Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kataryna odchodzi, czyli sprawa linii nie jest prosta - komentarz

Ryszard Warta
Ryszard Warta
Fot. Sylwia Dąbrowa
Komentator obraża się na pismo, w którym publikuje albo to pismo obraża się na komentatora - tak bywa, ale co z tego wynika?

Zdaje się, że czytelnicy prorządowego tygodnika „Do Rzeczy” będą się musieli obejść bez felietonów Kataryny - publicystki dość popularnej w niektórych kręgach i cenionej. Jak tłumaczyła na Twitterze, zrezygnowała ze współpracy, bo redakcja zrezygnowała z publikacji jej felietonu. Kataryna krytycznie odniosła się w nim do rzecznika praw dziecka, który bardzo się cieszył, że polski sąd nie zgodził się, by do polskiego aktu urodzenia dziecka, wychowywanego przez dwie panie, jako rodziców wpisać dwie kobiety.

Publicystka wyraziła swój pogląd - słuszny czy nie to już inna sprawa. Redakcja też wyraziła swój pogląd i - jak pisze Kataryna - tekst „został uznany za odrzucony jako sprzeczny z linią redakcji”.

W sumie nic wielkiego. Historia prasowej publicystyki to jednocześnie historia rozstań autorów z publikującymi ich tytułami, raz cichych i dyskretnych, innym razem całkiem głośnych.

Nic wielkiego i nic dziwnego, bo przecież każda redakcja ma i musi mieć prawo do doboru publikowanych treści i kształtowania swego ideowego oblicza. Niby to takie oczywiste, ale...

Mniej więcej dwa lata temu przeprowadzona została kolejna już nowelizacja Prawa prasowego. Ustawa to stary rupieć, ma - bagatela- 35 lat, to i zmian było w niej sporo. Jedną rzecz podczas tamtej noweli zrobiono w miarę dobrą, czyli ucywilizowano nieco przepisy, dotyczące autoryzacji, choć najlepiej byłoby, gdyby je w ogóle usunąć.

Ale zmieniono coś jeszcze: zgodnie z rządową propozycją z ustawy wypadł zapis zobowiązujący dziennikarza do realizowania „ogólnej linii programowej tej redakcji”. Według uzasadnienia, podpisanego przez ówczesną premier Beatę Szydło, przepis ten należało usunąć w ramach „przepisów dekomunizacyjnych”, czyli jako relikt PRL-u. Argument był taki: „Powszechnie uznaje się, że obowiązek podporządkowania się przez dziennikarza preferencjom ideowym, obowiązującym w danej redakcji, stanowi ograniczenie wolności słowa”.

No i mamy zagwostkę: czy „Do Rzeczy”, wstrzymując felieton Kataryny, ogranicza wolność słowa, czy może odwrotnie, broni jej, bo przecież jak każda redakcja w ramach wolności słowa ma prawo do autonomicznego podejmowania decyzji o tym, co chce publikować, a co nie.

Oczywiście, nikt nie powinien zmuszać dziennikarza do zmiany poglądów ani łamać mu ideowy kręgosłup, ale też nikt nikogo nie zmusza do publikowania w mediach, które „jakieś” są: lewicowe, prawicowe, liberalne, konserwatywne, prorządowe albo proopozycyjne.

A już zupełnie złośliwemu zrządzeniu losu zawdzięczać można fakt, że tygodnik opinii gorliwie domagający się dekomunizacji służy za dobry przykład tego, jak fikcyjne mogą być efekty radosnej dekomunizacyjnej twórczości.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska