<!** Image 3 align=none alt="Image 218934" sub="W „Delfinku” przy ul. Bukowej dzieci i rodzice uczą się funkcjonować w nowej dla obu stron sytuacji [Fot.: Grzegorz Olkowski] ">
Rozpaczliwe wołanie „mama” i głośny płacz słychać będzie w przedszkolach jeszcze co najmniej przez miesiąc. Potem dzieci przyzwyczają się do nowego miejsca, a rodzice nauczą się z nimi rozstawać.
Od lat miejskie i niepubliczne placówki świadczące opiekę nad najmłodszymi dziećmi organizują dla nich tzw. dni adaptacyjne. To czas, który dzieci spędzają w przedszkolu w towarzystwie swoich rodziców. Poznają rówieśników, wychowawczynie oraz rozkład pomieszczeń.
- Zauważyliśmy, że taka adaptacja służy nie tylko dzieciom, ale też rodzicom. Kiedy spędzą u nas trochę czasu, zobaczą, jak pracujemy, będą spokojniejsi o dzieci - mówi Bogna Zalewska, dyrektorka Niepublicznego Przedszkola „Delfinek” mieszczącego się przy ulicy Bukowej w Toruniu.<!** reklama>
Rodzic się musi pogodzić
Agnieszka Majewska, mama trzyletniej Zuzi, bardzo przeżywa fakt, że jej córeczka idzie do przedszkola. Dni adaptacyjne mają dopiero przed sobą - będzie to najbliższy czwartek i piątek.
- Wzięłam na ten czas wolne z pracy, chcę się w całości poświęcić córce - mówi kobieta. - Dużo z nią rozmawiałam o przedszkolu, o nowych kolegach, miłych paniach. Zuzia się cieszy, ale nie mam pojęcia, jak zareaguje, kiedy już znajdziemy się w obcym miejscu, w grupie obcych dzieci.
Bogna Zalewska z „Delfinka” opowiada natomiast, że rodzice często mają błędne wyobrażenie o pobycie ich pociech w przedszkolach.
- Wydaje im się, że maluchy cały czas rozpaczają. One na początku rzeczywiście płaczą, kiedy rano mają się rozstać z mamą i tatą. Płaczą też, gdy są odbierane, bo są szczęśliwe, że widzą rodziców - tłumaczy Boga Zalewska. - Nie oznacza to jednak, że w trakcie pobytu w placówce ich oczy nie wysychają. Wbrew pozorom dzieci szybko zapominają o rozstaniu, bawią się z innymi, uczestniczą w normalnych zajęciach, które sprawiaj im przyjemność. Rodzice potrzebują czasu, by sobie to uświadomić i to zaakceptować - dodaje pani dyrektor.
Dziecka się nie popędza
Mirosława Rutkowska, która od lat przy Szosie Chełmińskiej w Toruniu prowadzi Prywatne Przedszkole „Pod Muchomorkiem”, też uważa, że dni adaptacyjne są ważne.
- Co roku w kwietniu podpisuję z rodzicami umowy i już zapraszam wszystkich „nowych” na plac zabaw przy przedszkolu. Przychodzą do nas w maju i czerwcu, pojawiają się też w wakacje. Znają już dobrze teren, widują starszych przedszkolaków i ich wychowawczynie, słyszą piosenki dochodzące z budynku. Jest im potem znacznie łatwiej - relacjonuje Mirosława Rutkowska. - Kiedy wchodzą do budynku przedszkola w sierpniu, nie przeżywają takiego stresu. Nie jest to dla nich zupełnie obce miejsce. Nie przerażają ich dźwięki, ludzie i przedszkolne pomieszczenia.
Dni adaptacyjne „Pod Muchomorkiem” trwają już od 19 sierpnia. Niektóre dzieci są już tak obyte z przedszkolem, że rodzice mogą je zostawić same nawet na kilka godzin. Inni wychodzą na chwilę, a potem szybko wracają. Są też tacy, którym pociechy nie pozwalają się oddalić.
- Wszystko zależy od dziecka. Nie wolno go w żadnym razie popędzać. Ono w końcu da znać, że już czuje się bezpiecznie, że jest gotowe być samo - dodaje Mirosława Rutkowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?