Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Macho - to brzmi prostacko

Przemysław Przybylski
Rozmowa z MARCINEM BORONOWSKIM, Pierwszym Naczelnym Antyfacetem RP

Rozmowa z MARCINEM BORONOWSKIM, Pierwszym Naczelnym Antyfacetem RP

<!** Image 2 align=right alt="Image 103559" sub="Marcin Boronowski: - Pierwsze wyjście w spódnicy na ulicę wiązało się ze sporą dawką adrenaliny. Byłem spięty, bacznie obserwowałem reakcje przechodniów. / Fot. www.antyfacet.com.pl">Cofnijmy się o kilka lat. Idzie Pan ulicą ubrany w normalne męskie ciuchy. Nagle pojawia się facet w kobiecej kiecce. Co przyszłoby Panu do głowy na taki widok?

Zanim właściwie zacząłem myśleć, miałem standardowe poglądy społecznej większości z czasów krótko po obaleniu komunizmu. Wierzyłem w jeden model normalności, reprezentowany przez większość, i prawdopodobnie uznałbym takiego człowieka za dewianta. Kulturowe przesądy ciążyły nade mną i sprawiały, że miałem poczucie bycia „wybrakowanym mężczyzną”. Dopiero po wykonaniu sporej pracy intelektualnej przezwyciężyłem tę śmieciową formę świadomości, wytwarzając solidną akceptację samego siebie.

Pierwsze wyjście na ulicę w spódnicy musiało być aktem odwagi. Pamięta Pan, jakie uczucia wtedy się pojawiły?

To było przeżycie wiążące się ze sporą dawką adrenaliny. Byłem czujny, wręcz spięty, bacznie obserwowałem przechodniów, by wychwycić ich ewentualne reakcje. Pierwsze moje spódnice miały krój maksymalnie przypominający krótkie spodnie. Za każdym razem po szczęśliwym powrocie do domu, narastał jednak apetyt, aby ten wyczyn powtórzyć. Pierwsze wyjścia ze znacznie odsłoniętymi nogami zaliczyłem w ciepłe letnie dni, pojawiała się więc ciekawość, jak człowiek znosi tak lekki sposób ubierania się również przy gorszej pogodzie.

Dlaczego nazwał się Pan Naczelnym Antyfacetem? W naszym społeczeństwie zwykle jest tak, że jak ktoś jest anty, to musi być oszołomem.

<!** reklama>Wzorzec faceta, czyli macho uważam za degradujący dla osoby realizującej go oraz społecznie szkodliwy. Samo słowo „facet” ma w sobie wydźwięk prostacki, co widać i po tym, że kobiety nie nazywają siebie analogicznie facetkami. Co do oszołomstwa, to powiem, że znacznie godniej jest żyć zmieniając rzeczywistość wokół siebie, niż wyłącznie dostosowywać się, ustępować pod presją ze strony większości, w tym także bardzo bezmyślnych typów, którym zdaje się, że posiedli patent na normalność. Mówi się, że martwa ryba płynie z prądem, ale także, że kropla drąży skałę. Skoro ja nie lubię rezygnować, to zostałem buntownikiem, tą przysłowiową kroplą. Moja akcja jest momentami ryzykowna, ale zasadniczo dobrze przemyślana i dlatego rozwija się z powodzeniem.

Chce Pan stuprocentowego równouprawnienia mężczyzn i kobiet. To jest możliwe?

Kobiety zdołały się wyemancypować, choć paradoksalnie było im trochę łatwiej, bo sięgając po obyczajowe i prawne przywileje mężczyzn, niejako próbowały awansować społecznie, skoro w patriarchalnej mentalności płeć męska jest bardziej wartościowa. Ja podważam to patriarchalne wartościowanie, więc zmagam się z silniejszym społecznym oporem, bo sięganie podobno uprzywilejowanego mężczyzny po rzeczy uznawane za kobiece uchodzi za frajerstwo albo defekt. Tymczasem kobiety żyją dłużej i lepiej. Potrafią zapewnić sobie masę przyjemnych doznań z przedmiotów codziennego użytku, unikać toksycznej rywalizacji i towarzyszących jej uczuć, mieć lepszy kontakt ze swoimi uczuciami i szybciej odzyskiwać psychiczną równowagę w sytuacjach kryzysowych. Potrafią też lepiej dbać o dobrostan swoich ciał, bo dbałość o urodę zbiega się z troską o zdrowie. Dlatego warto uczyć się właśnie od kobiet.

<!** Image 3 align=left alt="Image 103559" sub="Jeden z serii znaków publikowanych na stronie www.antyfacet.com.pl ">Powiedział Pan kiedyś, że „kobiety mogą coraz więcej. A ja chciałbym, żeby dla równowagi faceci nie musieli tyle musieć. By nie musieli służyć w małżeństwie, gdzie pełnią rolę reproduktorów albo dostarczycieli pieniędzy.” Podpisuję się pod tym! Tylko dlaczego mam protestować w damskich ciuchach?

Nie twierdzę, że „ma Pan” cokolwiek robić, w tym nosić damską odzież. Chcę tylko, by każdy, kto ma na to ochotę, mógł spróbować i praktykować. Ludzi można podzielić na tych, którzy wolą przyjmować gotowe wzorce i okazywać posłuszeństwo wobec autorytetu, i na tych poszukujących własnych odpowiedzi, kwestionujących zastane autorytety i tworzących nowe wzorce. W mądrym społeczeństwie musi być miejsce dla obu typów. A prawo do niemęskiej odzieży to tylko wizualny segment innych praw jednostki. Na przykład do posiadania własnej osobowości bez względu na panujące stereotypy płciowe i do równego traktowania w sytuacjach społecznych. Aktywne, śmiałe i zaradne kobiety powinny mieć możliwość prowadzenia zalotów wobec subtelnego i nieśmiałego mężczyzny, bez konieczności odgrywania przez obie strony rytualnych ról niepasujących do ich indywidualnej osobowości.

Dlaczego nie poszedł Pan na całość - nie zgolił brody i nie zrobił trwałej fryzury?

To nie byłoby pójście na całość, lecz rezygnacja. Ostentacyjnie zachowując pewne cechy męskie pokazuję, że mój bunt nie dotyczy płci męskiej jako obiektywnego zjawiska biologicznego, lecz kulturowej nadbudówki, pełnej uproszczeń, nieuprawnionych uogólnień i zbyt daleko idących wniosków. Gdybym zgolił brodę, zapewne dostosowałbym się do wyobrażeń niektórych nienawistnych krzykaczy, którzy cierpią, widząc kogoś, dla którego w społeczeństwie nie napisano roli. Rezygnacja z brody byłaby dezercją, przyzwoleniem na zepchnięcie mnie do kategorii transwestyty. Ja na przekór jestem samcem, ale zbuntowanym. Powiem, że właśnie w ten sposób poszedłem na całość, konfrontacyjnie wobec społeczeństwa, któremu się wydaje, że nie mam prawa istnieć, bo nie przewidziano ani roli trzeciej płci, ani męskiego modelu dziewczynki, chociaż żeński model chłopczycy jest. Co do fryzury, to kwestia trwałej jest otwarta. Pozostaje jeszcze wiele obszarów, które muszę wyeksplorować i wykorzystać w tworzeniu mojego stylu.

Twierdzi Pan, że nie chce walczyć z kobietami, przyznając zarazem, że pańskie związki z kobietami się rozpadały. Może wcielenie się w Antyfaceta to rodzaj zemsty?

To rodzaj oczyszczenia atmosfery. Wydałem mocny sygnał, że można ze mną wiele zrobić, ale na prawdziwie partnerskich, uczciwych zasadach. Nie mam nic przeciwko kobietom silnym, niezależnym, i nawet psychicznie męskim, ale niech one się nie spodziewają, że ja będę się poddawał degradacji, aby wobec nich być jeszcze bardziej męskim. Ultramęskość jest paskudna i wielu biedaków zostało przez nią przestępcami. Teraz jestem gotów na partnerski związek z osobami żeńskimi, które rozumieją, że musimy mieć relacje autentyczne, wykraczające poza kulturową maskaradę i pozwalające obu stronom być sobą. Partnerstwo męsko-żeńskie nie może polegać na dopuszczeniu mężczyzn do zlewozmywaka, a poza tym na oczekiwaniu, że będą się radośnie parać tymi ciemniejszymi stronami życia, jak gotowość do podejmowania fizycznej walki, zadawania urazów i znoszeniu ich, twardej i stresującej rywalizacji, rezygnacja z poszukiwania wyrafinowanych doznań zmysłowych, gorsza dbałość o dobrostan swego ciała, itp. Jak już parę razy mówiłem, nie jesteśmy z różnych planet, lecz z tej samej Ziemi, z tej samej gliny, i wszystkie życiowe przyjemności pochodzenia kulturowego muszą być dostępne dla obu płci. Nie dążę bynajmniej do przejęcia biologicznych funkcji organizmu żeńskiego w rodzaju macierzyńskiego udziału w rozrodczości. To nie tylko niemożliwe, ale zupełnie niepotrzebne.

No, dobrze. To w końcu do czego ostatecznie Pan dąży?

Każdy musi mieć prawo do bycia sobą i szansę życiowego sukcesu bez obaw wykluczenia. Płeć to tylko zjawisko biologiczne i, poza kilkoma sprawami związanymi z większym uczestnictwem w rozrodczości strony żeńskiej, nie może różnicować społecznych praw jednostki. Panem swej tożsamości jest każdy człowiek i ma prawo budować ją z własnych klocków, a nie z kulturowych prefabrykatów.

Teczka osobowa

Marcin Boronowski, buntownik

Mieszka we Wrocławiu, jest nauczycielem języka angielskiego.

Naczelny Antyfacet Rzeczypospolitej Polskiej (NARP) zajmuje się krytyką i podważaniem w codziennym życiu „Stereotypu Męskiej Roli Płciowej”. NARP prowadzi własną stronę internetową: www.antyfacet.com.pl.

Marcin Boronowski twierdzi, że szpilki i spódnice go nie podniecają. Uznaje je za strój kontrkulturowy, wyraz buntu. Pierwszy raz wyszedł w damskim ubraniu na ulicę 4 czerwca 2002 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska