborca był zobowiązany wydać przejeżdżającemu zaświadczenie o uiszczonej opłacie, przejeżdżający musiał je mieć przy sobie tak długo, jak długo się na moście znajdował. Niestety, jak dotąd nie trafiliśmy nigdzie na statystyki dotyczące ruchu na moście. Parowce, które w sezonie żeglugowym kursowały między oboma brzegami Wisły przewoziły jednak rocznie kilkaset tysięcy pasażerów, ruch na moście zapewne był również spory.

Jak 120 lat temu wyglądał budżet Podgórza?

Skoro już pokonaliśmy most, możemy się potoczyć w stronę Podgórza. W lutym 1902 roku tamtejsza Rada Miasta podjęła decyzję o zaciągnięciu pożyczki na brukowanie rynku. Cała ta inwestycja miała pochłonąć 25 tysięcy marek. "Gazeta Toruńska" natomiast 120 lat temu opublikowała interesujący raport na temat dochodów i wydatków Podgórza.

"W etacie miejskim na rok 1902/1903 figuruje w dochodzie i rozchodzie suma 41.615 marek - czytamy. - Wyszczególnienie dochodu jest następujące: dzierżawa za polowanie - 40 marek, dzierżawa za targowe - 300 m., podatek o piwa - 600 m., podatek obrotowy - 300 m., procenta od kapitałów miejskich - 1.700 m., za podatek muzyczny - 400 m., podatek komunalny 13.156 m., od zarządu kolei żelaznej 2.500 m., podatek za psy - 150 m. i zapomoga państwowa na utrzymanie szkół w sumie 9.700 marek. Na rozchód składają się sumy: pensya burmistrza - 1.800 marek, na utrzymanie biura jego 450 m., każdemu z dwóch stróżów nocnych 360 m., na utrzymanie tamy 45 m., zapomoga dyakoniskom 150 m., powiatowi 9.000 m., prowincyi 420 m., zarządowi utrzymania dróg 100 m., za druki urzędowe 50 m., oprocentowanie i amortyzacyę długów miasta 1.500 m., na cele kościelne i szkolne 4.194 m. i na różności nieprzewidziane 1.200 marek".

W tym samym wydaniu, w którym pojawiło się sprawozdanie poświęcone finansom Podgórza, "Gazeta Toruńska" poinformowała również, że policja złapała złodzieja, który włamał się do siedziby firmy Dietrich & Sohn przy ul. Szerokiej 35 w Toruniu. Wspominaliśmy o tym ostatnio. Rabuś rozbił kasę pancerną, w której nic nie znalazł i ostatecznie uciekł zabierając kilkanaście rewolwerów oraz składane noże. Co on zrobił ten dziadek Ramba z całym arsenałem? Do knajpy poszedł.

"Złodziej, który w nocy zakradł się do pewnego składu żelaza przy ul. Szerokiej został pochwycony - czytamy w "Gazecie Toruńskiej" z połowy lutego 1902 roku. - Jest to robotnik Grzegorowski licznie już karany więzieniem. Podejrzenie padło na niego, gdyż w kilku restauracyach na Nowem Mieście chciał sprzedawać noże i rewolwery. G. wypiera się kradzieży, noże i rewolwery miał dostać od pewnego nieznajomego".

Warto przeczytać

Cóż, dobrze, że nie od bezdomnego. Więcej na ten temat dowiemy się pewnie, gdy rozpocznie się proces złodzieja. Siedząc w areszcie rabuś przegapił moment, gdy w The Berlitz School of Languages przy Rynku Staromiejskim 8 rozpoczynały się kursy języka angielskiego i francuskiego. Nie mógł się więc załapać na bezpłatną lekcję próbną, ani skorzystać z oferty płatnej. Lekcje angielskiego zaczynały się o godz. 18, zaś francuskiego o 21 i 22. We wtorki i czwartki w programie była korespondencja handlowa. Złodziej nie mógł też pójść na Mokre, aby niedaleko Urzędu Gminy w serowni Władysława Lietza skosztować berlińskich serków (3 sztuki - 10 fenigów, 100 sztuk - 3 marki 20 fenigów). Nie mógł się również zapisać na kurs tańca z estetyką salonową, prowadzony od 18 lutego w sali Strzelnicy na Przedzamczu przez St. Witulskiego (godz. 20 dla pań, godz. 21 dla panów). Nie przeczytał też zapewne ogłoszenia o wystawionej na sprzedaż kamienicy na Bydgoskim Przedmieściu, której dzierżawa dawała 7.000 marek, zaś w kupno trzeba było zainwestować 95.000 marek. Generalnie sporo go ominęło.

Czy szewcowa Radzimińska została pochowana żywcem?

Gdzie by tu zostawić nasz karawan? W Chełmnie, gdzie gazety niemieckie poinformowały o planowanej dalszej rozbudowie twierdzy, wzmocnieniu garnizonu i przymiarkach do budowy mostu przez Wisłę? Nie, tam by bardziej pasował wóz bojowy. A karawan przyda się w Wąbrzeźnie.

"Dzieci głosiły w dniu 17 bm., że z grobu zmarłej nagle żony szewca Radzimińskiego słyszały głosy - informowała 120 lat temu "Gazeta Toruńska". - Natychmiast odkopano grób w obecności księdza katolickiego i lekarza. Znaleziono jednakże w trumnie trupa. Radzimińska żywcem pochowana nie została".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska