Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzieńcza fascynacja nie straciła na sile

Małgorzata Chojnicka
Komendant na stanowisku kierowania
Komendant na stanowisku kierowania Małgorzata Chojnicka
Rozmowa z brygadierem Ireneuszem Poturalskim, komendantem powiatowym Państwowej Straży Pożarnej w Lipnie.

Zawsze chciał Pan zostać strażakiem?
Mój starszy brat trafił do straży pożarnej i zafascynowała mnie jego praca. Jest między nami dziewięć lat różnicy, a więc w naturalny sposób był dla mnie wzorem. Nigdy też nie żałowałem podjętej decyzji. W dalszym ciągu lubię ją tak samo, jak na początku służby. Młodzieńcza fascynacja nic nie straciła na swojej sile. Będę się starał pracować jak najdłużej, jeśli oczywiście tylko zdrowie pozwoli. Teraz w ogóle nie myślę o przejściu na emeryturę.
Ma Pan w swojej karierze takie zdarzenie, które w sposób szczególny zapadło w pamięć?
Mam takie zdarzenie, które tkwi mi w głowie. Pełniłem jeszcze służbę we Włocławku i byłem dowódcą zmiany. Otrzymaliśmy zgłoszenie, że mężczyzna wpadł do studni. Gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że jest ona bardzo głęboka, bo ma co najmniej 40 metrów głębokości, i w dodatku wąska. Nie każdy ze strażaków mógł się zmieścić. Trochę potrwało zanim ustaliliśmy, kogo opuścimy na linie do wewnątrz. Akcja wymagała dużej precyzji, ale zakończyła się sukcesem. Mężczyzna wyszedł z tego prawie bez szwanku - aż trudno uwierzyć, że tylko skręcił lub złamał nogę, dokładnie nie pamiętam.
Jaki sprzęt przydałby się lipnowskim strażakom?
Zawsze znajdzie się coś, co by się przydało, chociaż na wyposażenie sprzętowe nie możemy narzekać. Technika w takim tempie idzie do przodu, że trudno nadążyć za wszystkimi nowinkami. Dwa lata temu wzbogaciliśmy się w nowoczesny podnośnik. Kosztował on blisko 1,3 mln złotych, a jego zakup był możliwy dzięki wsparciu ze strony władz samorządowych i sponsorów. Był nam bardzo potrzebny, zastąpił ponad 30-letnią drabinę.
Czy wypalanie traw jest nadal poważnym problemem?
Im dłużej leży śnieg, tym wypalania traw jest mniej. W tym roku zimy praktycznie nie było, ale do tej pory zdarzały się pojedyncze przypadki pożaru traw. Mam nadzieję, że w końcu dotrze do świadomości społecznej, że jest to działanie bardzo szkodliwe. Niekorzystnie wpływa na glebę, a przy okazji giną zwierzęta. Samo wypalanie trawy może przerodzić się w duży pożar. W tym zakresie sporo dobrego zrobiły dopłaty bezpośrednie dla rolników. Taki proceder jest niezgodny z zasadami dobrej praktyki rolniczej i może skutkować nawet zwrotem dotacji.
Ogląda Pan film „Strażacy”? Jak filmowa fabuła ma się do rzeczywistości?
Przyznam, że oglądałem fragment pierwszego odcinka. Nasza praca została podkoloryzowana, ale film rządzi się swoimi prawami. Widać przynajmniej, że służba do łatwych nie należy. Dużo też jest o relacjach międzyludzkich, a te są przecież uniwersalne i do zawarcia w filmie o każdej profesji.
W tej profesji trzeba dbać o sprawność fizyczną…
Nieustannie, bo do 50. roku życia co 12 miesięcy przechodzimy testy sprawnościowe, które musimy zaliczyć. Na miejscu mamy świetne warunki do ćwiczeń. Do naszej dyspozycji jest siłownia, boisko do piłki nożnej, do piłki plażowej, wspinalnia, stół do gry w ping-ponga. Możemy liczyć na życzliwość Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Lipnie. Korzystamy z krytej pływalni, sal sportowych i „orlików”.
Na czym polegają testy sprawnościowe?
Zawsze rozpoczynają się od próby harwardzkiej, która sprawdza naszą wydolność organizmu. Polega ona na wchodzeniu i schodzeniu ze stopnia o wysokości 40 lub 50 cm - w zależności od płci - w określonym czasie i rytmie. Dopiero po niej strażak jest dopuszczany do właściwego testu, składającego się z biegu na 50 i na 1000 metrów oraz podciągania na drążku.
Jak spędza Pan czas wolny?
Mam go bardzo mało. Czas wolny najchętniej spędzam z rodziną. W tej chwili, kiedy córki są już poza domem, przeważnie z żoną. Siedzenie przed komputerem jest zdecydowanie nie dla mnie. Lubię aktywny wypoczynek - uwielbiam grę w piłkę nożną. Lubię też górskie wędrówki.
Jak Pan sobie radzi w kuchni?
Kuchnia to miejsce nie dla mnie. Jestem w stanie ugotować obiad, ale to nie jest moje hobby.
A jak z domowymi naprawami?
Wykształcenie inżynierskie zobowiązuje. Bardzo rzadko muszę korzystać z pomocy fachowców, ale i tak najczęstszym powodem ich wizyty jest brak czasu. W domu potrafię w zasadzie wszystko naprawić.
W jakich okolicznościach poznał Pan żonę?
Poznaliśmy się na imprezie przedmaturalnej u naszej wspólnej koleżanki. Bardzo mi się spodobała, a po czasie dowiedziałem się, że z wzajemnością. Umówiliśmy się na spotkanie i tu przydarzyło się nam zabawne nieporozumienie. Mieliśmy się spotkać „jutro", a rzecz się działa już po północy. Dla mojej żony dzień się jeszcze nie skończył, a ja sprawę potraktowałem bardzo racjonalnie. I tak przyszliśmy na spotkanie w dwóch różnych dniach. Wówczas nie było telefonów komórkowych, nie każdy miał nawet stacjonarny i dopiero przez koleżankę udało się nam rozwikłać to nieporozumienie. Była to jednak dobra wróżba, bo od 25 lat jesteśmy małżeństwem.
Jakim jest Pan szefem?
O to trzeba zapytać podwładnych, ale nigdy nie byłem nerwowy, więc raczej nie wybucham.
Co Pana najbardziej denerwuje?
Chamstwo i zawiść.
Zawodowe marzenie to…
Termomodernizacja naszej siedziby. Mam nadzieję, że już niebawem uda mi się je zrealizować, bo na ten cel otrzymamy środki z Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu.
Z czym kojarzy się Panu dzieciństwo?
Z beztroską i zabawą, ale również ze staniem w kolejkach. Były to czasy, kiedy wszystko trzeba było wystać. Bawiłem się raczej z rówieśnikami. Mam dwóch braci, ale jeden, jak już wspomniałem, jest dużo ode mnie starszy, a drugi młodszy o siedem lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska