Marcelek nie żyje. O życie chłopczyka walczono w toruńskim szpitalu dziecięcym prawie miesiąc

[break]
16 lutego w jednym z włocławskich mieszkań 22-miesięcznym Marcelkiem opiekował się konkubent jego matki 20-letni Patryk K. To on miał tak pobić powierzone mu dziecko, że nieprzytomne z licznymi obrażeniami trafiło do szpitala we Włocławku. Stamtąd chłopiec został przetransportowany śmigłowcem do toruńskiego szpitala dziecięcego. Zaczęła się walka o życie na oddziale intensywnej terapii medycznej. Niestety, w sobotę o godz. 15.30 Marcelek zmarł.

- Chłopiec od początku był w bardzo ciężkim stanie - mówi dr Hanna Streich, koordynator ds. pediatrii w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Toruniu. - Trafił do nas nieprzytomny i przytomności nie odzyskał. Z pierwszej tomografii komputerowej wyszło, że ma niewielki ubytek mózgu. Wprowadziliśmy go w stan śpiączki farmakologicznej. Druga tomografia wykazała bardzo duże zmiany w mózgu. To rzutowało na pracę wszystkich narządów.

Konkubent matki Marcelka przebywa w areszcie. Przyznał się do winy. Tłumaczył, że był zdenerwowany, bo nie dostał świadczenia socjalnego w terminie. Postawiono mu zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka. Teraz zarzut będzie zmieniony, bo chłopczyk nie żyje. Patrykowi K. grozić może do 12 lat więzienia.

Sąd rodzinny już zdecydował, że młodszy brat Marcelka trafi do rodziny zastępczej. Rozpoczął też procedurę ograniczenia praw rodzicielskich matce.