Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Szyszkowski - torunianin w światowym peletonie

Redakcja
Kolarstwo Torunian Michał Szyszkowski, wraz ze swoją grupą LottoNL Jumbo, szykuje się do Vuelta Espana
Kolarstwo Torunian Michał Szyszkowski, wraz ze swoją grupą LottoNL Jumbo, szykuje się do Vuelta Espana Jacek Smarz
Rozmowa z torunianinem Michałem Szyszkowskim, fizjoterapeutą i dyrektorem sportowym Team LottoNL-Jumbo podczas Tour de Pologne.

Przed bieżącym sezonem zmienił Pan pracodawcę. Nie żałuje Pan przenosin do holenderskiej grupy?
Nie żałuję. Do Team Lotto NL-Jumbo przeszedłem z dyrektorem sportowym Addy’m Engelsem. Obaj pracowaliśmy w Giant-Alpecin. Ostatecznie okazało się, że z niemieckiej grupy przeszło aż siedem osób.

Nowy pracodawca to jedna z legend zawodowego peletonu.
Grupa powstała w 1994 roku, na podstawie ekipy Rabobanku. Ma długą tradycję. Widać, że Holendrzy są bardzo dobrze zorganizowani i mają większy budżet - około 15 milionów euro. Menedżerem grupy jest Richard Plugge, który uznaje jedną zasadę - nie wtrąca się w pracę obsługi. On jest od pozyskiwania pieniędzy i robi to doskonale. W LottoNL-Jumbo czuję się znakomicie i spełniają się moje marzenia. Panuje rodzinna atmosfera. Dodam, że jestem jedynym Polakiem w swoim zespole, a tak pracują ludzie z Belgii i Holandii.

Praca nie należy do łatwych, bo niewiele przebywa Pan w domu.
Mój kontrakt przewiduje 200 dni pracy na wyścigach, zgrupowaniach i zebraniach w serwisie. Już się do tego przyzwyczaiłem. Nie wyobrażam sobie, abym mógł robić coś innego.

W grupie ma Pan pseudonim Mister Polska. Skąd się wziął taki przydomek?
Dołączając do LottoNL-Jumbo ludziom ciężko było wymówić moje nazwisko. Mister Polska jest to znany holenderski DJ. Ktoś tak do mnie powiedział i już tak zostało. Wołają na mnie jeszcze Swarovski (sieć jubilerska - dop. red), bo brzmi podobnie do Szyszkowski.

Mimo ciągłych rozjazdów, nie zapomina Pan o swoim macierzystym klubie TKK Pacific
Bardzo mocno jestem związany z tym zespołem. Gdy tylko mam trochę wolnego, staram się pomagać. Zawszę będę to robił. Zresztą wszyscy, którzy odeszli z tej drużyny, starają pomagać.

Podczas zakończonego w poniedziałek Tour de Pologne pełnił Pan nową dla siebie funkcję dyrektora sportowego swojej grupy.
W 2014 roku zrobiłem specjalny kurs UCI w Szwajcarii. Prowadzony był w dwóch językach: włoskim i angielskim. Dzięki temu otworzyły się przede mną nowe możliwości. W tym momencie włodarze LottoNL-Jumbo przyglądają mi się. Zobaczymy, co będzie dalej. Mam odpowiednie uprawnienia. W naszym kraju posiada je pięć-sześć osób.

Jak kolarski peleton odbiera nasz narodowy wyścig?
Ludzie uwielbiają przyjeżdżać do Polski. Są zadowoleni z bazy hotelowej i organizacji wyścigu. Czesław Lang robi świetną robotę. Można mieć tylko uwagi do przekazu telewizyjnego, bo TVP nie staje na wysokości zadania. Zdaję sobie sprawę, że to jest kwestia kosztów, aby relacjonować zawody tak, jak z Tour de France.

Szósty etap Tour de Pologne został odwołany. Popiera Pan tę decyzję?
Czesław Lang podjął najlepszą z możliwych decyzji. Przejechałem jedną pętle samochodem. Widoczność osiągała trzy metry. Droga momentami wyglądała jak rzeka, a dodatkowo woda naniosła kamienie. Kolarze próbowali pojechać. Mogło dojść do tragedii.

Trwa Tour de France. Dlaczego przyjechał Pan na Tour de Pologne, a nie pomagał Pan zawodnikom podczas Wielkiej Pętli.
W planach miałem jechać do Francji, ale włodarze grupy chcieli, abym był drugim dyrektorem sportowym podczas rywalizacji w Polsce. Oglądając prezentację Tour de France łezka się w oku zakręciła. Mam tam bardzo dużo znajomych. Akceptuję decyzję szefostwa, bo od niej zależy mój dalszy rozwój kariery dyrektora sportowego.

Wybiera się Pan na igrzyska olimpijskie do Rio de Janeiro?
Jeden z zawodników mojej grupy Primoż Roglić chciał, aby mu pomagał w Brazylii. Niestety, za późno się z tym obudził. 20 sierpnia rozpoczniemy rywalizację w Vuelta Espania. Liczymy, że nasz lider Steven Kruijswijk zwycięży w tym wyścigu. Holender to największy pechowiec ostatniej edycji Giro d’ Italia. Na trzy etapy przed końcem był liderem wyścigu. Niestety, zaliczył poważny upadek i złamał żebro. Przez to stracił szansę na ostateczny triumf. Po tej kraksie nie mogłem spać trzy dni. Przegraliśmy przez pecha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska