Komórka albo na komisariat

Czy policja łamie prawo podczas legitymowania nastolatków? Matki dwóch młodych mieszkańców starówki mówią, że tak. Twierdzą, iż ich synowie zostali potraktowani jak złodzieje.

Kilka dni temu dwóch nastolatków idących jedną z uliczek toruńskiej starówki zatrzymał wspólny patrol straży miejskiej i policji. Funkcjonariusze zażądali od chłopców, aby dali im do sprawdzenia swoje telefony komórkowe. Mundurowi chcieli dzięki numerom identyfikacyjnym aparatów skontrolować, czy nie są one kradzione.

- To uwłacza godności mojej i syna. Kontaktowałam się ze znajomym prawnikiem, który powiedział mi, że takie przeszukanie można przeprowadzić jedynie, gdy istnieje uzasadnione podejrzenie o popełnieniu przestępstwa - mówi matka jednego z kontrolowanych nastolatków. - Tu - moim zdaniem - takiej okoliczności nie było. Poleciłam synowi, żeby na drugi raz nie wdawał się w żadną dyskusję z policjantem, tylko od razu dał mu mój numer telefonu i ja sobie porozmawiam z tym funkcjonariuszem, bo przecież mój syn jest nieletni. Wiadomo: kontrolowanie nastolatków jest łatwiejsze niż na przykład usuwanie pijaków ze starówki.

<!** reklama>- Nie radziłabym rodzicom, by mówili dzieciom, że nie muszą się stosować do poleceń policjanta - mówi Wioletta Dąbrowska, rzecznik prasowa toruńskiej policji. - Funkcjonariusz w przypadku takiej sytuacji nie ma obowiązku kontaktowania się z matką nieletniego nastolatka. Kiedy na przykład nie będzie chciał pokazać, co ma w kieszeniach lub udostępnić komórki, to dla policjanta może być znak że ma coś do ukrycia. W takim przypadku rodzic musi liczyć się z tym, że może dojść do przeszukania nastolatka lub przewieziony zostanie do komisariatu. Wezwana tam będzie również rodzic i w jego obecności i tak dojdzie do przeszukania. To zapewne będzie dla wszystkich dodatkowy stres i strata czasu.

Policjanci tłumaczą również, że żądanie okazania telefonu komórkowego lub tego, co ma się w kieszeniach, dopuszczają przepisy ustawy o policji i przepisy wykonawcze do niej.