Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy znowu zagrają mi mazurka...

Radosław Rzeszotek
Samuraj powinien umrzeć na polu bitwy z mieczem w dłoni. Aneta Szczepańska, wicemistrzyni olimpijska w judo, postanowiła odebrać sobie życie na macie. Przeżyła, żeby walczyć nadal.

Samuraj powinien umrzeć na polu bitwy z mieczem w dłoni. Aneta Szczepańska, wicemistrzyni olimpijska w judo, postanowiła odebrać sobie życie na macie. Przeżyła, żeby walczyć nadal.

<!** Image 2 align=right alt="Image 29458" >Dwadzieścia jeden lat temu 11-letnia Aneta nieśmiało weszła na salę gimnastyczną i po raz pierwszy zobaczyła judoków w białych kimonach. Zapytała trenera, czy też może zostać judoczką. Kiwnął głową. Od tamtego dnia życie Anety Szczepańskiej toczy się od treningu do treningu. Od zgrupowania do zgrupowania. Od zawodów do zawodów. Od medalu do medalu. Od życia do śmierci.

Trenerem, który zaprosił 11-letnią dziewczynkę na trening był Roman Stawisiński. Mieszkał niedaleko jej domu i trenował najmłodszą grupę. Wtedy nie wychował jeszcze żadnego mistrza ani mistrzyni. Po prostu pracował z dziećmi. Z Anetą pracuje do dziś. Na macie był z nią od pierwszego dnia. Był też, kiedy próbowała odebrać sobie życie. Gdyby na czas nie wszedł do sali...

W kimonie na co dzień

Wychowała się we Włocławku, w śródmieściu, gdzie chłopców od małego ulica uczy jak być twardym. Pokochała kimono, matę i treningi. - Kiedy kończył się trening młodszej grupy, wcale nie chciałam iść do szatni - uśmiecha się Aneta. - Zostawałam na treningu dla dzieci starszych. Gdyby zajęcia trwały jeszcze dłużej, pewnie też bym zostawała.

<!** reklama left>Zanim zapisała się do sekcji judo w Szkole Podstawowej nr 3 we Włocławku, zapytała rodziców, co sądzą o jej pomyśle. Nie zareagowali. Jakby pomysł nie był wart uwagi. Obiecała, że z treningów będzie wracać na czas. Nie wracała. Trenowała dwa razy więcej niż inni. - Aneta zawsze była wzorem pracowitości - mówi Roman Stawisiński, osobisty trener Anety Szczepańskiej. - A trenować zacząłem ją w zasadzie z przypadku. Kolega prowadzący sekcję judo w „Zrywie” Włocławek, Leszek Dorobek, otrzymał powołanie do wojska i poprosił mnie, żebym zajął jego miejsce. Wtedy akurat przyszła Aneta.

Mistrzyni Polski

Jako nastolatka nie weszła w okres buntu. Nie tapirowała włosów, nie robiła sobie na głowie irokeza, nie miała czasu na wygłupy. Na chłopaków też nie za bardzo. Rytm jej życia nadawało judo. I sukcesy, do których dochodziła dzięki morderczej pracy. Jako 15-latka wywalczyła swoje pierwsze złoto - w Mistrzostwach Polski Kadetek. W 1990 roku powtórzyła ten sukces. Kiedy wystartowała w Mistrzostwach Polski Juniorek, również okazała się znakomita. Najpierw wywalczyła brąz, a rok później złoto. Jako 20-latka zdobyła złoto w Młodzieżowych Mistrzostwach Polski. A rok wcześniej spróbowała swoich sił w Mistrzostwach Polski Seniorek. Wygrała. Wygrywa do dziś. W wadze do 63 kg mistrzynią Polski była kolejno w 1993, 1994, 1996, 1997, 1998, 2001, 2002, 2004, 2005, 2006 roku. Dziesięciu tytułów mistrzyni Polski nie zdobyła dotąd ani jedna zawodniczka.

Niespotykana zawodniczka

- Przez blisko 20 lat współpracowałem z kadrą narodową i olimpijską i z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że Aneta jest ewenementem w skali światowej - uważa Stawisiński. - Ma nieprawdopodobne czucie mięśniowe, niespotykane u innych zawodniczek. Dysponuje fantastyczną techniką, która pozwala jej wygrywać nie taktyką, lecz rzutami. Jeśli opanuje problemy psychologiczne, ma szanse na kolejne medale w wielkich imprezach. A kiedy skończy karierę zawodniczą, zostanie trenerką. W tej roli już jest świetna.

W Polsce Aneta konkurentek w swojej wadze nie ma. Wygrywa jak chce i kiedy chce - z wyjątkiem lat, kiedy leczy kontuzje. Na arenie międzynarodowej również zyskała renomę świetnej zawodniczki. W drużynowych mistrzostwach Europy wywalczyła dwa razy srebro i raz brąz. W indywidualnych mistrzostwach świata w Japonii - brąz. Jej najcenniejsze trofeum to srebro zdobyte podczas igrzysk olimpijskich w Atlancie. - Walka o złoto pozostawiła we mnie niedosyt, bo mogłam je zdobyć, ale zabrakło odrobiny szczęścia - mówi Aneta. - Za to na zawsze utkwi mi w pamięci walka półfinałowa z Francuzką Dubois. Przegrywałam prawie całą walkę, żeby na 4 sekundy przed końcem wykonać akcję na ippon, czyli rzut na plecy. Udało się. Dla takich chwil warto trenować, warto żyć.

Specjaliści styl walki Szczepańskiej określają jako „techniczny”. Jest doskonale wyszkolona, wytrzymała i odporna. Jej sposób poruszania się i wykonywania akcji, bardziej pasuje do męskiego judo. - Wśród judoczek sporo jest chaosu, skakania, markowania i łapania za nogi - dodaje Aneta. - Ja lubię prawdziwe judo. W trakcie walki myślę o tym, jak przechytrzyć przeciwniczkę, jaki wykonać ruch, żeby zmusić ją do błędu. Czasem czeka się przez całą walkę na jeden przyruch, po którym można wykonać najważniejszą akcję walki. Dziewczyny nie zawsze mają technikę opanowaną należycie i krążą po macie, jakby ktoś je gonił. Wtedy trzymam taką „grzybiarkę” cały czas za kimono, żeby mi nie wierzgała.

Po sukcesie w Atlancie Anetę okrzyknięto najwybitniejszą sportsmenką Włocławka. Włodarze miasta obiecali jej mieszkanie, ale miała już swoje. W pokoju ustawione ma wszystkie swoje puchary i medale. Zajmują dwie ściany.

Podziw Włocławka

We Włocławku rozpoznają ją nie tylko sąsiedzi. Zwłaszcza wśród chłopaków przesiadujących wieczorami przed klatkami schodowymi uchodzi za gwiazdę. Blokersi kłaniają jej się i z podziwem mówią „Dzień dobry”. - Pani Anetka ma w sobie coś spokojnego - mówi jeden z sąsiadów wicemistrzyni olimpijskiej. - Uśmiechnięta, sympatyczna. Aż żal patrzeć, że wciąż mieszka sama. I trudno sobie wyobrazić, że potrafi rzucić człowiekiem o glebę aż zabraknie mu tchu. Czy jej kibicowałem? Cały blok jej kibicuje!

Dla medalu warto żyć

Kiedy Aneta targnęła się na życie, w mediach zrobił się szum. Wyszło na jaw, że powodem aktu desperacji był sport. A konkretnie - stosunek do Anety trenera kadry narodowej, który lekceważył ją w powołaniach do reprezentacji narodowej. Faworyzował swoją podopieczną, z którą Aneta Szczepańska regularnie wygrywała. - Nie chcę mówić o tym, co się stało - mówi wicemistrzyni olimpijska. - Wolę myśleć o tym, kiedy wreszcie na dużej imprezie zagrają mi Mazurka Dąbrowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kiedy znowu zagrają mi mazurka... - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska