Niektórzy lekarze z Wojewódzkiego Szpitala zespolonego w Toruniu (Bielany), w skład w którego wchodzi też szpital dziecięcy, nie kryją już rosnącej frustracji. Ci, którzy skontaktowali się z naszą redakcją podkreślają, że na zarządzenia dyrektor Sylwii Sobczak poskarżyli się już Okręgowej Izbie Lekarskiej. Co ich boli konkretnie?
Zasada nr 1: jedno miejsce pracy
Chodzi o dwa zarządzenia dyrekcji. -Pierwsze dotyczyło złożenia deklaracji o wyborze jednego miejsca pracy (czytaj: deklaracji ograniczenia się do pracy w szpitalu). Na jakiej podstawie coś takiego się na nas wymusza? Nie tak się umawialiśmy z pracodawcą, zawierając umowy o pracę - skarżą się lekarze.
Warto przeczytać
Nie jest tajemnicą, że wielu z nich dotąd równolegle leczyło pacjentów w wojewódzkiej lecznicy, jak i przyjmowało ich w prywatnych gabinetach czy niepublicznych przychodniach, klinikach. Ograniczając swoją aktywność zawodową tylko do pracy w lecznicy, medycy stracili część dochodów. I, prawdę mówiąc, nie wiedzą, na jak długo.
Dr Janusz Mielcarek, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu tłumaczy, że decyzja dyrekcji była koniecznością w związku z epidemią i że przecież podobnie stało się w wielu polskich szpitalach.
- Nie ulega wątpliwości, że to właśnie personel medyczny był często źródłem rozprzestrzeniania się wirusa w jednostkach ochrony zdrowia. W naszym województwie wielokrotnie zdarzało się, że jedna osoba pracując w wielu placówkach medycznych nieświadomie była nosicielem. Stąd decyzja nie tylko naszego szpitala podjęta po to, aby ograniczyć migrację personelu (lekarzy, pielęgniarek i ratowników) i w ten sposób zmniejszyć rozprzestrzenianie się zakażeń - tłumaczy rzecznik.
Doktor Mielcarek zaznacza, że każda sprawa jest jednak rozpatrywana indywidualnie, ponieważ często praca w innym miejscu niż szpital nie musi się wiązać z istotnym ryzykiem zakażeń. Tak jest np. w sytuacji gdy kontakt z pacjentami choćby w niepublicznej przychodni ma formę teleporad.
Zasada nr 2: kto może, ten na urlop
W pozbawionych części dochodów lekarzy uderzyło, jak mówią, kolejne rozporządzenie dyrektor Sylwii Sobczak.
- W związku ze wstrzymanie planowych zabiegów wysyła się nas teraz na urlopy epidemiologiczne. Godziny w ich trakcie płatne są w wysokości 50 procent. Skandalem jest, że wprowadzono taki nowy system pracy bez zawarcia z nami nowych umów o pracę. Mamy nadzieję, że Okręgowa Izba Lekarska w Toruniu na poważnie się tym zajmie - nie kryją zdenerwowani lekarze.
Co na to rzecznik szpitala? Zaprzecza, by dyrekcja wprowadziła jakieś specjalne "urlopy epidemiologiczne".
- Pracownicy na umowach o pracę są proszeni natomiast o wykorzystanie zaległych urlopów wypoczynkowych. Jest to związane z zaleceniami dotyczącymi tworzenia dwóch naprzemiennie pracujących zespołów w celu zmniejszenia ryzyka zakażenia całego personelu danego oddziału. Jest to również spowodowane znacznym zmniejszeniem liczby przebywających w szpitalu pacjentów ze względu na wstrzymanie planowych hospitalizacji - wyjaśnia dr Janusz Mielcarek.
Warto przeczytać
Rzecznik lecznicy podkreśla też, że zasady te dotyczą wszystkich grup personelu, a nie tylko lekarzy. Jak długo będą obowiązywać, trudno precyzyjnie określić. - Zostały wprowadzone zostały na czas pandemii. Mamy nadzieję, że zmniejszająca się liczba zakażeń pozwoli na ich stopniowe cofnięcie - kończy dr Janusz Mielcarek.

Śpimy krócej i coraz gorzej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?