Kobieta z pasją: Monika Błaszczak ratuje ludzi z pożarów

Artykuł sponsorowany
Wideo
od 16 lat
Mecenasem cyklu „Kobieta z pasją” jest TZMO SA, właściciel marki Bella. - Dla świata jesteśmy tylko ratownikami, ale dla ludzi, których ratujemy, jesteśmy całym światem - mówi Monika Błaszczak, strażak-ratownik z Ochotniczej Straży Pożarnej w Papowie Biskupim.

Z Moniką Błaszczak, strażakiem-ratownikiem z Ochotniczej Straży Pożarnej w Papowie Biskupim, rozmawia Jan Oleksy

Kobieta z pasją: Monika Błaszczak ratuje ludzi z pożarów

W Stronie Kobiet w ramach cyklu „Kobieta z pasją” pokazujemy wam ciekawe kobiety i ich inicjatywy. Mecenasem cyklu jest TZMO SA, właściciel marki Bella.

Wszyscy wiemy, „Jak Wojtek został strażakiem”, a jak to się stało, że Monika została strażaczką?
Mój tata był strażakiem, ale nie tylko to zadecydowało.

Gdy miałam sześć lat, zapalił się nasz dom. Pierwsza zjawiła się na miejscu straż pożarna i dzięki szybkiej akcji strażacy ugasili pożar. Uratowali nam życie. To zdarzenie spowodowało, że ja też chciałam pomagać.

Gdy skończyłam 18 lat, zapisałam się do Ochotniczej Straży Pożarnej w Grzegorzu, a teraz służę w jednostce w Papowie Biskupim, gdzie od dwóch lat mieszkam.

Kobieta w męskim gronie? Zostałaś zaakceptowana?
Zostałam serdecznie przyjęta od samego początku. Koledzy nawet szczycą się tym, że mają w swoim gronie kobietę, która może reprezentować jednostkę. Jestem jedna jedyna. Rodzynka. Nie ma na razie chętnych kobiet, chyba boją się odpowiedzialności, bo trzeba być dyspozycyjnym rano, w południe i w nocy. Natychmiast zareagować na alarm i być w ciągłej gotowości, gdy ogłaszany jest stan podwyższonego ryzyka. Tak było na wiosnę, gdy paliły się lasy w Fordonie, w Dubielnie koło Świecia czy kamienica w Chełmnie.

Cały czas przygotowana do alarmu? Nie można poimprezować na luzie?
Oczywiście, żaden świadomy strażak nie pozwoli sobie, by w czasie akcji być pod wpływem alkoholu. Sama również na wielu imprezach rezygnuję z alkoholu, znajomi o tym wiedzą i to akceptują. Oni przy drinku, a ja przy soczku, by w każdej chwili być dyspozycyjną.

Kobieta z pasją: Monika Błaszczak ratuje ludzi z pożarów
Grzegorz Olkowski

Trudno było się przestawić na życie pod presją?
Nie było to trudne, bo wiem, czego chcę.

Dla mnie to jest pasja, sprawia mi satysfakcję, więc nie skupiam się na trudnościach. Najważniejsze jest to, że możemy pomagać. W końcu po to jesteśmy. Cała reszta się nie liczy.

Musiałaś coś udowadniać kolegom strażakom?
Posiadam takie same kwalifikacje jak oni, też umiem obsługiwać sprzęt pożarniczy i ratowniczy. W niczym nie odbiegam od mężczyzn. Mogę robić to samo, co pozostali, dlatego koledzy w jednostce traktują mnie jak równego kumpla. Nie ma mowy o żadnej dyskryminacji. Nikt mi nie powie: nie rób tego, bo nie będziesz umiała albo zrobisz to gorzej. Wiedzą, że sprostam każdemu zadaniu, i tyle. Jedynie w niektórych sytuacjach oszczędzają mnie, np. nie dając mi ciężkiego sprzętu do dźwigania. Mają jednak świadomość, że jeżeli wezmę torbę medyczną, to na pewno bez problemu zajmę się osobą poszkodowaną - czy to udzielając pierwszej pomocy, czy opatrując rany.

Prawdopodobnie lepiej niż oni.
Nie można powiedzieć, że ktoś jest lepszy lub gorszy. Mamy podział obowiązków. Wszystko trzeba umieć. Koledzy doceniają moje zaangażowanie, dobrze wiedzą, że nie przyszłam do straży po to, żeby pokazywać pomalowane paznokcie, ładnie się uczesać i… wyglądać przy wozie.

Bez makijażu?
Wszystko by się roztopiło! W umundurowaniu bojowym jest bardzo gorąco, szczególnie latem przy wysokich temperaturach. Człowiek by się rozpłynął. Jestem naturalna, nie mam też czasu ani ochoty, na malowanie paznokci. Za dużo pracuję fizycznie, także przy swoich zwierzakach w gospodarstwie.

Kobieta w straży nie może liczyć na taryfę ulgową?
Nie, bo jeżeli jedziemy do zdarzenia, to zawsze działamy zespołowo dla wspólnego dobra

Każdy ma przydzielone zadania, więc muszę być tak samo sprawna jak chłopacy. Odpowiadamy nie tylko za ratowane osoby, ale także za siebie i jeden za drugiego.

Brzemię odpowiedzialności.
Jeżeli jedziemy do pożaru i wkraczamy z aparaturą powietrzną w mocno zadymione pomieszczenie, to zawsze strażacy wchodzą we dwóch i… we dwóch powinni wyjść. Taka jest zasada.

Narażona jesteś na ciągłe niebezpieczeństwo.
Powiem, że chyba nie było akcji, która byłaby w pełni bezpieczna.

Potrzebna jest odwaga. Co tak najbardziej pociąga Cię w tej służbie?
Adrenalina!

Uważa się, że kobieta to macierzyństwo, ostrożność, bezpieczeństwo… Gdzie tu miejsce na adrenalinę?

To stereotyp, a stereotypy trzeba łamać. Jest równouprawnienie, więc domem i rodziną może się zajmować zarówno kobieta, jak i mężczyzna. Podobno kobiety kochają adrenalinę!

Jesteś przykładem równości płci.
Tak mi się wydaje.

Ognista dziewczyna do zadań specjalnych! Czym jeszcze powinien wyróżniać się strażak?
Poczuciem odpowiedzialności i chęcią niesienia pomocy ludziom. To trzeba mieć we krwi. Konieczna jest empatia i społecznikowski charakter, dzięki temu nie oczekujemy wynagrodzenia - wystarczy słowo „dziękuję” i uśmiech kogoś, komu udało się pomóc.

Samo bycie strażakiem ochotnikiem wiąże się z prestiżem. Myślę, że w społeczeństwie to najbardziej lubiana formacja.

Potwierdzają to wyniki tegorocznego plebiscytu na Strażaka Roku Pomorza i Kujaw, w którym zdobyłaś doskonałe miejsce.
Zajęcie pierwszego i siódmego miejsca w plebiscycie było miłym zaskoczeniem. Cieszę się, że ludzie doceniają moją pracę i że zawsze mogą na mnie liczyć.

Miałaś jakieś słabości, które przezwyciężyłaś, wstępując do straży? Strach?

Zawsze z dużym respektem odnosiłam się do ognia. Bo to jest żywioł, czasami nie do opanowania, ale strach można poskromić, mimo że wyobraźnia pracuje. Człowiek, jeżeli bardzo chce, to potrafi sobie udowodnić, że jest w stanie pokonać własne słabości i ograniczenia.

Strażak musi być wytrzymały fizycznie i psychicznie, by móc działać w ekstremalnych warunkach, w ogniu i w wodzie. W zeszłym roku przeszła przez gminę nawałnica. W ciągu trzech godzin było 13 zgłoszeń do zalanych posesji. Trzeba było pobiegać z wężami, wiadrami, łopatami.

Kobieta z pasją: Monika Błaszczak ratuje ludzi z pożarów
Grzegorz Olkowski

Silna słaba płeć?
Kiedyś usłyszałam od jednego ze strażaków ze straży państwowej, że kobieta nie nadaje się do straży, bo ma słabą psychikę, jest bardziej wrażliwa na krzywdę i po powrocie z akcji ratowniczej, zwłaszcza w której poszkodowane były dzieci, nie może się pozbierać. Wówczas mu odpowiedziałam, że gdyby to było prawdą, to nie mogłybyśmy pracować jako lekarki czy pielęgniarki! Byłaby to jakaś dyskryminacja. A przecież podczas zdarzeń z udziałem dzieci to kobieta przytuli, pocieszy, lepiej się zaopiekuje aniżeli mężczyzna. W wielu sytuacjach okazuje się, że mamy więcej atutów niż „silna płeć”. Przecież nie tylko przewaga siły fizycznej się liczy.

Myślę o paradoksie - z jednej strony wrażliwość na ludzkie nieszczęście, a z drugiej duża odporność psychiczna, żeby to wytrzymać.
To prawda, czasami nie można pokazywać swojej wrażliwości. Wyjeżdżając na akcję, trzeba być silnym, twardym…

…nie rozpłakać się?
Nieraz trzeba ukryć swoje emocje, swoją prawdziwą twarz. Jednak gdy jest już po wszystkim, to zdarzają się łzy. Nierzadko po dramatycznej akcji wszyscy wracamy w milczeniu. Każdy na nowo przeżywa tragedię. To zostaje. Najtrudniejsze są chwile, gdy poszkodowane są dzieci, ale świadomość, że jedziemy ratować czyjeś życie, daje siłę.

Słyszałam kiedyś taką myśl, że dla świata jesteśmy tylko ratownikami, ale dla ludzi, których ratujemy, jesteśmy całym światem.

Można ten stres odreagować? Masz na to sposób?
Najlepiej zająć się tym, co się lubi. Ja odreagowuję swoją pracą, mam dużo obowiązków w gospodarstwie oraz służbę w straży miejskiej w Toruniu. Gdy zajmę tym głowę, to przez chwilę nie myślę o trudnych zdarzeniach. Lubię też po akcji posłuchać głośnej muzyki.

Jesteście nie tylko do pożaru?
Bierzemy udział we wszelkich możliwych interwencjach. Zdarzyć się może dosłownie wszystko: nawałnica może zerwać dachy i zalewać gospodarstwa, mogą palić się przewody elektryczne… Bywają też mniej dramatyczne zdarzenia, takie jak usuwanie gniazd szerszeni czy os. Niedawno ratowaliśmy psa, który wbiegł na posesję i zablokował się w bramie. Rozcinaliśmy kratę, żeby go uwolnić.

Ściągacie koty z drzew?

Jeżeli pada takie pytanie, to śmieję się, czy ktoś widział kiedyś szkielet kota na drzewie?

Na kłopoty strażak. A poważnie?
Nasze interwencje to w 90 procentach zdarzenia losowe, a nie pożary. Wiele akcji związanych jest z wypadkami komunikacyjnymi. Każdy z nas jest strażakiem-ratownikiem. Mamy uprawnienia do udzielania pierwszej pomocy i kwalifikacje zbliżone do ratowników medycznych, ale oczywiście nie na tak wysokim poziomie. Dysponujemy specjalistycznym sprzętem technicznym, by móc jak najszybciej uwolnić z auta osobę poszkodowaną. Czasami liczą się sekundy!

Kobieta z pasją: Monika Błaszczak ratuje ludzi z pożarów
Grzegorz Olkowski

A jak rodzina reaguje na Twoją służbę, gdy w środku nocy wyruszasz na akcję?
Domownicy już się przyzwyczaili. Teść był w wojskowej straży, więc rozumie, o co chodzi.

Z mężem też nie ma problemu. Gdy jest alarm, to wyskakuje ze mną z domu, otwiera mi bramę, żebym szybciej wyjechała.

Gdyby teraz zawyła syrena albo gdybym dostała SMS o pożarze (w telefonie mam alarmowy motyw dzwonka - straż pożarną na sygnale), to w ciągu minuty jestem w remizie. Ostatnio, gdy biegłam do pożaru, to przegryzłam telefon. Trzymałam go w zębach, bo obie ręce miałam zajęte, w jednej torba, w drugiej bluza. Mąż jest bardzo wyrozumiały, wspiera mnie we wszystkich działaniach i myślę nawet, że czuje się ze mną bezpieczny. Wie, że tylko człowiek, który realizuje swoją pasję, jest szczęśliwy. A jak się kogoś kocha, to trzeba go wspomagać i podzielać jego pasje.

Nie mówi: „Moniko, za dużo sobie bierzesz na głowę”?
Czasami słyszę troskliwe rady, żeby choć trochę wyluzować, spasować, ale doskonale wie, że realizuję swoje marzenia i że się nie zmienię. Dodam też, że nie mam problemu z łączeniem obowiązków zawodowych i domowych ze służeniem w jednostce OSP.

Twoje obowiązki zawodowe też są związane ze służbą? Masz ciągotki do munduru?
Na co dzień pracuję w toruńskiej straży miejskiej. Zamiłowanie do munduru mam od najmłodszych lat. Pamiętam, że już w dzieciństwie najbardziej lubiłam zabawy w strażaków i policjantów (śmiech). I tak mi zostało.

Można powiedzieć, że zrealizowałaś dziecięce marzenie.
Udało się!

Nie śnią ci się pożary?
Właśnie nie, nie śnią. Może szkoda, bo ogień podobno zapowiada radość!

Monika Błaszczak

Strażak-ratownik, służy w jednostce Ochotniczej Straży Pożarnej w Papowie Biskupim, pow. chełmiński, przewodnicząca komisji rewizyjnej, odznaczona Brązowym Medalem „Za Zasługi dla Pożarnictwa”, odznaką „Strażak Wzorowy”, w tegorocznym plebiscycie Strażak Roku Pomorza i Kujaw zajęła pierwsze miejsce w pow. chełmińskim i siódme w województwie, społeczniczka (akcje DKMS dawców szpiku, „Ognisty ratownik – gorąca krew”), od 4 lat pracuje w straży miejskiej w Toruniu. Ma 30 lat, mieszka z mężem Radosławem w Papowie Biskupim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska