Metropolia i śmiech na sali

Mocną pozycję Polski w Europie mogą dać silne aglomeracje połączone sprawną siecią komunikacyjną. Tak jak na Zachodzie - przekonywano podczas konsultacji na temat metropolii.

<!** Image 2 align=none alt="Image 167511" sub="Żeby tak wszyscy w regionie patrzyli w jedną stronę. Na zdjęciu od lewej: wicemarszałek Michał Korolko, wicemarszałek, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego Waldemar Sługocki i wicewojewoda Zbigniew Ostrowski / Fot. Dariusz Bloch">Jak rozmawiać o powiązaniach między miastami, to tylko w Bydgoszczy. Tak postanowili autorzy projektu Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju w 2030 roku.

Konsultacje, jedne z trzech zorganizowanych w Polsce dotyczące wizji głównych kierunków rozwoju naszych miast, odbyły się wczoraj w Urzędzie Wojewódzkim.

- W wielu przypadkach to nie konkurencja, ale zbliżanie się ośrodków miejskich będzie przynosiło największe korzyści - tłumaczył projekt budowy w Polsce metropolii sieciowej Piotr Żuber, dyrektor Departamentu Koordynacji Polityki Strukturalnej Ministerstwa Rozwoju Regionalnego.

<!** reklama>Zdaniem rządowych ekspertów, tylko silne aglomeracje połączone sprawnym systemem komunikacji pozwolą Polsce opuścić peryferia Europy i znów stać się jej centrum.

Droga do narodzin tego ostatniego może być jednak bardzo wyboista, ledwo się bowiem wypowiedzieli autorzy i eksperci rządowi, mównicę zajęli aktywiści Stowarzyszenia Aglomeracja Bydgoska, które woli być aglomeracją samą dla siebie, niż w jakikolwiek sposób dzielić się wpływami z Toruniem.

- Narzucona odgórnie metropolia nie pozwala rozwinąć potencjału Bydgoszczy - grzmiał Jacek Moniuk i zaczął przekonywać, że cała władza w regionie powinna się znaleźć nad Brdą, a miejsce mniejszego Torunia jest gdzieś na marginesie. - Gdynia jest przecież mniejsza od Gdańska i nikt tam nie mówi o aglomeracji Gdańsko-Gdyńskiej - przekonywał.

Tym argumentem wywołał jednak śmiech na sali oraz reakcję wiceprezydenta Gdyni.

- Lepiej jest być słabszym partnerem niż w ogóle na mapie aglomeracji nie istnieć - odparł Marek Stępa.

Dyskusji nie zdominowały jednak przepychanki lokalne. Do Bydgoszczy przyjechali przedstawiciele samorządów z całego kraju, którzy do zaprezentowanej koncepcji mieli wiele uwag. Tylko bydgoscy radykałowie śpiewali cały czas na jedną nutę. Członkowie Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy perorowali, że Toruń jest znacznie mniejszy, więc jedyną stolicą metropolii może być Bydgoszcz. Goście byli skonsternowani.

- My też mamy dwie stolice, w każdej jest drużyna żużlowa. Lepiej jest jednak działać wspólnie - przekonywał Andrzej Petka, przedstawiciel władz województwa lubuskiego.

- Po reformie administracyjnej Toruń mógł znaleźć się na obrzeżach województwa pomorskiego, a Bydgoszcz na skraju Wielkopolski. Tworząc kujawsko-pomorskie, powiedzieliśmy A, teraz powinniśmy więc pójść dalej - przekonywał Tomasz Lenz, szef PO w regionie.

Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy, próbował tłumaczyć, dlaczego jego miasto obawia się bliższej współpracy z Toruniem - bo siedziba wojewody się nie rozwija. W imieniu Bydgoszczy głos jednak zabierali głównie radykałowie, posługujący się kuriozalnymi argumentami.

Metropolia sieciowa

• Rdzeń metropolii sieciowej ma tworzyć Warszawa ze swoim obszarem metropolitalnym.

• Projekt zakłada też powstanie 11 innych ośrodków: Konurbacja Górnośląska (Katowice), Kraków, Łódź, Trójmiasto (Gdańsk), Poznań, Wrocław, Szczecin, Lublin, Białystok, Rzeszów oraz Bydgoszcz z Toruniem.