Prokuratura IPN zarzuca znanemu fizykowi, że obejmując funkcję prodziekana w 2008 r. zataił w oświadczeniu lustracyjnym współpracę z SB. Dowodzi, że ma podpisaną przez niego 28 lipca 1983 r. deklarację o współpracy, teczkę personalną i obfitą w doniesienia teczkę pracy. W tej ostatniej: informacje o kolegach fizykach, działaczach "Solidarność" w Anglii, zagranicznych gościach na UMK oraz informacje od prof. Bauera z Berlina (to naukowiec, który w latach 80. z Torunia uciekł na Zachód).
Prof. Andrzej Kowalczyk kategorycznie zaprzecza, by świadomie współpracował z bezpieką. Tłumaczy, że styczniu 1983 r. naukowiec poleciał do Wielkiej Brytanii na staż. Wybrał Manchester i laboratorium przyszpitalne. Zamieszkał w domu doktora Gilberta, emerytowanego fizyka jądrowego, który w czasie II wojny światowej współkierował budową reaktora jądrowego. Oczywiście, jak każdy inny naukowiec, tuż przed wylotem prof. Kowalczyk przyjął odwiedziny tajniaka - niejakiego pana T. Karteczkę od niego z numerem telefonu zachował.
Polecamy: "NOWOŚCI" PLUS. Zobacz co dla ciebie przygotowaliśmy!
- Przyleciałem do Polski w lipcu 1983 roku, Po 2-3 dniach zatelefonował do mnie kolega i powiedział, że doktor Gilbert popełnił samobójstwo. I że prawdopodobnie jako ostatni widziałem go żywego. Przekazał, że pytała o mnie brytyjska policja. Bardzo się przestraszyłem - relacjonuje fizyk.
W obawie przed tym, że po powrocie do Wielkiej Brytanii zgłoszą się do niego tamtejszego służby, fizyk sam skontaktował się z kontrwywiadem. Spotkanie odbyło się w Instytucie Fizyki UMK. - Pan T. zasugerował mi, że w razie kontaktu ze służbami brytyjskimi mam wysłać na wskazany adres w Toruniu widokówkę z treścią: "Pozdrowienia z Manchesteru. Andrzej". Wówczas oni na miejscu będą wiedzieli, co się dzieje - zeznaje naukowiec.
Prof. Kowalczyk był rozczarowany spotkaniem z szeregowym funkcjonariuszem. Podpisał na nim oświadczenie o kontaktach i o tym,że posługiwać się będzie imieniem Andrzejem. W jego ocenie miało to jednak dotyczyć wspomnianej widokówki, a więc ustalonego kodu przekazania informacji o indagowaniu przez wywiad brytyjski. Oświadczenie mówiło też o zachowaniu tajemnicy. Następnie, na własne życzenie, naukowiec spotkał się z oficerami wyższego szczebla w siedzibie KW MO w Toruniu. Uczestniczyło w nim 3 tajniaków, po cywilu. Andrzeja Kowalczyka przekonywano, by przyjął ewentualna ofertę wywiadu brytyjskiego. Nie zgodził się. W notatce z tego spotkania odnotowano jednak już, że "zgłosił się TW Andrzej".
https://torun.naszemiasto.pl/koncert-slawomira-w-toruniu-najwieksza-gwiazda-rock-polo-do/ga/c13-4545406/zd/30580022
Te zeznania fizyka, co do meritum, potwierdził dziś w sądzie jego szwagier, Jerzy Karasiński. Dziś - prywatny przedsiębiorca. W latach 80. - narzeczony siostry fizyka i opozycjonista, któremu nie po drodze było z poglądami Andrzeja Kowalczyka, socjalisty.
- Pamiętam, że po spotkaniu z tym pierwszym funkcjonariuszem profesor był bardzo niezadowolony, bo ten człowiek próbował z niego zrobić szpiega. A każdy, kto zna profesora Kowalczyka wie, że nie nadaje się on na Jamesa Bonda - mówił dziś Jerzy Karasiński.
Sąd usilnie próbuje przesłuchać pana T., czyli funkcjonariusza bezpieki, który miał zwerbować i prowadzić TW "Andrzeja". Dziś to się nie udało. Mężczyzna ma przebywać w USA. Prawdopodobnie zeznania złoży dopiero między czerwcem a wrześniem br., gdy wróci do kraju.
Więcej o procesie we wtorkowych "Nowościach".
Polecamy: "NOWOŚCI" PLUS. Zobacz co dla ciebie przygotowaliśmy!
Zobacz także: Info z Polski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?