Szwaczki z firmy Protekt International pracują za darmo. Nie pomogły nakazy płatnicze PIP i prokuratura. Polscy szefowie zakładu ulotnili się pół roku temu.
- Pan Zdunek, czyli prezes, i pani Zdunek, czyli dyrektorka zakładu, oficjalnie odeszli ze względu na zły stan zdrowia. To było jesienią zeszłego roku. Firma była już w poważnych tarapatach finansowych. Cała odpowiedzialność za długi spadła na stronę angielską, która jest współudziałowcem Protektu i na zlecenie której szyjemy. Pan Howard Kennerley spłaca należności pracownikom w takim tempie, w jakim może. To, że szwaczki się skarżą, niczego nie zmieni - mówi Grażyna Michalska, od listopada ubiegłego roku pełnomocnik zarządu („ale nie od finansów” , jak zastrzega).
Protekt szył i szyje dla Anglików. Firma miała swoje dobre czasy. Zatrudniała ponad setkę ludzi, wypracowywała przyzwoity zysk. Dziś przy ul. Chłopickiego 6 zostało 29 osób. - Ostatnie pieniądze, które dostałyśmy, to po 100 zł przed Wielkanocą. Za luty, jak nam powiedziano - skarżą się szwaczki. Wiele ich koleżanek odeszło, powołując się na paragraf 52 (zwolnienie z winy pracodawcy). Do dziś nie mogą jednak odzyskać zaległych pensji i świadczeń.
<!** reklama>- Dziesięć tysięcy, siedem, cztery... - Ryszard Jarzyna, dyrektor Państwowej Inspekcji Pracy w Toruniu, przegląda akta ze skargami szwaczek. - Z Protektu praktycznie nie wychodzimy. Od zeszłego roku do dziś przeprowadziliśmy tam siedem kontroli. Potwierdziły się skargi. Wystawiliśmy mandaty i nakazy płatnicze. Dwa zawiadomienia do prokuratury skierowaliśmy w zeszłym roku, dwa w bieżącym: w styczniu i marcu. Sprawę utrudnia fakt, że pan Howard Kennerley wciąż nie wyznaczył swojego pełnomocnika w Polsce. Ostatniego protokołu pokontrolnego nie miał nawet kto w firmie podpisać. Obawiam się, że rola PIP tu się kończy, ze względu na ograniczone środki, którymi dysponujemy.
Grażyna Michalska zapewnia, że nikt nie ucieka przed odpowiedzialnością. - Prokuratura działa, ale żadna ze spraw jeszcze się nie zakończyła - mówi Grażyna Michalska. - Z tego, co wiem, pracodawca rozważa ogłoszenie upadłości.
Szwaczki nie wiedzą już, gdzie szukać pomocy. Czytają informację z PIP, którą dostały po styczniowej kontroli. Inspektor Andrzej Lewczak zawiadamia, że pracodawca znów nie wypłaca pieniędzy, ale inspekcja nie jest w stanie ich od niego wyegzekwować. W związku z tym powiadamia prokuraturę i zapowiada rekontrolę na luty, o której efektach obiecuje poinformować. - To jakieś zaklęte koło. Czujemy się, jakbyśmy biły głową w mur - mówią kobiety. - Przecież dla kogoś to szyjemy, ktoś to odbiera, ktoś dotychczas nam płacił. Gdzie ten ktoś jest?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?