Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lepkie ręce i spokój za seks

Grażyna Ostropolska
Anecie postawił ultimatum: - Albo zgodzisz się na seks, albo za tydzień będziesz miała licytację mieszkania. Julicie obiecał odroczenie egzekucji pod warunkiem, że zgodzi się na nakręcenie filmu pornograficznego z jej udziałem.

Anecie postawił ultimatum: - Albo zgodzisz się na seks, albo za tydzień będziesz miała licytację mieszkania. Julicie obiecał odroczenie egzekucji pod warunkiem, że zgodzi się na nakręcenie filmu pornograficznego z jej udziałem.

<!** Image 2 align=right alt="Image 87524" sub="Te obrazy z zatrzymania R. i Ch. nakręciło CBA podczas obławy na bydgoskim Mie-dzyniu. Zatrzymani na gorącym uczynku wzięli 60 tys. zł łapówki od Mariusza F. / Fot. CBA">To nie seksafera w „Samoobronie” ani molestowanie w olsztyńskim ratuszu. Perfidnego wykorzystywania kobiet dopuścił się pracownik kancelarii komorniczej rewiru I przy Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy, Krzysztof R. Jego ofiary to dłużniczki, odnotowane w aktach tej komorniczej kancelarii. Kobiety w katastrofalnej sytuacji. Stan zagrożenia komorniczą egzekucją powodował, że ulegały szantażowi. Wierzyły, że ratują siebie i rodzinę z opresji.

Gdańska prokuratura sporządziła

akt oskarżenia

w tej bulwersującej sprawie. 58-letni Krzysztof R. odpowie nie tylko za wykorzystanie seksualne kobiet. On i jego kolega, 60-letni Janusz Ch., asesor komorniczy z tej samej kancelarii, są też oskarżeni o korupcję. Przyjmowali od dłużników łapówki, obiecując umorzenie bądź odroczenie egzekucji. W listopadzie złapano ich na gorącym uczynku. Wzięli od Mariusza F., mieszkańca bydgoskiego Miedzynia, 60 tys. zł. W zamian dużo obiecali. W ciągu 10 dni F. miał mieć umorzone postępowania egzekucyjne dotyczące 600 tys. zł wierzytelności. Nie spodziewali się, że o korupcyjnej propozycji F. powiadomi CBA. A to urządzi zasadzkę, wszystko sfilmuje i nagra.

<!** reklama>Od dnia zatrzymania panowie R. i Ch. siedzą w areszcie. Kruszeją. Przyznali się już, że brali

łapówki

Najpierw szczerością wobec prokuratora wykazał się Krzysztof R. Opowiedział o kilku korupcyjnych transakcjach. Liczył na nadzwyczajne złagodzenie kary. Nie spodziewał się, że do zarzutów o łapownictwo dojdą inne.

<!** Image 3 align=right alt="Image 87524" sub="Fot. CBA">Pojawiły się one po naszej publikacji „Obława CBA na bydgoskim Miedzyniu” z 30.11.2007 r. Do redakcji przyszła wtedy młoda, piękna kobieta. Opowiedziała o szantażu, jakiemu poddał ją zatrzymany przez CBA Krzysztof R. Bombardował ją obleśnymi propozycjami, słał niewybredne SMS-y. Za seks obiecywał umorzenie egzekucji. Czuła się zaszczuta, upokorzona. Zgodziła się, by jej przeżycia opisać. Sugerowała, że w podobnej sytuacji mogły być inne kobiety. I chyba się nie myliła. W prokuratorskich aktach pojawiły się bowiem wstrząsające wyznania Anety i Julity. Krzysztof R. poznał je, towarzysząc asesorowi komorniczemu Januszowi Ch. w czynnościach egzekucyjnych. Potem nawiązywał z kobietami telefoniczny lub osobisty kontakt. Swoich intencji nie krył i niczego nie owijał w bawełnę. Żądał od dłużniczek seksu. Z zamian za spokój lub umorzenie egzekucji. Gdy czuł opór,

szantażował

Anetę bombardował SMS-ami: „Powiedz, jak chciałabyś się ze mną kochać?” albo „ Czy mąż cię zadowala?”. Popełniła błąd wyznając, że mąż nic o jej długu nie wie. Wzięła kredyt w banku. Liczyła, że go spłaci, ale nie dała rady. Straciła pracę, urodziła dziecko, a do drzwi zapukał komornik - asesor Janusz Ch. w asyście Krzysztofa R. Ten drugi zdobył gdzieś jej numer komórkowy. Zadzwonił, namówił na spotkanie. Rzekomo w sprawie windykacji, faktycznie w sprawie... seksu. Zaproponował go bez ogródek. Starszy od niej o 30 lat siwy pan budził odrazę i strach. - Zagroził, że może mi podwyższyć wysokość spłaty długu, więc radzi mi tę propozycję przemyśleć - wspomina. Po dwóch miesiącach stał się tak nachalny, że o długu opowiedziała mężowi. Ten zaciągnął kredyt i zadłużenie żony spłacił. Nadszarpnęło to poważnie ich domowy budżet i znów zaczęły się kłopoty. Kolejnego kredytu też nie udało się Anecie regularnie spłacać. Wierzycieli na karku miał też jej mąż. Wtedy znów pojawili się panowie Ch. i R. Wycenili ich mieszkanie i postraszyli Anetę, że je zlicytują, jeżeli szybko długu nie spłaci.

Następnego dnia zadzwonił do Anety Krzysztof R. Umówił na spotkanie. Postawił

ultimatum:

- W sytuacji, w jakiej się znalazłaś, to ja dyktuję warunki - powiedział. - Albo zgodzisz się na seks, albo za tydzień będziesz miała licytację mieszkania. Chyba nie chcesz, by twoje dzieci zostały bez dachu nad głową?

<!** Image 4 align=right alt="Image 87524" sub="Fot. CBA">Kazał jej zestawić plusy i minusy. Wybrać, co będzie dla niej lepsze. Uznała, że jest w sytuacji bez wyjścia. Postanowiła chronić rodzinę przed utratą mieszkania. R. zapewnił ją, że wszystko, co trzeba załatwi z Ch. Zabrał ją do swojego mieszkania przed południem, kiedy żona była w pracy. Zmusił do odbycia stosunku. Potem upokorzoną odwiózł do domu i obwieścił, jaką formę przybierze zapłata ze seksualną usługę: - Kiedy zostanie wyznaczony termin licytacji mieszkania, nie wywiesimy go na tablicy ogłoszeń, więc nie znajdzie się na nie żaden nabywca - oznajmił.

Do seksu próbował też zmusić Julitę. Zaznaczył, że ma to być „seks bez prezerwatywy”, bo on takich zabezpieczeń nie lubi. Kobieta odmówiła. Jej też groziła egzekucja, więc podjęła negocjacje.

Stanęło na tym, że R. nakręci sobie „pornusa” z jej udziałem. Aparatem z komórki uwieczni, jak kobieta się masturbuje. Dowód został w telefonie, przejęła go prokuratura i włączyła do akt.

Zeznania świadków, podparte billingami telefonicznymi i zapiskami nie zostawiają złudzeń co do intencji R. Choć on sam

zaprzecza, że wymuszał seks,

wykorzystując krytyczną sytuację kobiet i ich bezradność. - One się na to zgadzały - twierdzi. I zaznacza, że nigdy funkcjonariuszem publicznym nie był, więc zarzut przyjęcia korzyści majątkowej w związku z pełnioną funkcją uważa za bezpodstawny.

Innego zdania jest prokurator Dariusz Makowski z gdańskiego Biura do spraw Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej, który sporządzał akt oskarżenia przeciw Januszowi Ch. i Krzysztofowi R.: - Wprawdzie Krzysztof R. nie pełnił funkcji publicznej w rozumieniu Kodeksu karnego, to jednak za przyjmowanie, wraz z asesorem komorniczym, Januszem Ch., łapówek podlega takiej samej jak on odpowiedzialności karnej. Dookreśla to treść art. 21&2 Kk, który stanowi, iż osoba popełniająca przestępstwo wspólnie z funkcjonariuszem publicznym i mająca świadomość jego funkcji też ponosi odpowiedzialność karną z artykułu 228 Kk. Cytuję ten paragraf ku przestrodze.

Panowie Ch i R. uwili sobie

wygodne gniazdko

pod bokiem komornika rewiru I przy SR w Bydgoszczy, Jarosława Kuny. - Miałem do tych ludzi zaufanie, nigdy bym ich o nielegalne interesy nie podejrzewał - tłumaczył Kuna w prokuraturze. A możliwości dał im w swojej kancelarii duże. R., z zawodu technik chemik, był tu kierowcą i ochroniarzem. Wykonywał też w kancelarii Kuny czynności administracyjne. Zakładał dłużnikom akta. Dawało mu to wgląd w ich sytuację majątkową i osobistą. Prokuratorskie dochodzenie wykazało, że skrzętnie to wykorzystywał.

Ch. z racji wieku i wykształcenia (prawnik po aplikacji sędziowskiej) był w kancelarii „drugim po Bogu”. To on decydował o podziale spraw do windykacji, wyznaczał asesorów do egzekucji. Od stycznia do 16 listopada ub.r. miał w kancelarii władzę absolutną. Jarosław Kuna był przez Radę Izby Komorniczej zawieszony w czynnościach (toczyło się przeciw niemu w sądzie postępowanie karne). Na ten czas decyzją prezesa Sądu Apelacyjnego w Gdańsku generalne zastępstwo w kancelarii komorniczej rewiru I przy SR w Bydgoszczy pełnił Ch. W tym też czasie panowie Ch. i R. najwięcej

dorabiali do pensji.

Ch. dostawał w kancelarii Kuny 5 tys. zł brutto, R. tylko 1,8 tys. zł. Te proporcje zachowały się przy podziale łapówek. Korupcyjne propozycje formułowali jasno. Dłużnik wpłacał im 15 proc. Tyle, ile od egzekucji pobierał komornik na koszty utrzymania kancelarii. Prokuratura namierzyła kilka takich transakcji bez kwitów, kiedy to pieniądze szły do kieszeni egzekutorów. Właściciel zadłużonego warsztatu, Wojciech K., za odroczenie egzekucji płacił dwa razy. Raz 3 tys. zł, potem 700 zł, choć Ch i R. domagali się 5 razy więcej. Marcin R. prowadzący usługi transportowe miał im dać 5 tys. zł. Wręczył 4,5 tys., bo 500 zł stracił na alkohol (transakcję realizowano na spotkaniu towarzyskim w Białych Błotach). Nie darowali, po 500 zł przyjechali do jego firmy.

Nie gardzili też łapówką w naturze. Wojciech K., zadłużony rolnik spod Bukowca, przekazał Ch i R za odroczenie egzekucji: 6 kg kiełbasy polskiej, 5 kg szynki, 4 kg pasztetowej, 3 kg schabowego i 2 kg boczku domowej roboty. - To było w celu degustacji - tłumaczył w prokuraturze Ch.

Fakt. Jego komentarz po przyjęciu 60 tys. zł kontrolowanej łapówki od Mariusza F. z Miedzynia, nagrany przez CBA brzmiał: „Teraz jesteśmy ustawieni”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska