Lekarz, który pojechał pijany do pacjentki, miał wiele problemów

Jak już pisaliśmy, za ostatni wybryk w miejscowości Niedźwiedź koło Wąbrzeźna 61-letniemu chirurgowi Markowi L. grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
[break]
Nie wiadomo, czy tym razem sąd zdecyduje się w końcu skazać medyka na bezwzględną karę odsiadki. Do tej pory bowiem lekkomyślny lekarz, między innymi skazywany dwukrotnie za jazdę samochodem pod wpływem alkoholu, za każdym razem otrzymywał wyrok więzienia w zawieszeniu i grzywny, z której płaceniem zresztą miewał trudności.
Dziś wszyscy zastanawiają się, dlaczego wielokrotnie skazywany przez sądy lekarz znalazł zatrudnienie w wąbrzeskim szpitalu.
Dyrekcja Nowego Szpitala w Wąbrzeźnie niewiele ma na swoje usprawiedliwienie.
- W dokumentacji podał tylko jedno miejsce zatrudnienia przez wiele lat, co wzbudziło nasze zaufanie. Nie sprawdzaliśmy karalności, jedynie to, czy lekarz ma prawo wykonywania zawodu - mówi Tomasz Ławrynowicz, dyrektor wąbrzeskiego szpitala, nie kryjąc rozczarowania postawą lekarza, który naraził na szwank reputację szpitala.

Reputację i tak jak nadszarpniętą, choćby wyczynem innego wąbrzeskiego doktora z marca 2013 roku.
- Pacjent zwrócił lekarzowi uwagę, że jest pijany, a ten go zaczął gonić. Gość się schował w toalecie i zadzwonił po policję. 42-letni lekarz wyleciał z roboty z hukiem, ale już pracuje. Nie w przychodni, tylko w szpitalu. Miał wtedy 0,7 promila - mówią mieszkańcy 14-tysięcznego Wąbrzeźna.
Marek L. miał dużo więcej, bo blisko 3 promile, kiedy z załogą karetki ruszył w minioną niedzielę do 93-letniej pacjentki do Niedźwiedzia. Prawie dwa promile wydmuchał z kolei w kwietniu 2011 roku, gdy zatrzymano go za kółkiem w Iławie. Na bani był również w 2008 roku w Łęczycy, gdzie został skazany za spowodowanie kolizji.
- Wystarczy na niego spojrzeć. To zmarnowany człowiek - mówią w wąbrzeskiej prokuraturze.