Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kujawsko-Pomorski Komendant Wojewódzki PSP: - To jest misja, to jest służba

Grażyna Rakowicz
Jacek Kaczmarek, Kujawsko-Pomorski Komendant Wojewódzki PSP w Toruniu.
Jacek Kaczmarek, Kujawsko-Pomorski Komendant Wojewódzki PSP w Toruniu. PSP w Toruniu
- Chcemy pomagać wszystkim. Bo jak nie my, to kto? – mówi nadbrygadier Jacek Kaczmarek, Kujawsko-Pomorski Komendant Wojewódzki PSP w Toruniu.

Wraz z siedmioma oficerami PSP odebrał pan, z rąk prezydenta RP Andrzeja Dudy nominację na nadbrygadiera Państwowej Straży Pożarnej, uznawanego za pierwszy stopień generalski. To duże zaskoczenie, czy się pan tego awansu spodziewał?
My strażacy jesteśmy nauczeni pokory, dla nas liczy się przede wszystkim praca, nasza służba - a jeżeli spływają jakieś splendory w postaci awansów czy nagród, to się z tego po prostu cieszymy.

To czym dla pana jest ta nominacja?
Dla mnie - najwyższym wyróżnieniem, jakie mogło spotkać strażaka pracującego od wielu, wielu lat. Szkolącego się, zdobywającego doświadczenie…. To także nagroda dla wszystkich moich współpracowników, którzy przez ten czas wykonywali mega dobrą pracę, mega dobrą służbę - na rzecz drugiego człowieka. Nagroda za ich ofiarność, profesjonalizm, wysokie zaufanie publiczne. Myślę także o strażakach z OSP. A dla mojej rodziny– to duża satysfakcja bo tata, mąż jest strażakiem dla którego praca, jest po prostu - misją.

Porozmawiajmy teraz o tej codzienności strażaka. Na ile zmieniła ją wojna w Ukrainie?
Powiem tak. Kiedy, w jedną z sobót Komendant Główny ogłosił ogólnopolską akcję „Pomagamy strażakom na Ukrainie” - to tylko przez niedzielę i poniedziałek, zebraliśmy z regionu cztery tiry sprzętu strażackiego w tym umundurowanie, hełmy, buty ale i wysokiej klasy sprzęt jak choćby dwanaście pojazdów ratowniczo-gaśniczych, w bardzo dobrym stanie. Gdy oglądam telewizyjne przekazy z Ukrainy, to widzę teraz tych strażaków w naszych bojowych ubraniach z napisem ”STRAŻ” – bardzo mnie to wzrusza, ale też buduje i cieszy, że ten sprzęt – gdzieś tam kilkaset kilometrów od nas, jest potrzebny i wykorzystywany. Mamy cały czas ścisły kontakt ze sobą. Już się nauczyłem, że strażak po ukraińsku to „ pożarznik”. Poza tym, cały czas kursują do granicy i, z powrotem nasze dwa autobusy. Nimi kujawsko-pomorscy strażacy rozwożą uchodźców z Ukrainy do wyznaczonych miejsc w całym kraju. Tak więc ta wojna na pewno sprawiła, że do naszych ratowniczo-gaśniczych działań dołączyły także, te humanitarne.

A propos wojny w Ukrainie. W lutym, na bydgoskim lotnisku wylądowały cztery samoloty i siedem śmigłowców, z elitą ukraińskiego pożarnictwa. Co dzisiaj się z nimi dzieje?
Najpierw chcę podkreślić, że są to naprawdę wspaniali strażacy i, że nie uciekli ze swojego kraju - tylko wykonują pewną misję. Część z nich już wróciła do Ukrainy, a pozostali jeszcze u nas przebywają. Tyle mogę powiedzieć. A dlaczego Bydgoszcz? Bo jesteśmy w centrum Polski, z Bydgoszczy łatwiej jest tym strażakom te zadania wykonywać. Czekają na dyspozycje swoich zwierzchników i działają, ale już niedługo ta misja się skończy.

Pandemia pojawiła się niespodziewanie i na dużą skalę. Jak zmieniła pracę strażaków?
Jak się rozpoczęła, to musieliśmy bardzo mocno przemodelować cały nasz system bo pojawiły się obostrzenia sanitarne. Wymagany był dystans i nie można było gromadzić się podczas służby. Dominowały szkolenia online. Doszły też nowe procedury podczas samej akcji, w myśl zasady - traktujmy każdego, jak potencjalnie zarażonego bo nie wiemy przecież, kto ma a kto nie ma wirusa i za chwilę, nie będzie komu w straży pracować. Ale także my, nie mogliśmy go rozprzestrzeniać. Sam zachorowałem na COVID-19, leżałem prawie dwa tygodnie w szpitalu i wiem, co to znaczy walczyć z tą chorobą. W pandemii doszły nam nowe obowiązki, jak dostarczanie leków, akcja „Szczepimy się” - podczas niej dowoziliśmy osoby starsze do punktów szczepień. A w utworzonych miasteczkach, z namiotów pod szpitalami - mierzyliśmy ludziom temperaturę, kwalifikowaliśmy ich do grupy zakażonych lub zdrowych.

Słyszymy, że straż stawia na sprzęt najwyższej jakości, patrząc jednocześnie na bezpieczeństwo strażaka. Jak ta zasada sprawdza się w praktyce?
Mocno. Zacznę od tzw. środków ochrony indywidualnej czyli naszych ubrań bojowych, które są teraz lżejsze. Mają też nowy, piaskowy kolor po to, aby było widać na nich wyraźnie, że są zanieczyszczone. Jak są - to pierzemy je bo na każdej komendzie mamy profesjonalne, specjalistyczne pralnie, taki system komputerowego dawkowania różnych środków po to, aby ubrania te zostały doprowadzone do swoich pierwotnych cech. Czyli, żeby zostały im przywrócone ważne dla zdrowia strażaka parametry - takie jak przenikalność, odporność na temperaturę i przesiąkanie. Inny przykład: w ciężkim samochodzie ratownictwa technicznego mamy dźwig, służący do bezpiecznego i sprawnego wyciągania na przykład tirów z rowu czy do postawienia na koła, innego auta. Wytrzyma aż ponad 50 ton, kosztował 3 mln 600 zł. Komenda PSP w Toruniu była liderem w zamówieniach publicznych, a dotyczących zakupu drabin pożarniczych – mamy z tego programu specjalny samochód z taką 30 - metrową drabiną do ratowania na wysokościach. Jest teraz w Świeciu, całość jest warta 23 mln 400 tys. zł.

Panie komendancie, a co będzie taką perełką - wśród tego sprzętu. Tu, w regionie?
Jest ich kilka. Dzisiaj samochody gaśnicze wyposażamy w system sprężonej piany czyli, w System CAFS. Dlaczego? Bo mamy coraz więcej instalacji fotowoltaicznych – i właśnie do ich gaszenia, ale także pożarów wokół tych instalacji – on służy. Z kolei, zamontowany na innym samochodzie - System COBRA, to woda z materiałem ścierającym. Dzięki tej mieszance, pod wysokim ciśnieniem możemy przecinać drewniane a nawet betonowe czy stalowe obiekty. Pali się kontener i nie możemy go otworzyć, to przystawiamy taką lancę gaśniczą, i go przecinamy. Następnie gasimy pożar w środku, nie wchodząc do niego. Jak koledzy z Ukrainy oglądali taki pokaz, to nie wierzyli że polscy strażacy mają tak wysoko wyspecjalizowany sprzęt. Jeszcze inny przykład: strażak bierze lekkie i bezszelestnie pracujące urządzenie elektryczne, które przez kilkanaście godzin może działać bez zewnętrznego zasilania i swobodnie przemieszcza się na interwencję. Choćby do otworzenia mieszkania – a takich sytuacji mamy dużo, czy do wypadków kolejowo – drogowych. Tu, dzięki temu urządzeniu można ratować osoby uwięzione w pojeździe.

Zainteresowanie pracą w straży od lat jest bardzo duże, a jak duże są szanse - aby ją dzisiaj otrzymać?
Rzeczywiście zainteresowanie cały czas jest bardzo duże, ale wymagania jakie stawia się kandydatowi - są jeszcze większe. Dużo osób podejmuje to wyzwanie, ale też wiele z nich przekonało się, że jeśli nie ma odpowiedniego przygotowania fizycznego, czy też pod względem zdobytych kwalifikacji - to przyjęcie do służby może być utrudnione. Przykładowo: jest nabór na stanowisko ratownika – kierowcę to patrzymy, czy dana osoba ma uprawnienia i ratownika, ale też do prowadzenia pojazdów ciężarowych. Dobrze byłoby, żeby miała jeszcze prawo jazdy typu „E”. Jest taka tabela w naszym rozporządzeniu, każdy może w nią wejrzeć i zobaczyć co jest najwyżej punktowane na danym stanowisku. Ale najważniejsza u nas jest sprawność fizyczna, pod tym względem mamy najwyższe wymagania, spośród wszystkich służb.

Patrząc w drugą stronę, zdarzają się rezygnacje ze służby?
Jedna - na kilka lat. Z różnych przyczyn, w tym zdrowotnych. Jest ich mało, bo nasza praca wciąga i żaden dzień nie wygląda u nas tak samo. Każdy ma inną dynamikę, poza tym – w straży panuje super atmosfera. Obecnie, w PSP w regionie mamy 1 613 etatów plus 17 nowych. Komendant Główny zwiększa zatrudnienie, bo chce doprowadzić do tego, aby w jednostce ratowniczo-gaśniczej na zmianie służbowej było minimum ośmiu - gotowych do wyjazdu, strażaków. Dzisiaj mamy ich siedmiu. Ludzi do straży potrzeba, bo i zdarzeń nam przybywa – w 2021 roku było ich w regionie 33 568. To rekordowa liczba, nigdy - w historii straży w regionie, tyle nie było. Doszły nowe wyzwania, w tym wspomniany COVID-19 i Ukraina, ale i anomalie pogodowe – w niektórych powiatach podtopienia i nawałnice wzrosły o 70 proc. Spada natomiast ilość pożarów, bo inna jest już technologia budowy obiektów i, coraz lepsze są zabezpieczenia przeciwpożarowe.

Jacek Kaczmarek, Kujawsko-Pomorski Komendant Wojewódzki PSP w Toruniu.
Jacek Kaczmarek, Kujawsko-Pomorski Komendant Wojewódzki PSP w Toruniu. PSP w Toruniu

1994 rok, jednostka ratowniczo-gaśnicza w PSP w Inowrocławiu - taki był początek pana zawodowej drogi. Dlaczego został pan strażakiem?
Zawsze mnie interesowały służby mundurowe, ale z tych wszystkich - najbardziej, straż pożarna. Dlaczego? Bo jesteśmy zawsze komuś potrzebni. W mundurze jestem 30 lat. W naszej formacji jest już mało osób, o takim stażu pracy. Dwa lata wcześniej, przed służbą w straży - odbyłem jeszcze wojskową, jako marynarz w Centrum Szkolenia Specjalistów Marynarki Wojennej w Ustce. Ponad 20 lat byłem w straży, na tej pierwszej linii frontu.

I jaki to był czas?
Wiele przeżyłem przez te lata, w tym katastrofę budowlaną, w latach 90. na ul. Poznańskiej w Inowrocławiu. Tu, po wybuchu gazu zawaliła się kamienica. Do dzisiaj ją wspominam: gdy weszliśmy do tych ruin, odnaleźliśmy przysypanego gruzem chłopca. Tak mocno płakał bo bał się, że go zostawimy – a my tylko spojrzeliśmy na siebie z kolegą i już wiedzieliśmy, że bez niego stąd nie wyjdziemy. Tak też się stało. W takich sytuacjach człowiek jeszcze mocniej odczuwa słowa naszego ślubowania, że będzie ratował komuś zdrowie i życie - z narażeniem własnego. W sytuacjach niebezpiecznych dopiero widać, że ta nasza praca to jest misja, to jest służba – bo jak nie my, to kto? Zazwyczaj wszyscy od takiego niebezpiecznego zdarzenia uciekają, bo za chwilę dojdzie do wybuchu, coś się spali - a my idziemy tam, aby ratować…. Chcemy pomagać wszystkim, ale czasami się nie da i też, z tym trzeba się liczyć. I nie możemy ulegać emocjom, a nasze akcje są często wręcz traumatyczne. W tej służbie musimy pokazać nasz profesjonalizm. Czasami oczywiście, zdarzy się także ten kot na drzewie - niby błaha sytuacja, ale i tu zrozumiałem, że jak się tego kotka ściągnie z tego drzewa i odda dzieciom - to one są szczęśliwe i się cieszą. I jak w tym momencie usłyszałyby pytanie, kim chciałyby być w przyszłości – to odpowiedź byłaby jedna: strażakiem, bo uratował mi kotka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kujawsko-Pomorski Komendant Wojewódzki PSP: - To jest misja, to jest służba - Gazeta Pomorska

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska