Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Masz mieszkanie i chcesz je wynająć? Uważaj

Piotr Schutta
123RF
Gdy wynajmujemy komuś nasze mieszkanie, warto przemyśleć temat dwa razy, a najlepiej sporządzić umowę radząc się prawnika. Opisana poniżej historia naszego Czytelnika pokazuje, jak niewielkie są w Polsce prawa właściciela wynajmowanego lokalu. Ustawa chroni skutecznie lokatora i zachęca do nadużyć.

Co może właściciel? Wystąpić do sądu z pozwem o eksmisję i czekać…, ale najlepiej pod drzwiami. Bo gdy zechce wejść do wynajmowanego mieszkania, może się spotkać z zarzutem naruszenia miru domowego, za co grozi grzywna, a nawet więzienie. Tak mówi polskie prawo i na tyle właśnie pozwala właścicielom mieszkań, którzy chcieliby się pozbyć nieuczciwych najemców.

- Mimo że jestem właścicielem mieszkania nie mogę zrobić z nim, co mi się podoba, gdy je wynająłem. Jeśli na podstawie umowy korzysta z lokalu ktoś inny, to wchodząc bez zaproszenia, zakłóca się mu miru domowy. Nawet jeśli jest się właścicielem notarialnym. Właściciel ma bardzo małe prawa do mieszkania w tym momencie. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę - mówi Wojciech Rudzki, krakowski adwokat, prowadzący sprawy związane z umowami najmu lokali. W sądach reprezentuje zarówno lokatorów, jak i właścicieli nieruchomości. - Przepraszam za kolokwializm, ale prawda wygląda tak, że zarówno jedni, jak i drudzy przeginają - dodaje.

źródło: TVN/x-news

Wszystko przez dzielnicowego

- Od piętnastu lat wynajmowałem to mieszkanie. Różnym ludziom. Nigdy nie było najmniejszych kłopotów. Wszyscy płacili na czas, nie musiałem się o nic martwić. Z lokatorami był normalny kontakt. A teraz? Nie dość, że płacę za tę panią czynsz, za wszystkie media, i nie dostaję ani grosza z tytułu wynajmu, to jeszcze nie mogę się dostać do środka własnego mieszkania! Ostatnio cztery godziny stałem przed drzwiami i prosiłem, żeby pani Violetta zechciała ze mną porozmawiać - opowiada Tadeusz S., emerytowany fryzjer. - Serce mnie boli - dodaje.

Od roku porozumiewa się z lokatorką za pośrednictwem swojego dzielnicowego. Dzwoni lub pisze do policjanta, ten z kolei kontaktuje się z kobietą (nie wiadomo dokładnie w jaki sposób) i wydaje jej polecenia. Tak było w lipcu ubiegłego roku, gdy spółdzielnia mieszkaniowa poinformowała Tadeusza S., że w jego lokalu prawdopodobnie jest wyciek zimnej wody. Mężczyzna napisał dzielnicowemu co następuje: „ Zwracam się z prośbą do policji o udzielenie asysty przy wejściu do mojego lokalu, który w chwili obecnej wynajmuję Pani Violetcie R. Od około dwóch miesięcy Pani nie dopuszcza do żadnej formy kontaktu (osobiście, telefonicznie, korespondencja pisemna) z moją osobą celem sprawdzenia stanu technicznego lokalu i uregulowania należności (...)”.

Dopiero takie postawienie sprawy podziałało.

- Dzielnicowy chyba się do niej dodzwonił czy w inny sposób ją zlokalizował i kazał jej, żeby do mnie zadzwoniła. Tak uczyniła, zaprosiła mnie do mieszkania. Była bardzo zdziwiona. Hydraulik zrobił, co trzeba i na tym się skończyło.

Od początku okresu najmu ta kobieta nie wpuszcza mnie do mieszkania. Telefonu nie odbiera - mówi Tadeusz S.

W maju tego roku dzielnicowy skontaktował się z właścicielem mieszkania z własnej inicjatywy. Tym razem to on miał prośbę. Policja poszukiwała niejakiego Radosława K., który złamał zasady przedterminowego warunkowego zwolnienia z więzienia i trzeba go było odstawić z powrotem za kratki. Wszystko wskazywało na to, że obiekt poszukiwań „zakotwiczył” w mieszkaniu emerytowanego fryzjera. Jak się później okazało, informacje policyjnych wywiadowców potwierdziły się w stu procentach. Radosława K. zatrzymano przy ogrodzeniu bloku, gdy szedł rano... do pracy.

- Poproszono mnie, żebym powiedział, co wiem o zwyczajach tego mężczyzny: o której wychodzi z domu, o której wraca i tak dalej. Niewiele mogłem pomóc. Przekazałem to, co wiedziałem od sąsiadów. Oprócz tego kazano mi się przyjrzeć fotografii i potwierdzić, czy tego człowieka widziałem w mojej kawalerce. Potwierdziłem - mówi Tadeusz S. Nie chce ujawniać swojego nazwiska m.in. w obawie przed byłem nielegalnym lokatorem, aktualnie przebywającym pod kluczem.

Zatrzymanie poszukiwanego listem gończym przestępcy w niczym nie zmieniło jednak sytuacji pana Tadeusza. Kawalerką nadal rządzi trzydziestoparoletnia Violetta R. i ani myśli o uregulowaniu zobowiązań. Tym bardziej, że w lutym br. urząd miasta zabrał jej tzw. dodatek mieszkaniowy.

- Kiedy był ten dodatek, lokatorka jeszcze jako tako płaciła. Ale też nieregularnie - dodaje właściciel mieszkania.
Do kwietnia br. jej dług z tytułu zaległego czynszu i opłaty najmu wynosił blisko 10 tysięcy złotych. Taka kwota widnieje w pozwie o eksmisję, który dwa miesiące temu trafił do sądu. Terminu pierwszego posiedzenia jeszcze nie wyznaczono.

Jak grochem o ścianę

- Ostatnio płacę za tę panią bardzo wysoki czynsz spółdzielni. Wszystko przez ogromne zużycie wody. Nie wiem, co to będzie w czerwcu i w lipcu. Boję się, że wpadnę przez to w długi - mówi poszkodowany właściciel mieszkania i czeka cierpliwie na termin rozprawy. Nic więcej zrobić nie może.

- Rozważałem już różne pomysły, ale policja mi odradza. Gdybym na przykład wyważył drzwi, to byłoby naruszenie miru domowego tej pani. Tak mi powiedziano - mówi załamany Tadeusz S.

Formalnie Violetty R. nie powinno być w mieszkaniu emeryta przynajmniej od marca br. W tym miesiącu bowiem wygasła ostatnia, roczna umowa najmu. Z końcem grudnia 2016 zaczęło również obowiązywać wypowiedzenie umowy, które Tadeusz S. dał kobiecie w listopadzie.

- Wszystko jak grochem o ścianę. Strasznie to wszystko przeżywam i naprawdę nie wiem już, co robić. W maju, po tej całej akcji z łapaniem przestępcy dzielnicowy mi doradził, żebym nakazał tej pani wyprowadzkę. Poszedłem do niej. Tym razem otworzyła drzwi. Obiecała nawet, że w ciągu trzech dni opuści mieszkanie. Chyba dzielnicowy musiał znowu z nią rozmawiać. Domyślam się, że kazał jej zdać klucze. Do dzisiaj się nie wyprowadziła. Poszedłem jeszcze raz. Ale już się do środka nie dostałem. Postałem sobie tylko pod drzwiami. Słyszałem, że ktoś jest w środku.

- mówi mężczyzna.

- Będzie orzeczenie sądu i eksmisja. Jeszcze terminu nie ma, ale spodziewam się, że w ciągu kilku dni zostanie ustalony. Nie przewiduję też, by sąd musiał w tym stanie rzeczy przeprowadzać obszerne postępowanie dowodowe - mówi reprezentujący właściciela mieszkania mecenas Bogusław Owsianik, adwokat z 40-letnim doświadczeniem w zawodzie. - Przede wszystkim umowa najmu dawno się zakończyła. Poza tym ta pani nie zapłaciła mojemu klientowi ani złotówki z tytułu najmu mieszkania. Przez pewien okres, gdy miała dofinansowanie z urzędu, opłacała jedynie czynsz w spółdzielni - dodaje prawnik.

- Jeżeli umowa była zawarta na czas określony i wygasła, to wchodzi w grę kwestia opróżnienia tego lokalu i faktycznie odbywa się to w drodze wyroków sądowych, jeżeli mówimy o działaniach zgodnych z prawem. Wielu ludzi myśli, że policja powinna wyprowadzić lokatora, który na przykład nie płaci czynszu. No nie wyprowadzi. Trzeba się pogodzić z tym, że wynajmując mieszkanie traci się bardzo dużą część władzy nad lokalem. Nie ma takiego prawniczego kruczka, który można by tu zastosować, rozwiązując problem - mówi krakowski adwokat Wojciech Rudzki, nie kryjąc jednocześnie, że obecnie obowiązująca ustawa o ochronie praw lokatorów to bardzo słaby zbiór przepisów.

- Problem jest bardzo poważny, ale nikt z nim nic nie robi. Czy słyszymy o protestach właścicieli mieszkań przeciwko tej ustawie? Nie. Ja się osobiście dziwię, że nie ma tych protestów, bo prawo jest ewidentnie złe. Ale może ludzi to nie interesuje?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Masz mieszkanie i chcesz je wynająć? Uważaj - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska