Ludzie mają prawo wiedzieć

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/wojciechowska_narloch_justyna.jpg" >Wszelkie zestawienia i rankingi w oświacie budzą wiele emocji. Cieszą się z nich wyłącznie ci, którzy aktualnie są u szczytu. Pozostali - ciągnący się w edukacyjnym ogonie - woleliby, by takie publikacje nigdy nie oglądały światła dziennego. Przekonałam się o tym na własnej skórze, kiedy przed dwoma laty kilku dyrektorów toruńskich szkół odmówiło podania informacji na temat średnich, które ich uczniowie osiągnęli podczas sprawdzianu, a później egzaminu gimnazjalnego.

Zasłaniali się przy tym brakiem obiektywizmu takich rankingów, tłumaczyli trudnym środowiskiem. Byli też tacy, z którymi po prostu nie można się było skontaktować mimo wielokrotnych prób. Cóż, po prostu nie umieli otwarcie powiedzieć „nie”.

<!** reklama>Dziś już nie pytam dyrektorów o wyniki ich szkół. Są w pełni wiarygodne, niezależne źródła, gdzie można je znaleźć. Widzę też głęboki sens publikowania takich informacji, bo ma do nich prawo opinia publiczna. Szkoły - jak dotąd - utrzymywane są dzięki subwencji oświatowej z budżetu państwa i dotacji samorządów. Wszystko są to pieniądze z podatków płaconych przez zwykłych obywateli oraz przedsiębiorców. To natomiast pociąga za sobą konieczność bycia transparentnym, od czego uciekać nie mogą również placówki oświatowe.

Oczywiście sam wynik zewnętrznego egzaminu nie daje odpowiedzi wprost, jak uczy dana szkoła. Stanowi jednak bardzo czytelny sygnał, jak konkretni nauczyciele wykorzystują intelektualny potencjał powierzonych im dzieci. A to już naprawdę ważna informacja.