Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłopotliwa transakcja

Paweł Kaniak
Paweł Kaniak
W listopadzie ubiegłego roku mieszkanka Chełmży wymieniła drzwi wejściowe do swojego mieszkania. Czuła się oszukana przez firmę, która wykonała usługę.

W listopadzie ubiegłego roku mieszkanka Chełmży wymieniła drzwi wejściowe do swojego mieszkania. Czuła się oszukana przez firmę, która wykonała usługę.

<!** Image 2 align=none alt="Image 186757" sub="Pani Bernadeta Klassen wezwała policjantów. Po przeanalizowaniu sprawy przez oraz nich oraz prokuraturę okazało się, że nie doszło do przestępstwa / fot. Paweł Kaniak">- Ci panowie zaczęli mnie przekonywać, żebym wzięła drzwi na raty - mówi Bernadeta Klassen.
- Dwóch zagadywało mnie w pokoju, a w tym czasie trzeci już wyjmował stare drzwi.

Pani Bernadecie zaoferowano kredyt konsumencki. Kobieta mówi, że była zapewniana przez pracownika firmy o tym, iż spłata będzie rozłożona na 12 rat. Podpisała umowę, którą później pokazała sąsiadce. Okazało się, że były wpisane 24 raty. Następnego dnia mężczyźni wrócili, aby pomalować futrynę. Pani Klassen zażądała odstąpienia od umowy, wolała zapłacić w całości gotówką. Warunkiem rezygnacji z kredytu było złożenie stosownego oświadczenia w ciągu 2 tygodni od zawarcia umowy.

- Panowie przystali na to, więc wzięłam ze swojego banku 2100 złotych pożyczki. Razem z tym, co miałam jeszcze w domu, dałam im do ręki 2600 złotych. W późniejszym terminie mieli przyjechać po resztę.

Przesyłka z banku

Po kilku dniach do nowych drzwi w mieszkaniu pani Bernadety zadzwonił listonosz z grubą kopertą nadaną z banku, który udzielał kredytu. Kobieta przestraszyła się, odmówiła przyjęcia jej i zadzwoniła na policję. Odebrała przesyłkę w towarzystwie dzielnicowego z chełmżyńskiego komisariatu. W kopercie były weksle. Wynikało z nich, że pani Klassen będzie musiała zapłacić 4643,52 zł. za nowe drzwi. Okazało się, że bank wysłał weksle, zanim otrzymał wniosek o odstąpienie od kredytu.

- Na dostarczenie rezygnacji było 14 dni, ja zrobiłem to 13 dnia i zwróciłem do banku pieniądze, które wpłynęły do mnie w ramach kredytu udzielonego klientce - mówi właściciel firmy (prosi o zachowanie anonimowości), z którą związała się chełmżanka.<!** reklama>

Warunki zostały spełnione, weksle były więc nieważne i można je było zniszczyć. Kolejna korespondencja z banku zwierała informację, że odstąpienie od kredytu jest skuteczne i pani nie posiada żadnych zobowiązań.

Kobieta mówi, że dopłaciła mężczyźnie jeszcze 800 zł, czyli w sumie drzwi kosztowały ją 3400 zł.
- Podpisałam się na dokumencie, z taką właśnie kwotą.

Następnie kilkukrotnie kontaktowała się z przedstawicielem firmy, prosząc o wystawienie faktury VAT
i gwarancji, których wcześniej nie otrzymała. - Chcę tylko otrzymać te dokumenty, o nic więcej mi nie chodzi - przekonywała nasza Czytelniczka.

Nie było przestępstwa

Starsza pani ponawiała telefony na policję. Sprawa trafiła na chełmżyński komisariat i do Prokuratury Rejonowej w Toruniu. Określono ją jako „doprowadzenie Bernadety Klassen do niekorzystnego rozporządzenia mieniem własnym za pomocą wprowadzenia jej w błąd w celu osiągnięcia korzyści majątkowej”.

- Tak naprawdę cała sprawa rozchodziła się o te weksle, których pani się przestraszyła - mówi aspirant Artur Rzepka z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Toruniu.

Prokuratura nie doszukała się dowodów, które wskazywałyby na przestępstwo. Dochodzenie nie zostało wszczęte, ponieważ czyn nie zawierał znamion czynu zabronionego.

Brak dowodu

Mężczyzna w końcu przyjechał z fakturą, ale pani Bernadeta nie przyjęła jej, bo uznała dokument za sfałszowany. - Była na nim wpisana kwota 3200 zł a pod spodem znajdowały się moje podpisy. To nie był ten sam dokument na 3400 zł, na którym wcześniej się podpisałam - mówi kobieta.

Na komisariacie w Chełmży nic o tym nie wiedziano. - Ta pani nic nie powiedziała policji o fałszywych podpisach, a w jej opowieści jest sporo niejasności - mówi aspirant Artur Rzepka. - Gdyby wzięła tę rzekomo sfałszowaną fakturę, to można by ten dokument poddać analizie grafologicznej. Dokumentu nie ma, więc nie istnieje żaden dowód i nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa - wyjaśnia aspirant Rzepka.

Ponadto właściciel firmy usługowej mówi, że wziął od klientki 3200, a nie 3400 zł.

Gdy po informacji od nas policjanci ponownie odwiedzili panią Bernadetę w celu wyjaśnienia spornych kwestii, okazało się, że otrzymała już właściwą fakturę i gwarancję i nie zgłasza więcej pretensji.

- Wszystko odbyło się zgodnie z prawem, a ta pani cały czas nękała mnie telefonami i właściwie od samego początku sama nie wiedziała czego chce - mówi właściciel firmy.

Pani Bernadeta skarży się na kłopoty ze wzrokiem i uważa, że ten fakt był wykorzystywany przez pracownika przy wystawianiu poszczególnych dokumentów.

Bądźmy ostrożni

Policja apeluje do osób starszych, aby w podobnych sytuacjach wzywały sąsiadów, znajomych lub członka rodziny. Kogoś zaufanego, kto pomoże przeczytać umowę. - Z tego, co wiem, ta pani nie jest ubezwłasnowolniona i świadomie wszystko podpisywała - mówi asp. Rzepka.

Te słowa potwierdza właściciel firmy, gdy mówi o swoim spotkaniu z klientką w obecności policji. Według jego relacji zostało jej wtedy głośno odczytane, a następnie podpisane przez nią oświadczenie, iż nie podejmowała żadnych działań pod przymusem i wszystko świadomie podpisywała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska