Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubicz Dolny. Martwy łoś i sarna cały weekend zalegały na poboczu [ZDJĘCIA]

Justyna Wojciechowska-Narloch
Taki widok przy drodze wojewódzkiej nr 552 zastali w poniedziałek po południu dziennikarze „Nowości”
Taki widok przy drodze wojewódzkiej nr 552 zastali w poniedziałek po południu dziennikarze „Nowości” Jacek Smarz
Półtonowy łoś to ofiara zderzenia z citroënem C4, mała sarna z połamanymi nogami też została potrącona. Wszystko wydarzyło się podczas weekendu w Lubiczu Dolnym. Padłe zwierzęta uprzątnięto dopiero w poniedziałek wieczorem. Łosiowi ktoś odrąbał poroże.

- W niedzielę jechałam z dziećmi do kościoła. Synkowi zachciało się siku, więc zjechałam w polną drogę. Zanim zorientowałam się, co tam leży, było już za późno. Dzieciaki zobaczyły coś, czego w żadnym razie widzieć nie powinny - opowiada pani Małgorzata, mama 6-letniego chłopca i o dwa lata starszej dziewczynki. - Była rozpacz i łzy, a w nocy koszmary. Żadne tłumaczenia nic tu nie pomogły.

Martwy łoś i sarna w Lubiczu Dolnym

Pani Małgorzata i jej dzieci byli jednymi z pierwszych, którzy przy drodze wojewódzkiej numer 552 (łączącej Różankowo z Lubiczem) zobaczyli zabite przez auta zwierzęta. Był to dorosły łoś oraz ruda sarenka. Jedno i drugie porzucone na szerokiej polnej drodze, która jest jednocześnie wjazdem do niezamieszkałej posesji.

- Te zwierzaki wyglądały makabrycznie. Łoś był pokrwawiony, leżał z brzuchem do góry, a jego łeb był nienaturalnie skręcony. Nie miał też poroża. Było widać, że ktoś je odpiłował - relacjonuje nasza Czytelniczka. - Sarnę podrzucono pod akacją. Miała otwarte złamania nóg, a po ranach chodziły roje much. Naprawdę okropny widok.

Zobacz galerię: Sarna i łoś - makabryczne znalezisko w Lubiczu Dolnym

Andrzej Gumowski, mieszkaniec Lubicza, który o całej sprawie poinformował „Nowości’, też nie kryje oburzenia.

- Takie zwierzaki trzeba jak najszybciej zabierać i poddawać utylizacji. To skandal, że się rozkładają na ludzkich oczach - mówi. - Cała ta historia jest zresztą bardzo dziwna, bo łoś nie ma rogów, jest za to nieudolnie przykryty gałęziami. Tak jakby ktoś chciał go ukryć.

Tajemnicę zniknięcia poroża nie tak trudno rozwikłać. Jak się okazuje, wielkie łopaty łosia są dziś w cenie. Na aukcjach internetowych sprzedawane są za spore pieniądze - od tysiąca złotych aż do trzech tysięcy złotych. Można się więc domyślać, że ktoś postanowił zarobić na śmierci łosia. Wszak poroże nie będzie mu już potrzebne.

Czytaj także: Łoś na ulicach Grębocina
Jak poinformowała nas Wioletta Dąbrowska z biura prasowego toruńskiej policji, łoś zginął w skutek zderzenia z citroënem C4. Wszystko wydarzyło się w ostatnią sobotę około godz. 22.

- Ta historia mogła się skończyć znacznie mniej szczęśliwie. Zwierzę ważyło pół tony, a jadącej citroenem parze nic się nie stało. Co więcej, samochód też nie był uszkodzony - tłumaczy Wioletta Dąbrowska. - Po zderzeniu z autem łoś przewrócił się na drogę i zdechł. Możemy tylko przypuszczać, że powodem jego śmierci były nie tyle obrażenia odniesione w wypadku, co po prostu przerażenie. To bardzo płochliwe zwierzęta.

Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, ściągnęli nieżywego łosia z szosy. Użyli do tego celu specjalnego sprzętu. To oni pozostawili go na polnej drodze. Potem powiadomili odpowiednie służby, w tym gminę Lubicz.

- Na tym właściwie kończy się nasza rola. Nie jesteśmy od sprzątania szczątków zwierząt z dróg - dodaje Wioletta Dąbrowska.

Kto zabrał poroże?

Ciekawe jest natomiast to, że mundurowi nic nie wiedzą na temat potrąconej sarny, którą ktoś podrzucił pod drzewem obok łosia. Nie mieli zgłoszenia takiej kolizji ani w sobotę, ani wcześniej. Co więcej, nie mają też pojęcia, co stało się z okazałym porożem padłego łosia. Gdy w sobotę zderzył się z citroenem, było ono na swoim miejscu.

Nieszczęsne zwierzęta z polnej drogi zabrano w końcu w poniedziałek około godz. 18. Od momentu wypadku minęły więc niemal trzy doby.

- W tej sprawie mieliśmy powiadomienia z kilku źródeł, również od policji i mieszkańców. Jednak dopiero w poniedziałek mogliśmy wysłać zlecenie do firmy utylizacyjnej z powiatu golubskiego, z którą mamy podpisaną umowę na takie usługi - wyjaśnia Kamila Mróz z Urzędu Gminy Lubicz. - We wtorek rano pracownicy urzędu pojechali na miejsce, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Potwierdzili, że miejsce zostało dokładnie wyczyszczone.

Marek Olszewski, wójt pod-toruńskiej gminy Lubicz, z całą stanowczością zapewnia, że padłe zwierzęta nie zalegają na poboczach dróg na podległym mu terenie.

- W takich sytuacjach reagujemy natychmiast, nawet podczas wielkanocnego śniadania czy innych świąt. Tu nie ma na co czekać - mówi „Nowościom”. - Mieszkańcy są na tym tle bardzo wyczuleni. Informują urząd nie tylko o dzikiej zwierzynie, ale też o kotach i psach, których na naszych drogach ginie naprawdę dużo. Bywało, że dostawaliśmy zgłoszenia o zabitych przez samochody ptakach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska