- Orzeczenie TSUE jest wybitnie pro konsumenckie. Dostosować się będą musiały do niego w Polsce i całej Europie m.in. znane sieci drogeryjne, które dotąd np. amerykańskie kosmetyki sprzedawały bez takiego opisu na opakowaniu. Owszem, wywoła to skutki organizacyjne i ekonomiczne: np. konieczność przepakowania kremów, albo oklejenia ich informacjami. Każdy klient uzyska jednak od razu informację, na którą zasługuje przede wszystkim jego zdrowie - podkreśla adwokat Aleksandra Chołub.
To determinacja tej toruńskiej prawniczki, reprezentującej właścicielkę salonu kosmetycznego z Torunia, doprowadziła do tej prawdziwej kosmetycznej rewolucji. Wyrok TSUE z 17 grudnia 2020 roku to wykładnia prawa, do której dostosować się muszą wszystkie unijne kraje. Jak to się stało, że toruńska historia trafiła aż do Luksemburga?
Polecamy
Pani Anna, właścicielka salonu, kupiła za 3000 zł amerykańskie kosmetyki, od polskiego dystrybutora. Do tego - katalogi.
- Na kremach, pudrach i innych specyfikach nie było polskiego opisu: działania, składu, ostrzeżeń.
- Były tylko symbole, odsyłające do katalogu.
- Było to nie tylko niezgodne z polskimi przepisami konsumenckimi, ale i nie podobało się klientkom.
Pani Anna chciała towar zwrócić, ale firma odmówiła. Torunianka wkroczyła więc na drogę sądową. Ostatnim jej etapem był Sąd Okręgowy w Warszawie, który mając wątpliwości, wysłał tzw. pytania prejudacjalne do TSUE. A ten orzekł, jak piszemy na wstępie.
Brak opisu kosmetyku. Zaczęło się od szkolenia
Prześledźmy po kolei, jak to z tymi amerykańskimi kosmetykami było. Historia zaczęła się od szkolenia, na które pani Anna pojechała. Prezentowano na nim wspomniane kremy, pudry, maseczki i tym podobne specyfiki, służące pielęgnacji kobiecej urody. Toruniance przypadły one do gustu i kupiła ich zapas do swojego salonu kosmetycznego.
Zobacz wideo: Ile zarabiają Polacy w mikrofirmach?
Niestety, w tak zwanym praniu okazało się, że brak opisu kosmetyku na jego opakowaniu w języku polskim to wada takiego towaru. Nie tylko prawna (bo przecież polskim konsumentom rodzime przepisy gwarantują taka informację), ale i czysto biznesowa - klientkom brak takiej informacji jest nie w smak. Kosmetyki były opatrzone tylko symbolami, które odsyłały do opisu po polsku w katalogu. Z tego powodu pani Anna postanowiła rozwiązać umowę z dystrybutorem.
Dystrybutor nie chciał jednak zwrócić pieniędzy, więc właścicielka salonu go pozwała do sądu. -Sprawa nie trwała krótko i nie skończyła się w pierwszej instancji, bo orzeczenie tej nas nie satysfakcjonowało - podkreśla adwokat Aleksandra Chołub, która reprezentuje prawnie toruniankę.
Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Najpierw sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Warszawie (dlatego w stolicy, że tam mieści się siedziba firmy). Warszawski sąd oddalił pozew. Uznał bowiem, że właścicielka salonu nie była w stanie wykazać, że nie wiedziała o tym, że produktom nie towarzyszyły wskazówki w języku polskim. Do tego stwierdził, że na opakowaniu każdego kosmetyku widniał symbol odsyłający do informacji zawartych w katalogu.
Polecamy
W wyniku wniesionej apelacji sprawa trafiła przed Sąd Okręgowy w Warszawie. Ten zakwestionował ocenę sądu pierwszej instancji mówiąca o tym, że prawidłowym oznaczeniem kosmetyków było odesłanie do katalogu. Sąd miał jednak wątpliwości co do wykładni unijnego prawa, więc zawiesił postępowanie i zwrócił się z pytaniami prejudycjalnymi. Te właśnie trafiły do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu (TSUE).
17 grudnia 2020 roku TSUE wydal wyrok w tej sprawie, który stanowi teraz obowiązującą wykładnie prawna na terenie całej Unii Europejskiej.
Co dokładnie mówi wyrok TSUE?
- Informacje dotyczące zastosowania (funkcji) kosmetyku, jego składu oraz szczególnych środków ostrożności przy stosowaniu produktu nie mogą być zawarte w katalogu firmowym, do którego odsyła symbol.
- Powinny się one znaleźć na opakowaniu zewnętrznym lub pojemniku produktu.
- Natomiast użyty język musi być zrozumiały dla konsumentów, ponieważ wymaga tego ochrona ich zdrowia, czyli - musi to być język ojczysty. Do tego sprowadza się wyrok TSUE.
Trybunał zwrócił uwagę na treść art. 19 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady nr 1223/2009 z 30 listopada 2009 r. dotyczącego produktów kosmetycznych. Przepis ten ustanawia wymóg umieszczenia na pojemnikach i opakowaniach zewnętrznych produktów kosmetycznych nieusuwalnych, łatwych do odczytania i widocznych informacji dotyczących ich funkcji. Powinna ona w sposób jasny wyjaśniać zastosowanie i sposób używania produktu, aby konsument mógł z niego bezpiecznie skorzystać.
TSUE zaznaczył, że opis kosmetyku może być umieszczony albo bezpośrednio na opakowaniu, albo na naklejce, owijce czy ulotce do niego dołączonej.
- W tej czy innej formie, towarzyszyć musi jednak samemu produktowi kosmetycznemu - podsumowuje adwokat Aleksandra Chołub z Torunia.
Dodajmy, że przyznał, iż powoduje to trudności natury organizacyjnej i finansowej: wiąże się z z koniecznością tłumaczenia i ponownego oznakowania, a nawet przepakowania kosmetyków. Niemniej jednak koszty z tym związane nie mogą zostać uznane za przyczynę uzasadniającą niepełne oznakowanie produktu na pojemniku i opakowaniu zewnętrznym. Ochrona zdrowia konsumenta zachowana jest dopiero wtedy, gdy może on odczytać łatwo i zrozumieć ważne informacje.
WARTO WIEDZIEĆ:
TSUE - Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu dokonuje obowiązujących wykładni prawa unijnego. Jego wyroki obowiązują sądy poszczególnych państw UE w linii orzeczniczej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?