Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Książka podpowie, jak żywić się według znaków zodiaku

Marcin Kalk
Janina Mazurkiewicz: - Lubię kupować książki, które prezentują coś nowego, czego dotąd nie znałam.
Janina Mazurkiewicz: - Lubię kupować książki, które prezentują coś nowego, czego dotąd nie znałam. Grzegorz Olkowski
Rozmowa z Janiną Mazurkiewicz, byłą szefową Domu Kopernika, kolekcjonerką książek kucharskich

Jaki tytuł otworzył Pani niebywały księgozbiór?
Książki zbieram już od czwartego roku życia. Wówczas, w 1939 roku, dostałam swój egzemplarz „Koziołka Matołka”, z którym nie rozstawałam się nawet wtedy, gdy wybuchła wojna i musieliśmy wraz z rodziną przeprowadzić się do Generalnej Guberni, w okolice Nowego Sącza. W tamtym okresie tata przywoził mi z Krakowa wiele książek i to właśnie on zainteresował mnie literaturą. Obecnie mój księgozbiór liczy ponad 2000 książek. Można wśród nich znaleźć blisko 300 biografii, a także około 200 książek poświęconych kulinariom.
Ile z tych książek kulinarnych trafiło na wystawę prezentowaną obecnie w Bibliotece Głównej UMK?
Na wystawie umieściłam ponad 150 z nich. Dwie, w tym książkę Marii Disslowej, musiałam na tę okazję wypożyczyć z Muzeum Okręgowego, by zachować ciągłość ekspozycji, gdyż nie posiadam ich w prywatnej kolekcji. Wciąż jednak na nie poluję.
Ekspozycję otwierają ręcznie spisane przepisy autorstwa Pani mamy. Czy ona pasjonowała się kulinariami?
Kiedyś to była pasja wszystkich mam. Dawniej bowiem ludzie nie mogli pozwolić sobie na kupowanie książek kucharskich, więc przepisy spisywano odręcznie i przekazywano sobie nawzajem, często zmieniając nieco instrukcje, by innej gospodyni potrawa nie wyszła już tak dobrze. Pamiętam, że moje ciotki skończyły kurs kulinarny prowadzony przez siostry zakonne w Starym Sączu i jedna z nich gotowała fenomenalnie. Mama interesowała się bardziej słodkościami i tortami.
Jak weszła Pani w posiadanie pierwszej książki z tej kolekcji?
Kupiłam ją w 1954 roku z funduszy stypendialnych. Była to gruba księga zatytułowana „Kuchnia polska”, którą często odwiedzałam na wystawie w księgarni, aż w końcu postanowiłam sobie ją sprawić. Mniej więcej w tym samym czasie zaczęłam także samodzielnie gotować. Dopóki studiowałam, żywiłam się w toruńskim akademiku, jednak po skończeniu edukacji na uniwersytecie przeniosłam się na stancję. Ponieważ jakość niektórych stołówek w Toruniu pozostawiała wiele do życzenia, założyłam wraz z siostrą i znajomymi pewnego rodzaju spółdzielnię kulinarną, która polegała na tym, że składaliśmy się po 3 zł na jedzenie i gotowaliśmy wspólne obiady.
Książki kucharskie zbiera Pani nieprzerwanie do dziś?
Obecnie książek kucharskich wychodzi bardzo dużo i, niestety, często nie mają w sobie nic twórczego, powielają jedynie znane już przepisy. Lubię kupować książki, które prezentują coś nowego, czego dotąd nie znałam. Chętnie nabywam również książki kucharskie napisane przez znane osoby związane ze sztuką kulinarną, np. Roberta Makłowicza, Magdę Gessler, Karola Okrasę. Od kilkunastu lat nastawiona jestem także na zdrową kuchnię - na wystawie umieściłam też pozycje prozdrowotne.
Duży wpływ na Pani pasję zbierania książek kulinarnych musiały wywrzeć liczne podróże…
Tak, zwiedziałam prawie wszystkie kontynenty i zawsze korzystałam z możliwości próbowania potraw charakterystycznych dla miejsc, w których byłam. Oprócz książek kucharskich, kolekcjonuję także przyprawy, dlatego po powrocie z danego kraju mam zwyczaj zapraszania znajomych na kolację, podczas której opowiadam o podróży.
Kuchnia którego kraju najbardziej Pani odpowiada?
Lubię dania bogate w jarzyny, dlatego bardzo smakuje mi kuchnia włoska i grecka. Przepadam także za potrawami meksykańskimi i marokańskimi. Nie lubię natomiast kuchni tłustej, takiej, jaką preferują Niemcy. Nigdy także nie zasmakowałam w daniach pochodzących z Litwy. Czasem jednak trzeba zjeść coś, na co wcale nie ma się ochoty. Taka sytuacja przytrafiła mi się w Japonii, kiedy podano słodko-winny sos z małymi żyjątkami, które wyglądały jak wszy. Trzeba było go jednak posmakować, by nie obrazić obyczajów kulturowych Japończyków.
Na wystawie zobaczyć można także przykłady kuchni „niekonwencjonalnej”. Jak to rozumieć?
Są to chociażby książki, które tłumaczą, jak należy żywić się według znaków zodiaku. Jest też książka prezentująca kuchnię według danej grupy krwi. W tym samym dziale znajdują się również książki uczące, jak gotować dobrze, a wydawać mało pieniędzy. Należy także wspomnieć, że część wystawy poświęcona jest kuchni biblijnej. Jest tam kuchnia papieska, a także sekrety kulinarne różnych klasztorów i mnichów. A ci lubili sobie dogadzać!
Czy zbierając te książki, udało się Pani dowiedzieć, co jadał Mikołaj Kopernik?
Zachował się zaledwie jeden przepis autorstwa Kopernika, który pochodzi z IV wydania „Opera omnia”. Naszego astronoma, gdy pełnił funkcję administratora dóbr kapitularnych w Olsztynie, zaintrygował fakt, że piekarze oszukują na chlebie, dodając złą mąkę. Opracował więc w 1531 roku własną recepturę wypieku chleba. Jednakże tego, co dokładnie jadał Kopernik, możemy się jedynie domyślać na podstawie ogólnej wiedzy na temat kuchni tamtych czasów. Niemniej jednak największym szczęściem dla Torunia pozostaje fakt, że mimo upływu lat zachowało się wiele oryginalnych przepisów na pierniki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska