Mały Jaś z Torunia ma dopiero dwa lata, a jego krótkie życie naznaczone jest niewyobrażalnym cierpieniem. Chłopiec spędził kilka miesięcy w szpitalu, a jego stan kilkakrotnie był krytyczny. Przyszedł na świat ze złożoną wadą serca HLHS, która oznacza dokładnie posiadanie tylko połowy tego narządu.
Jego rodzice - Monika i Łukasz Łuczyńscy- chwile zwykłego rodzinnego szczęścia policzyć mogą na palcach jednej ręki. A teraz znów muszą walczyć o życie swojego syna.
- Jaś przeszedł dwie operacje w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Niestety, do trzeciej, która jest koniecznością, nie został zakwalifikowany - opowiada Monika Łuczyńska. - Polscy lekarze się jej nie podejmą m.in. ze względu na zwężoną aortę i tętnice płucne.
Polecamy: Kiedy można nie przyjąć mandatu? Sprawdź!
Rodzicom Jasia nie pozostawiono wyboru. Zaczęli szukać pomocy dla syna poza granicami kraju. Szybko trafili na klinikę w niemieckim Munster, gdzie pracuje słynny polski kardiochirurg prof. Edward Malec.
- Dostaliśmy od niego pozytywną odpowiedź. Profesor Malec zrobi tę operację jeszcze w tym roku. Otrzymaliśmy szansę, której w Polsce już nie mamy - cieszą się rodzice.
Na ten cel potrzeba jednak 150 tys. zł. Zbiórkę na rzecz Jasia prowadzi Fundacja Siepomaga. Ta prowadzona będzie do 10 listopada.
Polecamy:
Jaś, którego wadę zdiagnozowano już w okresie prenatalnym, od początku był pod opieką specjalistów. Przyszedł na świat w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi i w drugim tygodniu życia trafił na salę operacyjną. Tamten czas jego mama wspomina jako najgorszy koszmar.
- Syn spędził dwa tygodnie na oddziale kardiochirurgicznym, leżąc z otwartą klatką piersiową pod respiratorem. Nie mogliśmy go dotknąć, przytulić. Mogliśmy tylko stać bezsilni nad jego łóżeczkiem, patrzeć jak oddycha za niego maszyna i modlić się, by miał siłę walczyć - opowiada Monika Łuczyńska.
Więcej o sytuacji Jasia na kolejnej stronie >>>>>>>
Chłopiec doszedł do siebie, ale nie na długo. Pojawiły się komplikacje, kłopoty z oddychaniem i przerażająca sinica. Serce słabło, a Jaś gasł w oczach. Lekarze pilnie zdecydowali się na drugi, bardzo ryzykowny etap korekcji jego wady. Trwająca 10 godzin operacja się udała, ale po trzech dobach serce chłopca stanęło. Konieczna była reanimacja. Przez kolejne długie tygodnie dziecko balansowało na granicy życia i śmierci. Kiedy i to przetrwało, okazało się, że nie kwalifikuje się do kolejnego zabiegu.
Polecamy: Rok szkolny 2017/2018. Kiedy zaplanować urlop? Sprawdź!
Tu warto przypomnieć, że za historią dwuletniego Jasia stoi ta sama fundacja, która latem pomogła nienarodzonemu jeszcze Olkowi Magierze z Torunia. W półtora miesiąca udało się zebrać 350 tys. zł na pierwszą operację HLHS, którą również wykona prof. Edward Malec. Rodzice Olka są już w Munster i czekają na rozwiązanie. To zaplanowano na 20 września.
Mama Jasia jest pełna nadziei. Wierzy, że jej syn będzie zdrowy i radosny jak inne dzieci.
- Długotrwała hospitalizacja odcisnęła na Jasiu piętno. Wymaga rehabilitacji kardiologicznej, wsparcia rozwoju ruchowego i intelektualnego. Te wszystkie opóźnienia da się jednak nadrobić. Byleby tylko jego serce chciało pracować- mówi „Nowościom”.
Link do strony poświęconej Jasiowi na serwise SIĘ POMAGA >>>> TUTAJ
Zobacz wideo: INFO Z POLSKI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?