Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lepiej to już było. Filmowy felieton o "Byłym lokatorze" (premiera Netfliksa)

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Zwykle trudno jest nam pogodzić się z tym, że lepiej to już było. Że nasze życie wahnęło się tak mocarnie, że spadliśmy do niższej ligi.

I wszystko trzeszczy, nic nie gra, a nas zżerają ambicja i frustracja. I z tego powodu, że nikt już się z nami nie liczy, i dlatego, że wszelkie marności doczesne, co to kiedyś były na wyciągnięcie łapki, teraz są dla nas nieosiągalne.

Obrazek tego, co czeka wielu z nas po pandemii? To śmieszno-gorzkie, ale hiszpański „Były lokator” w świecie koronariwusa nabrał nowych kolorków. Bo przecież w takim psychicznym dole za chwilę mogą się znaleźć tysiące z nas. Choć i teraz to przypadłość nie taka rzadka. Ot, choćby takich pięćdziesięcioparolatków, jak bohater filmu, pan Javier - z solidną pozycją zawodową i rozpasanych konsumencko, bo przez lata ciężkiej pracy była masa kołaczy. Kiedy Javier traci się pracę i pozycję, najpierw jest szok. A potem szok rośnie, bo okazuje się, że pracę na dotychczasowym poziomie trudno dopaść. Bo młodsi o pokolenie ludzie z HR szukają kogoś w swoim typie, z zupełnie innymi nawykami, tak różnego od niego, jak może być różny milenials od generacji X. I nagle trzeba się znowu uczyć, bez gwarancji, że będzie tak, jak było.

„Były lokator” to kolejna premiera z serwisu online, bo kina śpią, przykryte pandemią. A jak jedni śpią, to drudzy harcują, więc to na różnych Netfliksach i HBO koncentruje się dziś filmowe życie. No i jaki jest “Były lokator”? To ciekawe hiszpańskie kino, jakby złamane w połowie. Bo początek to soczysty dramat o zjawisku już w Polsce opisywanym – gigantycznej frustracji pokolenia średniego, któremu nagle wali się materialny status i poczucie własnej wartości. Tyle że potem film skręca w stronę normalnego thrillera, a nawet thrillera podkręconego, w którym realność pewnych rozwiązań fabularnych staje się lekko umowna.

Tak więc poznajemy Javiera, niegdysiejszą gwiazdę branży reklamowej. Wszyscy doceniają jego dorobek i nikt nie chce go zatrudnić, chyba że na darmowy staż, żeby go mieć “po taniości”. Javier musi sprzedać luksusowy apartament i przenieść się, wraz z rodziną, do małej norki. Tyle, że aż gotuje się w nim od poczucia niesprawiedliwości. Zostały mu klucze do apartamentu, zaczyna więc pod nieobecność nowych lokatorów go odwiedzać. I w końcu kiełkuje mu myśl błoga - a dlaczego tak by nie przejąć ich życia?

Wiem, zaraz ktoś powie - to przecież “Parasite”... Pewnie, podobieństw do innych filmów jest tu zresztą więcej. Sam Javier – bardzo mocna rola Javiera Gutierreza – w wersji psychopatycznej przypomina fizycznie Anthony’ego Hopkinsa w roli Lectera. Ale mimo to jest w „Byłym lokatorze” sporo świeżości, a filmowe rzemiosło jest bardzo przyzwoite. No i antybohater jest naprawdę ciekawy – kibicujemy mu mimo wszelkich złych rzeczy, które wyczynia. Bo w końcu doskonale rozumiemy, ile ludzie są w stanie zrobić, żeby utrzymać swój status życia i znaczenie. Obyśmy tylko po koronawirusie nie musieli się o tym przekonywać częściej i mocniej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska