Zobacz wideo: Kalkulator kolejki szczepionkowej Covid-19.
Dramat w Szpitalu Miejskim w Toruniu
Na początku pandemii w Specjalistycznym Szpitalu Miejskim w Toruniu odkryto największe wówczas w mieście ognisko koronawirusa. Zakażenie stwierdzono u 51 osób: pracowników i pacjentów. Tylko spośród pacjentów oddziału hematologii zmarło 5 osób. Dramaty niektórych z nich opisywaliśmy w "Nowościach" (szczegóły dalej). Zmagające się z ciężkimi schorzeniami hematologicznymi osoby zostały zarażone koronawirusem i były w dramatycznych okolicznościach transportowane do szpitala w Grudziądzu.
Niektórzy pacjenci przed zgonem zarazili członków rodziny. Pod adresem toruńskiej lecznicy padały poważne zarzuty: złej organizacji, niedochowania reżimu sanitarnego, a w efekcie narażenia chorych.
"Także nieumyślne spowodowanie śmierci"
To właśnie zawiadomienia rodzin zmarłych pacjentów doprowadziły do wszczęcia śledztwa, które z Torunia szybko przeniesione zostało do specjalistycznej komórki ds. błędów medycznych w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku. Nadzoruje je doświadczony śledczy - dr Michał Gabriel-Węglowski. Śledztwo toczy się intensywnie ósmy miesiąc.
- W sprawie tej wpłynęło 8 zawiadomień o popełnieniu przestępstwa. Dotyczą one 7 osób, spośród których 5 zmarło. Śledztwo toczy się w kierunku sprowadzenia w okresie od 2 marca 2020 roku do 6 kwietnia 2020 roku niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób na terenie szpitala miejskiego w Toruniu w postaci spowodowania zagrożenia epidemiologicznego – zarażenia wirusem Sars-CoV-2 (art. 165 par. 1 pkt 1 kk). Ale czynności wykonywane są również pod kątem ewentualnego zaistnienia innych czynów: umyślnego narażenia zdrowia i życia ludzi przez osoby zobowiązane do opieki nad nimi oraz nieumyślnego spowodowania śmierci - przekazuje prokurator Marzena Muklewicz, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
Warto przeczytać
Śledczy ciągle jeszcze gromadzą materiał dowodowy. Jak przekazuje prokurator, do dziś (28.01) przesłuchano już kilkudziesięciu świadków. Byli to między innymi zawiadamiający o przestępstwie członkowie rodzin, personel medyczny, kadra zarządzająca Specjalistycznym Szpitalem Miejskim w Toruniu, a także pacjenci. Przesłuchiwani byli oni w Gdańsku oraz innych miejscowościach, np. w Bydgoszczy, w ramach pomocy prawnej.
Jak dowiedziały się "Nowości", śledczy napotkali na trudności w przesłuchiwaniu pacjentów Oddziału Hematologii. Ciężkie schorzenia uniemożliwiały niektórym stawienie się na przesłuchanie. Mimo wszystko prokuratura zapewnia, że krok po kroku zmierza do finału.
Przesłuchania świadków bez udziału pokrzywdzonych
Rzeczniczka gdańskiej prokuratury przekazuje też, że w sprawie zgromadzono już liczną dokumentację, w tym medyczną ze szpitali w Toruniu i Grudziądzu oraz dokumentację związaną z reakcją szpitala na zagrożenie epidemiologiczne.
- Pozyskana na tym etapie dokumentacja jest kompletna i podlega aktualnie analizie - dodaje prokurator Marzena Muklewicz.
Mimo upływu ośmiu miesięcy śledztwa, nie powołano w nim jednak dotąd żadnych biegłych i nie zlecono im wykonania specjalistycznych ekspertyz. Pozyskano natomiast informacje specjalistyczne z innych organów, w tym stanowiska konsultantów medycznych krajowych i wojewódzkich z dziedziny hematologii i chorób zakaźnych, a także raport sanepidu.
Obejrzyj także: Sanepid wlepia kary, sąd je umarzają
Nieoficjalnie "Nowości" dowiedziały się, że niektórzy adwokaci reprezentujący rodziny zmarłych pacjentów chcieli brać udział w przesłuchaniach świadków. Prowadzący śledztwo prokurator dr Michał Gabriel-Węglowski wykluczył jednak taką możliwość. Powód? "Sytuacja taka wpływa negatywnie na swobodę wypowiedzi". Prokurator zachęcił jednak pełnomocników prawnych do zgłaszania propozycji pytań do świadków. Zaznaczył też, że możliwe jest wnioskowanie o przesłuchania uzupełniające. Chodzi m.in. o pytania do dyrekcji szpitala czy personelu medycznego. Śledztwo zostało przedłużone do maja 2021 roku.
Tragedie pacjentów i ich rodzin w Toruniu
Wspomniane zgony dotyczą pacjentów szpitala przy ul. Batorego, zakażonych koronawirusem, których ze względu na krytyczny stan przetransportowano do jednoimiennego szpitala zakaźnego w Grudziądzu. Jedna z takich osób była pani Małgorzata, która zmarła 6 kwietnia 2020 roku. Jej historię ze szczegółami przedstawiliśmy w reportażu "Śmierć bez kondolencji. Historia Małgorzaty z Torunia", opublikowanym w piątkowym Magazynie "Nowości".
Torunianka miała zaledwie 41 lat, była dializowana przez trzy dni przy ul. Batorego. Najbliższe jej osoby - matka i nastoletnia córka, z którymi mieszkała pod jednym dachem - koronawirusem się nie zaraziły. Mobilność kobiety przed zachorowaniem i zgonem ograniczała się do trasy dom - centrum dializ przy szpitalu na ul. Batorego. W dokumentacji medycznej jasno odnotowano, że "1 kwietnia miała pośredni z osoba zakażoną". - Stąd uzasadnione podejrzenie, że zakaziła się właśnie w placówce medycznej, wskutek panujących tam zaniedbań - mówił nam adwokat Michał Wiechecki, reprezentujący rodzinę pani Małgorzaty.
Warto przeczytać
Kolejna zmarła pacjentka to matka pana Tomasza z Torunia. Ta 67-letnia kobieta przez trzy tygodnie walczyła o życie w grudziądzkiej lecznicy przez trzy tygodnie. Niestety, skończyło się dramatem. Co go poprzedziło? Mężczyzna chorą na białaczkę limfocytową mamę zawiózł do szpitala w Toruniu 30 marca. Kobieta nie była w stanie zagrożenia życia, a jej pobyt w szpitalu miał się wiązać z poznaniem nowego lekarza hematologa (wcześniej leczyła się w Grudziądzu, w którym wiosną ub.r hematologię zamknięto).
- Normalnie wszedłem z mamą na oddział przy ul. Batorego. Tak samo było drugiego dnia, gdy wypisano ją do domu. Nikt nie informował nas wówczas o podejrzeniu zakażenia koronawirusem w tym szpitalu - relacjonował pan Tomasz.
O przewiezieniu 30 marca do Grudziądza tzw. pacjentki "zero" ze szpitala przy ul. Batorego, u której było podejrzenie zakażenia, dowiedział się dopiero 1 kwietnia z "Nowości". Nie może pojąć, dlaczego jego mamę w takiej sytuacji przyjęto na oddział przy Batorego. On również złożył zawiadomienie do prokuratury.
Szpital miejski nie czuje się winny
Podkreślmy, że dyrekcja toruńskiej lecznicy kilkakrotnie publicznie zapewniała, że przestrzegała i przestrzega reżimu sanitarnego, a moment wykrycia pierwszego zakażenia koronawirusem skutkował natychmiastowym wdrożeniem procedur zalecanych przez WHO i sanepid. Winna żadnych zaniedbań się nie czuje.
Miejski szpital w Toruniu jest jedną z kilku placówek medycznych w kraju, którą w kontekście koronawirusa zajmują się śledczy. Prokuratura Okręgowa w Radomiu zajęła się zakażeniami w szpitalu w Grójcu. Wielkopolski NFZ sam zażądał, by prokuratura przyjrzała się licznym zakażeniom w lecznicy w Krotoszynie. Z kolei gdańska prokuratura sprawdza prawidłowość postępowania dyrekcji tamtejszego 7. Szpitala Marynarki Wojennej, która odmówiła przyjęcia zakażonych z DPS-u.
Do tematu będziemy wracali.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?