Władze już od kilku lat stosują bardzo niekorzystną z perspektywy rodziców rejonizację przy naborze do szkół podstawowych. Kandydat ma zagwarantowane miejsce tylko tam, gdzie mieszka. Może się ubiegać o przyjęcie do pierwszej klasy w innej niż wynika z meldunku części miasta, ale szanse są niewielkie. Prawie 50 takich dzieci odeszło z kwitkiem ze Szkoły Podstawowej nr 4 przy ul. Żwirki i Wigury. Dziś to jedna z najbardziej obleganych placówek w mieście i przy okazji najmłodsza. Powstała po likwidacji gimnazjów.
Polecamy
- Naszą największą siłą są nauczyciele – chętni do pracy, kreatywni, oddani i wyjątkowi. Zespół uczący najmłodsze dzieci kompletowałam od zera i starałam się wybrać prawdziwe perełki w swoim fachu – mówi Izabela Ziętara, dyrektorka SP nr 4. - Od września będzie u nas pięć pierwszych klas. Pierwotnie zaplanowano cztery, ale okazało się, że w obwodzie mieszka więcej dzieci. Żeby zapewnić im wszystkim miejsca, zdecydowano się na kolejny oddział.
To nie jedyny tego typu przypadek w mieście. Po jednym 25-osobowym oddziale trzeba było utworzyć też w SP nr 1, SP nr 8, SP nr 14, SP nr 18 oraz SP nr 28. Z kolei w SP nr 11, SP nr 15 oraz SP nr 35 zgłosiło się mniej kandydatów niż przewidywano. Zapadła decyzja o zmniejszeniu tam liczby oddziałów o jeden w każdej.
Przy tegorocznym naborze wielu chętnych spoza obwodu ubiegało się też o miejsca w „czternastce” na lewobrzeżu i „ósemce” na Rubinkowie. Obie szkoły prowadzą klasy sportowe.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?