O koronawirusie, a właściwie szczepieniach przeciwko niemu, głośno było też w minionym tygodniu w przypadku Novaka Djokovicia. Serb, znany z niechęci do wspomnianych szczepień, jakoś dotarł do Australii, ale nie został tam przyjęty z otwartymi ramionami. Światowa gwiazda sportu wylądowała w hotelu ze „zwykłymi” osobami skierowanymi na kwarantannę. Musiała jeść to, co one, a to nie należało do największych przyjemności, bo nieraz daniom towarzyszyły robaki. I gdy wydawało się, że sprawy przybiorą korzystny obrót dla tenisisty, okazało się, że jednak został wydalony do domu.
Podoba mi się takie postępowanie, bo w końcu prawo powinno być równe dla wszystkich. Nie tak, jak u nas, że przychodzi na posiedzenie sejmu poseł nawalony w trąbę i nic się nie dzieje. Nawiasem mówiąc - ilu z Państwa wyleciałoby z roboty na tak zwany „zbity pysk”, gdyby przyszło do pracy w stanie wskazującym? Pewnie prawie każdy. Ale nie poseł, bo jemu wolno więcej.