Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto bankrut na skraju paranoi

Jacek Kiełpiński
Nieszawianie mówią o arogancji nieprzychylnej im władzy. Ta zaś produkuje doniesienia do urzędów i prokuratury, piętnuje opozycyjnych radnych i podejrzewa, że ktoś ustawił przeciw niej policję, wymiar sprawiedliwości oraz wojewodę. A na to wszystko szykują się dwa referenda...

Nieszawianie mówią o arogancji nieprzychylnej im władzy. Ta zaś produkuje doniesienia do urzędów i prokuratury, piętnuje opozycyjnych radnych i podejrzewa, że ktoś ustawił przeciw niej policję, wymiar sprawiedliwości oraz wojewodę. A na to wszystko szykują się dwa referenda...

<!** Image 3 align=none alt="Image 204445" sub="Członkowie komitetu referendalnego. Chcą odwołania burmistrza i rady. Od lewej: Marlena Józwiak, Iwona Reniecka, Rajmund Szymczak i Elżbieta Ciurlik. [Fot. Jacek Kiełpiński]">

By poczuć klimat panujący dziś w dwutysięcznej Nieszawie, wystarczy zajrzeć do miejskiej gazetki. „Kolejny raz działając na szkodę mieszkańców Nieszawy dała o sobie znać antyrozwojowa koalicja, powiązana ze starą władzą”. A obok: „Jednym z (...) doskonałych pomysłów burmistrza była...”. Tu panują tylko dwa kolory - czarny i biały. Nic dziwnego, że napięcie sięga zenitu.

<!** reklama>

- Miałem nadzieję, że nowy burmistrz załagodzi dawne konflikty. Tymczasem dzieją się coraz gorsze rzeczy - zapewnia radny Robert Rewers, któremu oczy otworzyły się kilka miesięcy po wyborach burmistrza w grudniu 2011 roku. Gdy przeszedł do opozycji, ta uzyskała większość. Jednak do dziś nie może jej wykorzystać.

- Bo teraz panuje dyktatura - podkreśla mieszkanka Elżbieta Cierlik. - Nie ma demokracji, rządzi jeden człowiek, któremu pisma przygotowuje ściągnięty z Włocławka zastępca, były wicewojewoda Arkadiusz Horonziak. Siedzą zamknięci w ratuszu jak w twierdzy i kombinują, komu jeszcze dowalić.

Nie utonęliśmy, wyjdziemy!

Poprzedni burmistrz, Zbigniew Nawrocki, po dwudziestu latach rządów zrezygnował, uznając, że miastem bankrutem nie da się kierować. Nic dziwnego, że tamto oświadczenie poprzednika nowy burmistrz Marian Tułodziecki wykorzystuje na każdym kroku.

- Jak widać, nie utonęliśmy, mamy tylko 30-procentowe zadłużenie - podkreśla z dumą. - Trzeba było podejść do wielu zaszłości po gospodarsku. Myślę, że za 2-3 lata wyjdziemy na prostą. Ale są szkodnicy, którzy mówią tylko: nie, bo nie.

Rozbijanie starego układu

Gospodarskie podejście to, zdaniem opozycji i mieszkańców związanych z powstałym komitetem referendalnym, zlikwidowanie liceum i szykanowanie ludzi pod pozorem rozbijania starego układu. Chodzi choćby o zwolnienie dyrektorki Zespołu Szkół Agaty Żmirskiej-Zbroniec, która nie ukrywała, że liceum będzie bronić, i nauczycielek, występujących przeciw nowej władzy oraz tych, które w rodzinie mają osoby zbliżone do opozycji. Zarazem zatrudnianie osób z zewnątrz, głównie z Włocławka, skąd pochodzi ściągnięty przez burmistrza zastępca.

- Władza popadła w paranoję, wszędzie widzi powiązania i węszy układy - komentuje Elżbieta Ciurlik.

Wiceburmistrz Arkadiusz Horonziak prezentuje grube skoroszyty doniesień do prokuratury na poprzednią władzę oraz niesfornych mieszkańców, którzy na forum internetowym lokalnej gazety śmieli porównać burmistrza do pajaca, a zastępcę do Stalina.

- Nie mogliśmy nie reagować - zapewnia burmistrz Tołodziecki. - Zastałem tu totalny bałagan. Poprzednik zapomniał choćby o zobowiązaniu wobec Banku Gospodarstwa Krajowego, który przekazał pieniądze na budowę domu socjalnego pod warunkiem, że identyczną powierzchnię mieszkaniową miasto przekształci na lokale socjalne. Nie zrobił tego. To dopiero ja musiałem przekształcać i remontować. Ale uratujemy te 600 tysięcy, nie trzeba będzie ich oddawać!

<!** reklama>

Szukali na mnie haka

Czym się jeszcze burmistrz chwali po roku pracy na tym stanowisku? Udało mu się zorganizować darmowy kurs prawa jazdy dla 8 osób, także kurs fotografii, opieki nad osobami starszymi i spawania. - Założyłem też pierwszą w powiecie spółdzielnię socjalną „Budowlani”, w której znajdzie pracę 6 mężczyzn. Zakupiliśmy też dodatkowy prom, który będzie pełnił rolę pływającej kawiarni. Idziemy do przodu, proszę mi wierzyć.

Tu akurat dotyka drażliwego tematu.

- W Nieszawie nie ma żadnego lokalu, a ten, który był, władza zniszczyła - tłumaczy mieszkanka Marlena Józwiak.

Przez trzy lata funkcjonował Bar nad Wisłą przy przeprawie promowej. Gdy właściciel, Mariusz Kaźmierczak, przygotowywał się do Euro i organizował strefę kibica, dostał wypowiedzenie.

- Szukali na mnie haka, bo nie kryję poglądów - uważa.

W miejscu, w którym funkcjonował jego pawilon, stanął sprowadzony z Włocławka lokal kontener, oczywiście prowadzony przez kogoś innego. Już podczas pierwszej imprezy doszło do awantury. Kaźmierczak z synem mieli szarpać pracownicę miasta, ukarano ich za to grzywną w wysokości 100 zł. Sam lokal zaś lud Nieszawy autentycznie rozszarpał, a wyposażenie wyrzucił do Wisły. Dlaczego? Bo kojarzył się z włocławskim, niechcianym tu, desantem.

- Nie rozumiem tych ludzi - mówi Kaźmierczak. - Z jednej strony zamykają mi budę, potem ciągają po sądach, piszą donosy na moją piekarnię, a z drugiej proponują zagospodarowanie tego nowego promu. Chcą mnie nagle kupić? Nic z tego!

Kilkanaście melin i... nic

Burmistrz i wiceburmistrz w związku z tą sprawą snują pewne podejrzenia. - Jak wiadomo, nie mamy tu posterunku, trafia do nas policja z Ciechocinka - przypomina burmistrz. - Ale zachowuje się dziwnie. Choć informujemy, że mamy w mieście kilkanaście melin, gdzie sprzedaje się lewy alkohol i kilka punktów sprzedaży narkotyków, nie chce reagować. Gdy skarżymy się na jej opieszałość - wszyscy nas zbywają. Choćby tamta sprawa. Lokal demolowano przy policjantach, a ci nic nie widzieli.

- Proponowaliśmy wysłać ich na badania wzroku - wtrąca wiceburmistrz Horonziak. Obaj z burmistrzem sugerują wręcz, że stary układ sięga nie tylko policji, ale i opieszale podchodzącej do zgłaszanych przez nich spraw prokuratury, sądu i pani wojewody, która odpisuje im w niezbyt miłym tonie.

- Tak, tak, władza nam się alienuje, zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością - komentują złośliwie mieszkańcy.

Żarty, żartami, ale z Radą Miasta sprawa jest naprawdę poważna. Od czerwca praktycznie nie działa, bo opozycyjna większość się nie pojawia.

Demokracja po nieszawsku

- To nasz protest przeciwko łamaniu demokracji - tłumaczy radny Jan Lamparski. - Już w kwietniu przewodnicząca Bożena Kalota zapowiedziała, że mimo naszej większości nie da się odwołać i zwołuje sesje wyłącznie na wniosek burmistrza, byśmy nie mogli wprowadzić swoich punktów do programu obrad.

- Fakt, nie pozwolę się odwołać - przyznaje przewodnicząca. - Taka jest demokracja, że w taki sposób mogę zwoływać sesje. To oni łamią demokrację nie współpracując z nami.

Obie strony rozwiązania szukają w referendum. W Biurze Wyborczym we Włocławku złożyły stosowne zawiadomienia.

- Opozycja chce odwołać burmistrza i radę, a radni związani z burmistrzem samą radę - tłumaczy dyrektor Biura Jacek Kraszewski. - Ciekawa sytuacja, przyznaję. Samorządami zajmuję się od lat... Tak skłóconego miasta, tak podzielonego chyba dotąd nie widziałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska