MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koncert Taylor Swift w Warszawie to ogromne przeżycie. Torunianie się nie zawiedli i już czekają na kolejny

Trzy wieczory na PGE Narodowym zarezerwowane były nie tylko dla Taylor Swift, ale przede wszystkim dla Swifties, czyli fanów wokalistki, którzy zjechali do Warszawy z różnych zakątków Polski i świata.
Trzy wieczory na PGE Narodowym zarezerwowane były nie tylko dla Taylor Swift, ale przede wszystkim dla Swifties, czyli fanów wokalistki, którzy zjechali do Warszawy z różnych zakątków Polski i świata. Nadesłane
Trzy wieczory na PGE Narodowym zarezerwowane były nie tylko dla Taylor Swift, ale przede wszystkim dla Swifties, czyli fanów wokalistki, którzy zjechali do Warszawy z różnych zakątków Polski i świata. Nie zabrakło tam mieszkańców Torunia, którzy bawili się świetnie i już wyczekują na kolejne koncerty.

Trzy koncerty po ponad trzy godziny

Warszawa przemieniła się w stolicę Swifties na co najmniej trzy dni. Od 1 do 3 sierpnia na PGE Narodowym koncerty grała Taylor Swift, amerykańska wokalistka, o której od wielu miesięcy mówi cały świat. Była to jej pierwsza wizyta w Polsce, w dodatku bardzo udana, bo trzy koncerty zostały wyprzedane. Wielu jej polskich fanów czekało na ten dzień nawet i ponad dekadę. I w końcu udało się spełnić marzenie – zobaczyć artystkę, wsłuchać się w największe przeboje i niejednokrotnie wzruszyć. To prawdziwy fenomen. Na trwającym ponad 3,5 godziny show zagrała ponad 45 piosenek, sprawiając, że tłum szalał, płakał i nie chciał opuszczać stadionu.

Ale nie tylko muzyczne widowisko robi wrażenie. Z tym wszyscy zdali się poniekąd oswoić, przez to, że wcześniej wyszedł film przedstawiający koncert, śledzono live’y w mediach społecznościowych i wymieniano się informacjami na fanowskich grupach na Facebooku czy pod specjalnymi hasztagami w serwisie X (dawniej Twitter). To, co zapiera dech w piersiach, to atmosfera, którą stworzyli fani wokalistki. Swifties pod stadionem gromadzili się już od wtorku, 30 lipca, kiedy tylko pojawił się merch artystki. Kupowano koszulki, plakaty, flagi, bluzy, bidony czy bransoletki.

Polecamy

Jedenaście er, jedenaście albumów

Przestrzeń przed PGE Narodowym przemieniła się w siedzibę Swifties w czwartek, 1 sierpnia. Już od wczesnych godzin porannych fani przybywali, by ustawić się w długich kolejkach do bram prowadzących na płytę. Nic dziwnego – każdy chciał mieć jak najlepsze miejsce i być jak najbliżej sceny, by obserwować widowisko i – być może – zostać zauważonym przez artystkę. Obserwowanie tego z boku przyprawiało o pozytywny zawrót głowy. Fani ubrani byli nie tylko w merch wokalistki, ale przede wszystkim w stworzone przez siebie stroje, które nawiązywały do poszczególnych jedenastu er (albumów wokalistki) lub strojów scenicznych.

Panowała bardzo pozytywna atmosfera, każdy się uśmiechał i wymieniał swoimi spostrzeżeniami. Na koncert zjechali ludzie nie tylko z Polski, ale także z różnych zakątków Europy i świata. Nie było barier, bo każdy miał jeden cel – świetnie się bawić i spełnić marzenie. Kilka godzin czekania na otwarcie bram trzeba było sobie jakoś umilić. Grano więc w karty, wymieniano się bransoletkami czy śpiewano ulubione utwory. Pozytywna atmosfera trwała do ostatniego dnia koncertu, czyli do soboty, 3 sierpnia.

Toruń pojechał na Taylor Swift

Wśród fanów nie zabrakło też torunian, którzy ruszyli do Warszawy na jeden, dwa lub trzy koncertowe dni. Dla każdego z nich było to spełnienie marzenia, nie tylko z życia dorosłego, ale przede wszystkim z lat dziecięcych. Zosia, która Taylor Swift słucha odkąd była w liceum, na koncert w Polsce czekała dziesięć lat.

– Nie mogłam się doczekać tego dnia. Nigdy nie zapomnę też czerwca zeszłego roku, kiedy trwała walka o kod umożliwiający zakup biletów. Udało się kupić na drugi koncert, choć wahałam się, czy nie wybrać pierwszego. Miałam miejsce na dolnych trybunach. Wszystko dobrze widziałam i słyszałam. Cały koncert stałam, choć nogi już bolały – opowiada ze śmiechem Zosia. – Przygotowywałam się do tego dnia od zakupu biletów. Poszłam na film o trasie, który był w kinach, słuchałam albumów, by nic mnie nie zaskoczyło podczas piosenek-niespodzianek i przygotowałam mnóstwo bransoletek do wymiany.

Emocje były różne. Od wielkiej ekscytacji po strach, czy na pewno wszystko się uda i czy autobus nie utknie w korku podczas jazdy na stadion. Zosia pojawiła się pod PGE Narodowym przed godz. 16.00. Do koncertu zostały ponad 3 godziny, ale chciała mieć czas, by porozmawiać, znaleźć swoje miejsce i cieszyć się z innymi ludźmi.

– Bransoletki to ważna tradycja dla Swifties. Gdy się nimi wymieniamy, nie tylko zyskujemy pamiątkę po koncercie, ale przede wszystkim pokazujemy, że wszyscy jesteśmy równi i że to nasz czas – mówi Zosia. – Nie bez powodu mówi się, że to bransoletki przyjaźni, bo wiele osób dzięki wymianie, poznaje też nowych ludzi. Potem można ze sobą pisać, wymieniać się wspomnieniami. Wszystko jest bardzo pozytywne.

Do tworzenia bransoletek przyjaźni fanów zainspirowała sama Taylor Swift. W piosence „You're on Your Own Kid" z jej albumu „Midnights" z 2022 r. pojawia się wers: »So make the friendship bracelets, take the moment and taste it«, co oznacza: „Więc zrób bransoletki przyjaźni, łap chwilę i smakuj ją". Trend ten na dobre zadomowił się wśród fanów na całym świecie.

Sarze Taylor Swift towarzyszy od szóstej klasy podstawówki, a udział w jej koncercie był jednym z jej największych marzeń. Na trzeci koncert wokalistki wybrała się z mężem, który co prawda Taylor lubi nieco mniej, ale i tak świetnie się bawił, słuchając i śpiewając ulubione piosenki.

– Bardzo cenię Taylor jako tekściarkę. Bilet kupiłam ponad rok temu. Mieliśmy miejsca na trybunach dolnych, jednak przez większość czasu staliśmy i się bawiliśmy – opowiada Sara. – Koncert ogromnie nam się podobał, mam wrażenie, że to było coś więcej niż koncert, to było bardzo efektowne show, widowisko z elementami musicalowymi. Po ostatniej piosence miałam łzy w oczach ze szczęścia – spełniłam swoje marzenie. Dodam, że choć koncert trwał 3,5 godziny, w ogóle się nie dłużył ani nie nudził, podzielony na poszczególne ery sprawiał wrażenie misternie przygotowanego spektaklu.

Sara na koncert Taylor stworzyła specjalny strój, który nawiązywał do ery i albumu „RED”. Napis na koszulce nawiązywał do piosenki „22” oraz do stroju scenicznego Swift.

Julia z Taylor Swift związana jest nieco krócej. Słuchać jej zaczęła dopiero po wypuszczeniu albumu „Midnights” w 2022 roku. Z początku nastawiona była do niej sceptycznie, ale odkąd rozpoczęła się trasa The Eras Tour, oszalała i zagłębiła się w życie i twórczość wokalistki.

– Oczywiście, że musiałam powalczyć o kod na koncert! Gdyby ktoś kiedyś zapytał mnie, czy będę płakać, wychodząc z koncertu Taylor Swift, wyśmiałabym go. Ale tak się stało. Po ostatniej piosence nie chciałam opuszczać stadionu. Byłam na pierwszym koncercie i to było tak niesamowite przeżycie, że zastanawiałam się, czy nie zdobyć biletów na kolejne – opowiadała Julia. – Do albumu „Midnights” prawie wcale jej nie słuchałam, nie trafiały do mnie jej teksty, ale gdy zaczęłam je analizować, odkryłam w nich cząstkę siebie i zrozumiałam, że to taka sama dziewczyna jak ja i że przeżywa podobne emocje.

Polecamy

„Nigdy, przenigdy”

Każdy koncert Taylor Swift miał taki sam plan – zaczynał się od ery „Lover”, a kończył na erze „Midnights”. Nie zabrakło jednak niespodzianek, na które czekał każdy fan. Pierwszą z nich z pewnością było polskie przywitanie. Taylor powitała tłum słowem „Cześć” na pierwszym koncercie, a na dwóch pozostałych wypowiedziała „Siema”. Fani rozszaleli się wówczas z ekscytacji. Za każdym razem mówiła także „Warszawa”, a nie „Warsaw”, co było miłym akcentem. Nie zabrakło także słów „Miło Was poznać”, „Dziękuję” czy „Wszystko dobrze?”. I choć nie wydaje się to niczym wyjątkowym, dla polskich fanów był to prawdziwy ukłon.

Furorę zrobił jednak jeden z tancerzy wokalistki. Podczas piosenki „We are never getting back together” wypowiada frazę „like ever”. Na każdym z trzech polskich koncertów wybrzmiała jednak ona po polsku. Przetłumaczono ją na „Nigdy, przenigdy!”, „Żartujesz?!” oraz „Chyba śnisz!”. Słowa te były niemałą niespodzianką i wywołały prawdziwą euforię podczas koncertu. Fani jeszcze bardziej się rozszaleli i poczuli, że koncert naprawdę odbywa się w Polsce.

– To było prawdziwe zaskoczenie! – mówiła Joanna, która wybrała się na drugi i trzeci koncert Taylor Swift w Warszawie. – Bardzo ładnie to zabrzmiało. No i było prawdziwą niespodzianką. Szkoda, że to już koniec. Nie wiadomo teraz, na co czekać.

Na koncercie nie zabrakło także piosenek-niespodzianek, które są spoza repertuaru granego przez artystkę. Każde show dostało inny miks czterech piosenek. Dla wielu fanów było to spełnienie kolejnego marzenia. Debatowali między sobą, jakie piosenki się pojawią. Wyliczali na podstawie odbytych już koncertów i tworzyli swoje teorie na ten temat. Do końca trasy The Eras Tour zostało 16 występów. W Europie Taylor Swift zagra jeszcze we Wiedniu i w Londynie. Później trasa wraca do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Trasa rozpoczęła się 17 marca 2023 roku. Ostatni koncert zaplanowano na 8 grudnia br. Łącznie odbędą się 152 koncerty.

I choć wiele osób fenomenu Taylor Swift nie rozumie, nie da się zaprzeczyć, że jest to fenomen, i to na skalę globalną. Przez piosenki Taylor Swift wiele osób odkrywa siebie i może poczuć to samo, co ona. Towarzyszą w chwilach miłych i smutnych, na każdym etapie życia. Polscy fani na koncert wokalistki czekali latami i już zastanawiają się, kiedy będzie kolejny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Q&A FABIJANSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska