Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mark Olbrich nagrał koncertową płytę pod patronatem "Nowości"

Redakcja
Agata Jankowska
Rozmowa z MARKIEM OLBRICHEM, basistą i liderem grupy MOBE o przyjaźni ze Zbigniewem Hołdysem, istocie bluesa i koncertowej płycie nagranej w Toruniu.

Przed naszą rozmową bezskutecznie próbowałem znaleźć odpowiedź na pytanie. Skąd wziął się Pana przydomek: „Bestia”?

(Śmiech) Trafił do mnie, gdy jeszcze w Polsce grałem ze Zbyszkiem Hołdysem. Grupa nazywała się Rh-. Stworzyliśmy rock-operę „Wyprawa do Atlantydy”. Były kosmiczne trudności, aby cenzura przepuściła ten materiał, ponieważ całość zaczynał się od słów „Bez żalu opuszczam te brzegi…”.

Kiedy to było?

Sądzę, że to mógł być 1970 lub 1971 rok. Jak to przeczytali, to oszaleli. A przydomek nawiązywał do mojego zachowania na scenie oraz podczas imprez towarzyskich (śmiech).

Bywało aż tak źle?

Wręcz przeciwnie. Wytrzymywałem więcej niż inni. Dodatkowo na scenie nigdy nie potrafiłem stać w jednym miejscu, czym różniłem się od ówczesnych muzyków, którzy potrafili nie poruszyć nogą przez cały koncert. A ja lubiłem sobie czasem nawet pobiegać. Różnie bywało.

Ta przyjaźń z Hołdysem trwa nadal?

Tak. Nie straciliśmy kontaktu. Po Rh- on grał trochę z Marylą Rodowicz, potem pojechał do Ameryki. Ja już wówczas mieszkałem zagranicą. Spotykaliśmy się. Hołdys - podobnie jak ja - dopiero na Zachodzie pojął o co chodzi w rock’n’rollu. Gdy wrócił, powstał Perfect.

Więcej w czwartkowym wydaniu "Nowości".

Fot. Agata Jankowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska