[break]
„Do obierania cebuli przyjmę od zaraz” - ogłaszają się hodowcy. Obiecują transport do i z pracy, ogrzewanie w obieralniach i godziwe, ich zdaniem, stawki. A tu chętnych niewielu. Dorzucają więc na zachętę to, co mogą.
Zaliczki, kawa, herbata...
Hodowca spod Gniewkowa oferuje 25 groszy za obrany kilogram cebuli dużej ładnej, a 40 groszy - za tej drobnej. - Nawet bez doświadczenia ludzie wyrabiają 40-80 zł dniówki, pracując po 8-9 godzin - zapewnia. - Pieniądze mogę wypłacać codziennie. Daję też zaliczki, po 20-30 zł, jeśli ktoś potrzebuje. Do pracy dowożę busem.
Inny hodowca, spod Aleksandrowa Kujawskiego, obiecuje: „miłą atmosferę w pracy, kawę, herbatę i radio”. Płaci 24 groszy za kilogram. Na zdjęciach pokazuje, jaką piękną cebulę ma do obrania. Jakieś 10 sztuk i już kilogram zrobiony! Ale chętnych raczej niewielu...
- To wyzysk w biały dzień - komentują nie tylko internauci. - Naiwnych do harówki za grosze szukają.
Tajemnica polskiego oka
Hodowca z cebuli z powiatu wąbrzeskiego z brakiem rąk do pracy poradził sobie inaczej. Postanowił na Ukraińców, gwarantując im zakwaterowanie i stawkę 25 groszy za kilogram. I decyzji nie żałował.
- Polacy już na taką pracę coraz bardziej kręcą nosem. Bo to nie jest chodzenie z kąta w kąt i markowanie pracy, tylko robota na akord. Ile realnie zrobisz, tyle zarobisz - tłumaczy.
Poza tym, jest sprawa łez. Jeszcze kilka lat temu polskie oczy jakoś znosiły kontakt z cebulą. Teraz coś się zmieniło...
- Polacy narzekają, że szczypie. Tłumaczę, że szczypie przez 10-15 minut, a potem przestaje. Grunt, żeby paluchów do oczu nie wsadzać, nie trzeć. No, ale niektórych się nie przetłumaczy - wzdycha hodowca.
Obywateli Ukrainy szczypie mniej. Dziennie potrafią u tego gospodarza obrać po 300 kg cebuli każdy. - A rekordziści po 400 - dodaje rozmówca.
Doświadczeni (polscy) obieracze twierdzą, że dzienna norma to około 150 kg . W ukraińskie rekordy nie za bardzo wierzą. Zdradzają nam też, dlaczego hodowcy nie inwestują w maszyny.
Na czarno i bez odpadu
- Nowa, porządna maszyna do obierania cebuli, nie jakaś z demobilu, to inwestycja rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. A ludzi w obieralniach, szczególnie tych mniejszych, najczęściej zatrudnia się na czarno - objaśnia pan Henryk. Dodatkowo, ludzkie ręce podobno okazują się bardziej precyzyjne! - Przy maszynowym obieraniu odpad wynosi nawet 40 procent, przy ładnej i czystej cebuli - dodaje pan Henryk, który, jak twierdzi, na cebuli zęby zjadł.
Obieranie cebuli przestało być zajęciem sezonowym. Są hodowcy, który rąk do pracy potrzebują przez okrągły rok. Sezonowość dotyczy mniejszych gospodarstw, a nie hodowli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?