Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łowcy zdrowych chmur

Jacek Kiełpiński
Szybowcowi mistrzowie świata. Magowie awiacji, wyciskający energię z praw natury. Najszybciej na świecie pokonują kilkusetkilometrowe odcinki, korzystając tylko z ciepła unoszącego się w górę. Jak to robią? Chętnie tłumaczą. Tylko że następców jest coraz mniej.

<!** Image 3 align=none alt="Image 213074" sub="Zbigniew Nieradka nad Afryką w szybowcu JS-1b. Warto zostać szybowcowym mistrzem świata choćby z tego powodu. Najlepsi są bowiem corocznie zapraszani do RPA, gdzie, poza wypoczynkiem, mogą latać szkoląc południowoafrykańskich pilotów.
[Fot. Archiwum Zbigniewa Nieradki]">

Szybowcowi mistrzowie świata. Magowie awiacji, wyciskający energię z praw natury. Najszybciej na świecie pokonują kilkusetkilometrowe odcinki, korzystając tylko z ciepła unoszącego się w górę. Jak to robią? Chętnie tłumaczą. Tylko że następców jest coraz mniej.

- Wiedziałem, że chcę latać z Łukaszem od dnia, gdy kiedyś pogorszenie pogody zastało nas na zboczu Baraniej Góry - wspomina Zbigniew Nieradka, szybowcowy mistrz świata, triumfator ubiegłorocznych mistrzostw w Uvalde w Teksasie, pilot najwyżej dziś notowany w rankingach światowych. - Stanęliśmy dwoma szybowcami na żaglu, czyli wietrze wyrzucanym w górę stoku. O lądowaniu w pobliżu nie było mowy. Spocony jak ruda mysz zagaduję łamiącym się głosem przez radio: Co? Ciężko? A w odpowiedzi słyszę kojącą odpowiedź: „Eee, troszkę...”.<!** reklama>

Wiedza o szybownictwie w społeczeństwie zanika. Coraz mniejszy odsetek ma z nim do czynienia, więc piloci podczas publicznych spotkań coraz częściej muszą tłumaczyć wszystko od podstaw...

Tu silnikiem jest słońce

- Zasadniczym parametrem jest tak zwana doskonałość statku powietrznego, czyli dystans, jaki wyniesiony na wysokość kilometra pokona wykorzystując tylko siłę nośną skrzydeł - tłumaczy wicemistrz świata Łukasz Wójcik, który tak zaimponował opanowaniem Zbyszkowi Nieradce nad zboczem Baraniej Góry. - W przypadku nowoczesnych szybowców konstruktorzy doszli do wartości ok. 50, czyli szybowiec puszczony swobodnie z wysokości kilometra przeleci 50 kilometrów nim zetknie się z ziemią. Ale oczywiście, nie o to chodzi, by tylko opadać...

<!** Image 4 align=none alt="Image 213077" sub="Zbigniew Nieradka i Łukasz Wójcik (w błękitnych koszulach) na podium szybowcowych mistrzostw świata w Uvalde w Teksasie. Byli najlepsi w 13. konkurencjach, rozgrywanych przy upalnej pogodzie. [Fot. Archiwum Łukasza Wójcika]">O słońcu, będącym zasadniczym silnikiem szybowca, prądach wstępujących, czyli masach ciepłego powietrza, unoszących maszyny w górę i wymarzonych chmurach, szczególnie tych „zdrowych”, czyli ciemnych od dołu, gładkich, gęstych i wysoko rozbudowanych, mogą opowiadać godzinami. Nikt tak jak oni nie wykorzystuje w pełni meteorologii. Serwisy pogodowe, te darmowe i płatne, studiują na bieżąco. Są w tym najlepsi. A, po pierwsze, patrzą w niebo i widzą coś, czego zwykły śmiertelnik nie dostrzega.

- W Uvalde było strasznie gorąco, 40 stopni w cieniu. Dzięki dobrym do latania warunkom, organizatorzy zdecydowali się na długie trasy kolejnych 13 wyścigów, nawet po 700 kilometrów - dodaje Zbigniew Nieradka. - Mieliśmy tam do czynienia nie tylko z klasycznymi kominami pod chmurami, ale także bąblami gorącego powietrza odrywającymi się od ziemi, które warto było wykorzystać do nabrania wysokości, by szybciej przelecieć pod kolejną chmurę.

<!** Image 5 align=none alt="Image 213077" sub="[Fot. Archiwum Łukasza Wójcika]">By wziąć udział w zawodach tej klasy i to prawie po drugiej stronie globu, musieli poświęcić wiele. Polscy szybownicy, podobnie jak najlepsi na świecie polscy piloci rajdowo-nawigacyjni i reprezentanci innych sportów lotniczych, w których od lat, tradycyjnie, Polska jest górą, nie są zawodowcami. Muszą zawsze zdobyć długi urlop z pracy i zorganizować dużą część niezbędnych pieniędzy.

W kraju brakuje też odpowiedniego sprzętu. Zbigniew Nieradka pożyczał szybowiec od znalezionego w Internecie prywatnego właściciela takiej maszyny z Georgii.

Problemy to ich specjalność

- Okazało się, że maszyna ASG, choć w dobrym stanie, ma uszkodzony główny zbiornik balastowy, puszcza też wodę ze zbiorników balastowych w skrzydłach - tłumaczy. - Zamiast poznawać okolicę z powietrza, zajmowałem się więc remontem. W ostatniej chwili uzyskałem też amerykańską licencję, która umożliwiała pilotowanie amerykańskiego szybowca. Do tego spuchłem od porażenia słonecznego. Takie wstępne problemy...

Ale szybownictwo - jak mawiają klasycy - polega właśnie na rozwiązywaniu problemów.

- Chodzi jednak głównie o te rodzące się w powietrzu - uzupełnia Łukasz Wójcik. - Łatwiej je rozwiązywać w dwójkę. Dlatego wolimy latać w parze. Więcej widzimy.

Gdy dwa szybowce wlatują pod rokującą nadzieję chmurę, zwiększa się prawdopodobieństwo szybszego znalezienia miejsca, w którym prąd wstępujący ciągnie najsilniej w górę. Szybownicy nazywają to centrowaniem komina.

- Trzeba czuć swój szybowiec i kątem oka obserwować kolegę - podpowiada Łukasz Wójcik. - Jeśli jego maszynę porwie szybciej w górę, to znaczy, że był bliżej poszukiwanego centrum i należy się do niego przesunąć.

Podczas zawodów tej klasy nie mają czasu na rozkoszowanie się tym, co w szybownictwie najpiękniejsze - widokami. Są skupieni na wyznaczaniu optymalnej trasy: czy iść, tak jak rywale, bliżej ziemi aż do chmury na horyzoncie, czy zaliczyć jeszcze tę zdrową po prawej, by potem strzelić dalej i szybciej, bo z większej wysokości?

- Tu nie ma dowódcy, który zawsze postawi na swoim - zapewnia Zbigniew Nieradka. - Gdy mamy odmienne pomysły, błyskawicznie je konfrontujemy. Za i przeciw. W końcu zgadzamy się. To jednak sport indywidualny, więc gdybyśmy się nie dogadali - zawsze możemy się rozdzielić...

Właśnie podczas mistrzostw świata, w wyścigu 12., Łukasz Wójcik nagle oddalił się od kolegi bez słowa.

- W ferworze wyznaczania trasy Łukasz ominął punkt kontrolny - spokojnie dziś tłumaczy Zbyszek. - Gdy się spostrzegł, zawrócił. Dobrze, że nie słyszał jak kląłem... Ale on poleciał kilka kilometrów w tył, potem mnie dogonił, a ostatecznie ten lot... wygrał.

Jaka jest tajemnica wygrywania? Przecież reprezentanci praktycznie wszystkich liczących się państw wystawiają swych najlepszych pilotów, ich szybowce mają te same parametry, warunki są te same dla wszystkich, chmury też...

Banan, bułka, dobry lot

- Trening mentalny - zdradza mistrz świata. - Pierwsze warsztaty psychologiczne dla szybowników zorganizował nasz kolega Karol Staryszak w 2007 roku. Dziś już wszyscy korzystamy z tych metod. Podstawowa sprawa: latać trzeba na Małysza, czyli: banan, bułka, dobry lot. Nie myśl o wyniku, tylko o zadaniu.

Piloci zdradzają chwyty przydatne każdemu. Jak natychmiast przestać myśleć o popełnionym błędzie? Powiedzieć sobie, że analizować go będziemy o godzinie 21. Jak nastroić się na wygrywanie? Przez kilkanaście minut wyobrażać sobie bardzo miłe miejsce. Mają też indywidualne patenty, choćby rozwiązywanie sudoku w palącym słońcu.

- Z doświadczenia nie robimy tajemnicy. Chętnie przekażemy wszystko następcom. Tylko że coraz rzadziej mamy do kogo mówić - stwierdzają zgodnie.

Smutna bowiem prawda o polskim lotnictwie sportowym jest taka, że minimalnie wspierane przez ministerstwo i niezauważane przez media, przyciąga coraz mniej młodych ludzi. Jeśli tak dalej pójdzie, przestaniemy być postrzegani na świecie jako potęga. W tym jednym, chyba jedynym. Szkoda? Może czas się obudzić?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska