Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kozak na morzu

Roman Such
W Albumie wielokrotnie przypominaliśmy, że pierwsze morskie kadry kształcono w Toruniu. Stanisław Kozak był jednym z nielicznych absolwentów, który na stałe związał się z naszym miastem.

W Albumie wielokrotnie przypominaliśmy, że pierwsze morskie kadry kształcono w Toruniu. Stanisław Kozak był jednym z nielicznych absolwentów, który na stałe związał się z naszym miastem.

<!** Image 3 align=none alt="Image 200418" sub="Stanisław Kozak za sterem ORP „Iskra”">

W rozmowie dla „Nowości” w czerwcu 1997 roku wspominał, jak z chłopaka z Małopolski stał się wilkiem morskim.<!** reklama>

- W moim gimnazjum w Rzeszowie leżał prospekt toruńskiej szkoły morskiej - wspominał. - Pójdziemy i będziemy pływać na morzach, namawiał mój bliski kolega. Stopowałem go, że nic z tego nie wyjdzie. bo trzeba zdać egzamin z francuskiego, a my przecież w ogóle nie znamy tego języka.

Jednak i na to znalazła się rada. Obu chłopców w półtora miesiąca nauczyła tego języka pewna Francuzka.

W obcym mieście

W lipcu 1927 r. Stanisław Kozak po raz pierwszy przyjechał do Torunia.

- To było dla mnie zupełnie obce miasto. Nigdy nie byłem dalej niż w okolicach Krosna. W domu było siedmioro dzieci. Rodzina utrzymywała się ze skromnej pensji ojca - dozorcy więziennego.

Podczas badań lekarskich lekarz mjr Wieńczysław Doński (także bohater naszych albumowych opowieści) podejrzewał gruźlicę u kandydata na wilka morskiego. W końcu uwierzył, że ta jego niebywała chudość to rezultat intensywnego uprawiania sportu.

Egzaminy zdawano w sali gimnastycznej. Z setki kandydatów miały wyłonić trzydziestkę szczęśliwców. Kozak zdał najlepiej. Po czym trafił „w ramiona” porucznika Aleksandra Bruśnieckiego, prawej ręki komendanta kmdr. Karola Korytowskiego. Bruśniecki potrafił wydusić z młodego wojska siódme poty. Często ćwiczyli na dawnym, rozebranym już stadionie Apatora, który przed wojną należał do wojska.

Ćwiczono też przy samych Koszarach Racławickich. Pewnego razu podczas rzucania ćwiczebnym granatem ten z rąk Kozaka poleciał tak daleko, że wylądował w rejonie dzisiejszej Doliny Marzeń. Rzut był daleki, ale granatu - co było wielką stratą, wszak brakowało sprzętu do ćwiczeń - nie udało się odnaleźć.

Ucieczka przed Katyniem

Podczas szkolnego rejsu na ORP „Iskra” 14 października 1928 roku na kanale La Manche polski okręt został staranowany przez norweski frachtowiec „Gray County”, który wbił się w burtę i zniszczył m.in. radiostację. Czterech podchorążych wdrapało się po grotmaszcie na dziób „norwega” i dotarło na jego mostek uniemożliwiając mu ucieczkę. Jedynym ze śmiałków był Stanisław Kozak. Zostali oskarżeni o niesubordynację, wszak działali bez rozkazu. Jednak na ich skazanie nie znaleziono odpowiedniego paragrafu.

Po trzech latach i trzech miesiącach nauki 15 sierpnia 1930 roku Stanisław Kozak z bosmana podchorążego stał się podporucznikiem w korpusie morskim oficerów Marynarki Wojennej. Zajął 9. lokatę spośród 17 kończących wraz z nim toruńską morską akademię.

Pływał jako oficer wachtowy m.in. na ORP „Wicher”, „Czajka”. W latach 1933/34 odbył 9-miesięczny kurs wychowania fizycznego w CIWF Warszawie, awansował na porucznika i... po raz drugi los rzuca go do Torunia. Został instruktorem wychowania fizycznego w swojej macierzystej uczelni.

We wrześniu 1939 roku po rocznym pobycie szkoły w Bydgoszczy, przeniesiono ją do Pińska, a w dwunastym dniu wojny rozwiązano.

- Nie wiedzieliśmy, co z nami będzie. Błąkaliśmy się po lasach, Była z nami część Marynarki Wojennej z kontradmirałem Czernickim. Były żony i dzieci - opowiadał naszemu reporterowi.

- W końcu postanowiliśmy się poddać. Nasza delegacja pojechała do Równego. Przyjechali oficerowie Armii Czerwonej. Wszystkich nas spisali i oświadczyli, że interesują ich tylko oficerowie. Nazajutrz miały przyjechać po nich autobusy.

Niektórzy postanowili jednak uciekać. Wśród nich Kozak wraz z żoną i trzyletnią córeczką. Ruszyli o świcie, zanim pojawili się Rosjanie. Uratowali życie.

W 1943 roku w jednej krakowskich gazet Stanisław Kozak natknął się na listę katyńską. Wśród rozstrzelanych znalazł nazwiska m.in. kwatermistrza kpt. Tadeusza Kargego, dowódcy oddziału szkolnego kpt. Bronisława Lubinkowskiego, kontradmirała Xawerego Czernickiego.

Toruń portem docelowym

Stanisław Kozak razem z żoną, córką i 17 dziećmi kadry dotarł do Lwowa. Tam został aresztowany. Ukrywał, że jest oficerem, podając się za kinooperatora.

Po repatriacyjnej wymianie z Niemcami trafił do Przemyśla, a potem do rodzinnego Rzeszowa. Po wojnie przez jakiś czas był nauczycielem wychowania fizycznego, ale za namową żony, której ojciec przed wojną był w Toruniu kupcem i posiadał też kino „Pallas” (późniejszy „Bałtyk”), po raz trzeci przyjechał do Torunia. Tym razem na stałe.

Początkowo prowadził niewielki sklepik, a potem, do przejścia na emeryturę pracował w Banku Rolnym. W 1992 roku uczestniczył w odsłonięciu tablicy pamiątkowej na murze swojej Szkoły Marynarki Wojennej.

Porucznik mar. Stanisław Kozak zmarł 25 października 1998 roku w wielu 90 lat. Był jednym z najstarszych absolwentów toruńskiej morskiej uczelni i jednym z nielicznych, który w naszym mieście znalazł swój port docelowy. Stanisława Kozaka i Jego Kolegów przypominać będzie skwer Oficerskiej Szkoły Marynarki Wojennej, jaki w tym tygodniu zostanie otwarty w pobliżu Koszarach Racławickich.

Podziękowania dla Bogusława Uziembły za pomoc w przygotowaniu artykułu, Winicjusza Szulca, który przed laty dla „Nowości” rozmawiał ze Stanisławem Kozakiem. Zdjęcia ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Toruniu i albumowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska