Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kilka twarzy sklepowego złodzieja

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Portret typowego rabusia sklepowego? Nie istnieje. Kradną dzieci i seniorzy, kobiety i mężczyźni, biedni i bogaci, wykształceni i nie. Już niebawem, jak chce rząd, zmienią się progi kwotowe - ukraść będzie można towar nawet za tysiąc złotych i to nadal będzie wykroczenie.

Portret typowego rabusia sklepowego? Nie istnieje. Kradną dzieci i seniorzy, kobiety i mężczyźni, biedni i bogaci, wykształceni i nie. Już niebawem, jak chce rząd, zmienią się progi kwotowe - ukraść będzie można towar nawet za tysiąc złotych i to nadal będzie wykroczenie.

<!** Image 3 align=none alt="Image 204442" sub="Wiek w tym złodziejskim procederze nie gra roli. W sklepach kradną (i wpadają) zarówno emeryci, jak i kilkulatkowie. Na zdjęciu - chłopak zatrzymany po kradzieży w Biedronce na toruńskiej starówce.[ FOT. Adam Zakrzewski]">

Pani Urszula, torunianka po czterdziestce, zęby zjadła na sklepowych kradzieżach. Pracuje w kolejnym już sklepie jednej z sieci handlowych. Jej motywacja do tropienia i łapania rabusiów jest prosta. - Straty powyżej normy w towarze to „jechanie po premii” personelowi. Zarabiam 1800 złotych, premii mogę mieć 300. Dla mnie to są pieniądze, o które warto zawalczyć - wyjaśnia.

Bo cukier mi spada

Największe zaskoczenie? Chyba przyłapanie na kradzieży droższych serów mężczyzny, który okazał się być... ochroniarzem w konkurencyjnej sieci sklepów. - Zdębieliśmy. I zaraz pojawiło się pytanie, czy kradł dla siebie, czy chciał uzupełnić braki w asortymencie pracodawcy - śmieje się pani Urszula.

Nigdy nie zapomni też starej pani po siedemdziesiątce, która wpadła z torbą czekolad. Zatrzymali ją na zapleczu. Gdy przyjechała policja, kobieta dosłownie zaatakowała. „No, co?! Mam cukrzycę, cukier mi spada. Jakoś muszę sobie radzić, a emeryturę mam bardzo niską” - perorowała, a oczy mundurowych stawały się okrągłe.

- Generalnie, nie ma reguły. Życie nauczyło mnie, że złodziejem może okazać się każdy - mówi ekspedientka. Dlatego oczy otwarte ma non stop. I, przyznaje, że placówki sieci, w której pracuje, to jedne z częściej okradanych sklepów. Jej zdaniem, oszczędza się na ochronie, odpowiedzialność za straty zrzucając na barki zwykłego personelu. A ten, w znakomitej większości damski, nieraz własną piersią blokuje drzwi wyjściowe rabusiowi. Potem zaś używa siły perswazji. - Do niczego takiego delikwenta nie mogę zmusić. Muszę też uważać na słowa. Zapraszając na zaplecze, gdzie zazwyczaj czekamy wspólnie na policję, nie mogę powiedzieć: „proszę za mną, bo usiłuje pan/pani wynieść kradziony towar”, tylko: „wydaje mi się, że pan/pani ma przy sobie towar, za który nie uregulowano należności przy kasie - zapraszam do wyjaśnienia”. Taka dyplomacja... - wzdycha pani Urszula.

<!** reklama>

Na dobrą mamuśkę

Bezczelność złodziejska granic nie zna. 23 stycznia we Włocławku wpadł 59-letni mężczyzna, który sklep traktował specyficznie. Najpierw spodobała mu się kurtka, później - sympatyczny model butów. Fanty ubrał na siebie, a stare części garderoby zostawił. W nowym wydaniu zamierzał podbić świat, gdy zatrzymały go czujne ręce ochroniarza. Jak się okazało, ten sam 59-latek sklep naraził na straty już wcześniej. Podczas poprzedniej wizyty najadł się tutaj, napił oraz ogolił skradzioną maszynką, a następnie omijając kasy usiłował wyjść. Teraz, za całokształt, grozi mu do 5 lat odsiadki.

Dobrą mamusię natomiast zgrywała dwa tygodnie temu 30-letnia mieszkanka Chełmży, która na gościnne występy przyjechała z 54-letnim krewniakiem do Torunia. W galerii handlowej przy ul. Grudziądzkiej para z troską pochylała się nad dziecięcym wózkiem. Gdy podjechali do kas, wózek sklepowy mieli pusty. W dziecięcym natomiast usiłowali wywieźć sympatyczny zestaw: wódkę, whisky, zgrzewkę piwa, schab, ser i ciasto. Z imprezy wyszły nici, a karanej już wcześniej m.in. za rozbój i kradzieże chełmżance grozi dłuższa abstynencja.

Wiek nie gra roli

... a małolaty potrafią kraść i dla siebie, i na zamówienie starszych. Często złodziejstwo traktują jak sport. Przykładem mogą być dwie nastolatki z Radziejowa, które dzień po Bożym Narodzeniu wpadły we Włocławku. Dziewczęta w wieku 14 i 15 lat zostały przyłapane z całymi torbami fantów, wartych razem ponad tysiąc złotych. W jednym sklepie panny ukradły kosmetyki, w drugim odzież, w kolejnych - torby i biżuterię. Jak tłumaczyły policjantom, na zakupy wybrały się z zamiarem wydania pieniędzy, które dostały pod choinkę. Doszły jednak do wniosku, że „zaoszczędzą” i ruszyły w złodziejski rajd po sklepach. Wylądowały w izbie dziecka.

Złodziejskiego fachu wyuczyć można jeszcze młodszych. W Żninie długo nie zapomną duetu, który wpadł w latem 2011 roku. 35-letni tatuś „pracował” wspólnie z 9-letnim synkiem. Odwiedzali hurtownie i sklepy. Metodę działania stosowali jedną: mężczyzna zagadywał sprzedawców, a malec plądrował półki. Tata z synkiem budzili zaufanie i mało kto z personelu kojarzył ich jako potencjalnych sprawców kradzieży.

Ostra chęć na mięso

Stawanie oko w oko ze złodziejem, nawet drobnym, to zawsze ryzyko. - Kilka razy po przyłapaniu takiego delikwenta usłyszałam już, że popamiętam. Nieraz czułam się zagrożona i prosiłam męża, by czekał na mnie przed sklepem, kiedy kończyłam pracę wieczorem - przyznaje wspomniana już wcześniej pani Urszula z Torunia.

Odpukać, z rękoczynami się nie spotkała. Czasem bywa jednak naprawdę groźnie. W marcu ubiegłego roku przekonał się o tym właściciel sklepu przy ul. Skłodowskiej-Curie w Toruniu. Gdy ruszył za nastolatkiem, który skradł u niego słoik z pulpetami, ten... zaatakował go nożem. Szczęśliwie mężczyźnie udało się obezwładnić nożownika i doczekać przyjazdu policji.

Amatorami wędlin z kolei byli dwaj rozbójnicy, którzy kradli na bydgoskim Szwederowie. W sklepie przy ul. Wojska Polskiego 23-latkowie zamawiali różne wyroby wędliniarskie i pakowali je do siatki. Kiedy przyszedł moment zapłaty, jeden mężczyzna otworzył drzwi i trzymał je otwarte do chwili, aż drugi wybiegł. Właściciel sklepu ruszył w pościg, krzycząc „łapać złodziei!”. Od rozbójników zarobił bryłą lodu i upadł na ziemię. Zajście zauważył policjant dochodzeniówki i po pościgu ujął delikwenta z kiełbasami. Drugiego patrol zatrzymał później przy ul. Toruńskiej. Obaj liczyć muszą się z kilkuletnią odsiadką.

Długo pamiętać będą też „swojego” złodzieja ekspedientki ze sklepu przy ul. Promiennej we Włocławku. 21-latek usiłował ukraść m.in. szampony. Kobiety podstępem zwabiły go i zamknęły w jednym z pomieszczeń. Gdy przyjechali mundurowi, w sklepie rozegrały się sceny rodem z kina akcji. Złodziej chwycił ze stoiska mięsnego tasak i sforsował nim szklane drzwi. Uciekł, ale szybko zastał ujęty.

<!** reklama>

Jak on to robił?!

Osobnym typem złodziei, narażającym sklepy na największe straty, są specjaliści hurtownicy. Toruńskim marketom szczególnie zapadł w pamięć 18-letni Dawid H., który grasował między półkami latem 2011 roku.

Rabuś cel miał jeden: czekoladowy. Jak ustaliła prokuratura, w lipcu zaczął od wyczynów w nowo otwartej Biedronce przy ul. Łódzkiej. Za jednym razem schował pod ubranie sto tabliczek czekolady wartych w sumie 269 zł i wyszedł. Tą samą metodą „za pazuchę” w sierpniu trzykrotnie obrabował już inny sklep.

11 sierpnia ukradł 218 czekolad o smaku mleczno-truskawkowym, o łącznej wartości 586 zł oraz 72 czekolady o smaku toffi-truskawka, warte 193 zł. 16 sierpnia jego łupem padło 96 czekolad o smaku toffi-truskawka (258 zł) oraz 30 czekolad o smaku mleczno-truskawkowym (80 zł). Trzy dni później natomiast - 188 czekolad o smaku toffi-truskawka za 505 zł oraz 338 czekolad o smaku mleczno-truskawkowym o wartości 909 zł. Jakby nie liczyć - ukradł 934 tabliczki czekolady! Jak zeznał, część sprzedał na targowisku, a część zjadł.

Mandacik i powtórka z rozrywki

Sklepy wielkopowierzchniowe inwestują w coraz to doskonalsze systemy antykradzieżowe: bramki sygnalizujące wynoszenie towaru, klipsy i etykiety dołączane np. do odzieży. Tylko najmniejsze, prywatne sklepiki nie mają jeszcze monitoringu i ochroniarza. Prawa tych ostatnich są jednak ograniczone.

<!** reklama>

Nie mogą oni podejrzewanego o kradzież przeszukiwać ani legitymować. Takie prawo ma wyłącznie policja. Mogą najwyżej poprosić klienta, by pokazał, co ma w torbie czy pod odzieżą. Jeśli ten odmówi (ma takie prawo), ochroniarze powinni wezwać policję.

Jeśli skradziony towar wart jest mniej niż 250 zł, czyn kwalifikuje się jako wykroczenie. I, najczęściej, karane mandatem do 500 zł.

- Przyłapany w jednym sklepie złodziej płaci, albo i nie ten mandat i rusza na polowanie w drugim - podsumowuje pani Urszula z Torunia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska