Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolizje na torze wyścigowym to normalna rzecz

Redakcja
Michał Jasiński ze swoim modelem subaru, który jest repliką rajdowego wozu Krzysztofa Hołowczyca
Michał Jasiński ze swoim modelem subaru, który jest repliką rajdowego wozu Krzysztofa Hołowczyca Jacek Smarz
Z Michałem Jasińskim, reprezentantem Subaru Poland RC Team oraz wielkim miłośnikiem motoryzacji, rozmawiamy o fenomenie minirajdówek.

[break]
Gdzie w fascynacji minirajdami kończy się zabawa, a zaczyna sport?
To wszystko dzieje się chyba w głowie. Dla mnie to przede wszystkim pasja. Jeśli lubisz to robić, to robisz to dla zabawy. Gdy pojawia się duże parcie na wygraną, zaczyna się rywalizacja. Kilka razy bywało, że podchodził do mnie po zawodach chłopak i z nieukrywaną satysfakcją pytał: "I co? Objechałem Pana". Najważniejsza jest radość, którą można czerpać z samej jazdy. Przy walce o puchary włącza się dodatkowo myślenie, aby jeszcze więcej wycisnąć ze swojego sprzętu.
Jak zaczęła się Pana przygoda z tymi modelami?
Nigdy nie byłem i nie jestem modelarzem. Nie mam cierpliwości, aby tworzyć i wciąż szukać nowych rozwiązań. Repliki samochodów składam sam z gotowych części, przywiązując szczególną wagę do tego, aby wizualnie były w stanie się obronić. Nie ukrywam, że lubię mieć ładny samochód, a dopiero potem staram się, aby dobrze jeździł. Dbam o detale.

PRZECZYTAJ:Po torze bez zahamowań

O nazwisko kierowcy, logo sponsorów. Robię wszystko, aby wyglądał jak rasowy rajdowy model. Miłością do tego sportu zaraził mnie mój kolega, Robert Małecki, który kiedyś przyniósł do pracy dwa takie auta. Zawsze o wiele bardziej od samej technologii intrygowało mnie to, że są tak bardzo podobne do prawdziwych samochodów.
Są idealnie odwzorowane?
To są repliki w skali 1:10. Kiedyś, gdy organizowaliśmy imprezę dla jednej z firm, poproszono mnie o przesłanie zdjęcie. Wysłałem. Po chwili zadzwonił telefon: "Panie Michale, prosiłam o przesłanie zdjęcia modelu, a nie samochodu". I rzeczywiście czasem na zdjęciach trudno je odróżnić. Jednak tak naprawdę praca nad tym, aby samochód był idealnie odwzorowany mija się z celem, ponieważ czasem po zawodach z takiego modelu nie zostaje zbyt wiele. To odróżnia nas od modelarzy, których efekty pracy stoją sobie latami spokojnie na półce i mają tylko ładnie wyglądać.
Na kilkunastu filmach w internecie widziałem, że raczej nie oszczędzacie swoich maszyn podczas zawodów?
Model, który bierze udział w zawodach wciąż musi być serwisowany. Pracy jest tyle, ile przy prawdziwym samochodzie. Walka na torze rollycrossowym jest czymś normalnym. Pamiętajmy, że samochody jadą bok w bok. Zderzenie dwóch modeli, dachowanie, wyrzucenie poza barierkę... Na torze dzieje się to wszystko, co podczas normalnych zawodowych wyścigów. Dzięki temu kibice mają ogromną frajdę. W rajdach, gdy uczestnicy startują w odstępach 60 sekund, nie ma już takiej zabawy. Można jedynie uderzyć przez przypadek w jakiś element toru. Jazda po torze szutrowym to dodatkowa atrakcja, efektownie wypadająca na zdjęciach.
Ile jest w Toruniu takich zapaleńców jak Pan?
Ponad dwudziestu, którzy regularnie biorą udział w zawodach. Toruń jest zresztą dość ciekawym miejscem, do którego ściągają zawodnicy z takich dużych ośrodków jak Warszawa, Poznań, Łódź. Torunianie przy okazji różnych takich większych imprez sportowych stanowią połowę całej stawki. Nasze zawody organizowane są przez Toruński Klub Motorowy. Funkcjonuje cała Toruńską Liga Rajdowa modeli zdalnie sterowanych. Kalendarz imprez można znaleźć na stronie: www.rc.tkm.torun.pl
Jak wyglądają koszty? Ile trzeba mieć środków, aby swobodnie poświęcić się takiej pasji?
Od 1,5 tys. zł w górę. Za taką sumę można już nabyć odpowiedni sprzęt z zapleczem technicznym, który będzie pozwalał nam na dalszą rozbudowę. Wymiana silnika, zmiana zawieszenia, karoserii, elektroniki, zabawa dyferencjałami... Samochód kupowany z myślą o udziale w zawodach to już wydatek 4-5 tys. zł. W sezonie zużywają się opony, pęka karoseria, padają zębatki. Wszyscy dziwią się, gdy opowiadam, że prędkość takich minirajdówek dochodzi do 100 km/h. Na YouTube widziałem nawet film, w którym zdalnie sterowany model wyprzedza prawdziwą corvettę.
Nie kusiło Pana, aby przesiąść się do prawdziwego rajdowego wozu?
Boję się dużych prędkości. Nawet modelami nie jeżdżę zbyt szybko, bo trudno jest czasem przewidzieć, co może się wydarzyć. Pomimo tego, miałem kiedyś okazję odbyć jazdę rajdowym samochodem, w którym za kierownicą siedział Krzysztof Hołowczyc. Jechał po szutrze z prędkością 160-170 km, przy której ja nie widziałem już drogi. Kierownicę trzymał podczas tej jazdy tylko lewą ręką. Był odwrócony twarzą do mnie i pytał: "I jak tam? Fajnie?".

Rajdówki w akcji

Najbliższe rajdowe zawody modeli zdalnie sterowanych odbędą się już 27 września na terenie Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego przy ulicy Polnej 109.
"Rajd sponsora" organizowany jest w ramach Rajdowych Mistrzostw Torunia. Weźmie w nim udział około trzydziestu zawodników z całej Polski. Będą ścigali się swoimi modelami po asfaltowej nawierzchni. Początek zawodów o godz. 10. Wstęp na imprezę jest wolny, a więc warto podejść choć na chwilę, aby na własne oczy przekonać się co potrafią rajdowe modele.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska