Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maluję paznokcie, by majsterkować przy Cherry

Justyna Król
Tomasz Czachorowski
Ojciec miał syrenkę rolniczą R-20. Kiedy byłam mała, jeździłam z nim do miasta sprzedawać ziemniaki. Wtedy auto nie wydawało mi się fajne.Miało brzydki piaskowy kolor, śmierdziało, kopciło. Miłość przyszła później.

Zaczęło się od ślubu. Szukając do niego auta, Iwona Kukier znalazła syrenkę. - Z mężem się rozwiodłam, ale ona nadal jest mi wierna - żartuje właścicielka syreny 105l cabrio, utytułowanej Klasykiem Roku 2015. - Co prawda, wymarzyłam sobie na tę okoliczność czarną warszawą M-20 z czerwoną tapicerką, ale nigdzie takiej nie było. Rozważałam też garbusa 2cv. Kiedy jednak znalazłam ją, wiedziałam już, że to jest to.

To, czyli miłość od pierwszego wejrzenia. Iwona zobaczyła ją wśród ogłoszeń w Internecie i od razu pomyślała: Ta, albo żadna! By zdobyć syrenkę musiała pozapożyczać się u przyjaciółek, trochę to trwało. Ubłagała poprzedniego właściciela auta, aby poczekał, aż uzbiera pieniądze. Ten też bardzo kochał to auto, ale stracił garaż i nie chciał, by syrena stała pod chmurką. Nie zależało mu jednak na szybkiej sprzedaży. Ważniejsze było to, by trafiła w dobre ręce. Udało się.

WGNIECENIA BEZ ZNACZENIA

- W styczniu pojechaliśmy po nią do Krakowa. Jej widok mnie zszokował. Miała wgniecioną maskę, zamarznięty bak paliwa, była brudna od sadzy z kominów, a w środku znalazłam pełno zabawek… Chyba okoliczne dzieci urządziły sobie w niej domek, co przypomniało mi dzieciństwo i moje zabawy z kuzynowstwem. Ojciec miał syrenkę rolniczą R-20. Kiedy byłam mała, jeździłam z nim do miasta sprzedawać ziemniaki. Wtedy auto nie wydawało mi się fajne. Miało brzydki wypłowiały piaskowy kolor, śmierdziało, kopciło. Czasami nawet chowałam się pod siedzenie, aby nikt mnie w nim nie widział… Jednak z wiekiem człowiek się zmienia i dojrzewa do pewnych rzeczy - wspomina Iwona.

Miłość do syrenki przyszła z czasem. Tak naprawdę motoryzację zaszczepiła w Iwonie mama, która miała prawo jazdy już od 16 roku życia, nawet na motocykl. Cała rodzina uwielbiała jej opowieści o przejażdżkach ulubionym małym Fiatem. Po maluchu mamy ocalały jedynie zdjęcia, a syrenka taty została pocięta i adaptowana jako przyczepka na pole do zbierania kamieni.

- Tę moją własną udało mi się odpalić dopiero po kilku chwilach. Gdy jednak wreszcie zadudniła: „rymm tymtymrymm”, cieszyłam się jak dziecko. Na szybie miała naklejkę „Syrenki kochaj i pieść”. Wiedziałam, że tak właśnie będzie - opowiada dumna posiadaczka czerwonego kabrioletu.

Brakowało w niej ogrzewania, wycieraczki nie działały, a rolę dachu pełniła niebieska plandeka… Nic jednak nie było w stanie odwieść Iwony od zabrania syrenki do Bydgoszczy. Po dziewięciu godzinach wjechały do centrum miasta. To był piękny początek drugiego życia auta, chociaż ukryte w garażu sąsiada czekało na wiosnę i pierwsze zabiegi u tapicera.

PO PIERWSZYM TUNINGU

Cherry, bo tak ją nazwała nowa właścicielka, szybko znów stała się królową szos. Okazało się przy tym, że blondynka w czerwonym kabriolecie prowokuje. Mężczyźni w najnowszych mercedesach zaczepiają Iwonę, proponując zamianę aut. Padła też niejedna propozycja kupna za niebagatelne kwoty.

- Nie jest na sprzedaż, nie oddam jej nikomu - zapewnia właścicielka. - Skazuję tę syrenę na dożywocie u mnie (śmiech). Znalazłam dla niej ciepły garaż u rodziców na wsi, chucham na nią i dmucham. A jak tylko pogoda pozwala, odpalam ją i czuję wiatr we włosach. Pamiętam pierwszą przejażdżkę po renowacji. Było to sześć lat temu. Jechałam ulicą Gdańską na stację benzynową. Nie wiedziałam, że moje auto wzbudzi aż taką sensację. Jedna osoba mnie ścigała, specjalnie zawróciła, by zaprosić mnie na 1 Bydgoską Syreniadę. Śmiesznie się złożyło, że akurat w roku, gdy pierwszy raz w naszym mieście organizowano Syreniadę, ja stałam się właścicielką Cherry. Można śmiało powiedzieć, że syrenki dziś mają wielu miłośników. Mnie też te zloty klasycznych aut weszły w nawyk, jeżdżę na nie jak często się da - mówi.

To samochód z 1979 roku, więc z awariami trzeba się liczyć. Pierwsza wydarzyła się dość szybko, w deszczu. Padło na przegub. Syreniarz z Kwidzyna holował ją do serwisu, gdzie usunął usterkę. Okazało się, że właściciel tego miejsca również ma swoją syrenkę. Innym razem Iwona sama zakasała rękawy i przy instruktażu wymieniła pompkę paliwa. - Bywa, że przy niej majsterkuję. Maluję paznokcie na ciemno, by nie było widać, że grzebałam przy smarach. Dbam o moją syrenkę. Ma swoich osobistych polerowaczy, dzięki czemu lakier odzyskał utracony blask. Jest piękna - zapewnia.

GOTOWA DO AKTÓW

Cherry nie stoi zbyt często w garażu, nie kurzy się jak dawniej. Znajomi fotografowie wypożyczają ją do sesji zdjęciowych, robią w niej nawet akty. W sezonie 2015 syrena Iwony zdobyła tytuł Klasyk Roku 2015. Wygrała też konkurs Show&Shine na lotnisku w Wilczych Laskach koło Szczecinka. Ścigała się nawet w pokazie specjalnym na 1/4 mili. Z kolei podczas Pierwszego Śląskiego Zlotu Syren w Bielsku-Białej, ekipa z Tvn Turbo kręciła w niej relację z rajdu.

- Koledzy zainspirowani moimi opowieściami sami też kupili zabytkowe auta - m.in. BMW i ładę 2107. Tymczasem do mojej kolekcji dołączył biały fiat 126p z 1988 roku, którym staram się jeździć na co dzień. Oba autka mają swoje fanpejdże. Wszyscy się cieszą z tych moich motoryzacyjnych przygód, tylko rodzice są przerażeni, bo martwią się, że w końcu nie starczy im miejsca na te moje skarby - śmieje się Iwona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Maluję paznokcie, by majsterkować przy Cherry - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska