Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młyny umierają stojąc

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku na Kujawach było prawie 50 wiatraków. Niektóre nadal wtedy pracowały.

Jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku na Kujawach było prawie 50 wiatraków. Niektóre nadal wtedy pracowały.

<!** Image 2 align=right alt="Image 155751" sub="Wiatrak w Łąkorzu... / Fot. Przemysław Majchrzak">- Pan Izydor Hejman, właściciel wiatraka w Pomianach, opowiadał mi kiedyś, że spod jego młyna było widać jeszcze siedem innych. I kiedy u sąsiada w Wojtówce w wiatraku, który trafił później do toruńskiego muzeum, zaczynały obracać się śmigła, znaczyło to, że inni również muszą szykować się do pracy - mówi Teresa Okoniewska, etnograf z Torunia.

Jak ci się pracuje, wiatraku?

Pomyślny wiatr, który wiał dla wiatraków w naszym regionie od średniowiecza, zaczął słabnąć na początku XX wieku, gdy wiejskim młynom wyrosła konkurencja młynów dużych, nowocześniejszych i znacznie przez to wydajniejszych. Mimo wszystko, póki żyli właściciele, żyły wiatraki. Często bowiem nawet gdy do młyna nie przyjeżdżały już wozy ze zbożem, młynarz utrzymywał go w pełnej gotowości do pracy. Działo się tak m.in. dlatego, że wiatrak był nie tylko maszyną, ale współpracownikiem młynarza, a nawet jego przyjacielem, którego gospodarz traktował niemal jak człowieka. W czasie żniw śmigła obracały się przez 24 godziny na dobę, a młynarz praktycznie nie opuszczał miejsca pracy. Zasypiał na ustawionej w młynie pryczy, wsłuchany w odgłosy pracującego mechanizmu, gotów zerwać się, gdy ten zaśpiewa fałszywie, dając znać, że coś się dzieje nie tak, jak powinno.

<!** reklama>W „Tajemniczym świecie wiatraków”, chyba najlepszej wydanej w Polsce książce o młynach wietrznych, Jan Święch pisze, że normalną praktyką były rozmowy młynarza z wiatrakiem. Ustawiając śmigła człowiek pytał wiatrak, czy będzie mu się dobrze pracowało przy takim zapierzeniu (czyli wypełnieniu skrzydeł specjalnymi deseczkami). Jeśli deseczek dał za mało lub za dużo i wiatrak nie pracował jak należy, przepraszał go i korygował swój błąd.

<!** Image 3 align=left alt="Image 155751" sub="...i w Bierzgłowie (przed renowacją) / Fot. Ada Siebers">Otoczone taką opieką wiatraki mogły pracować dziesiątki lat. Gdy młynarz umierał, jego miejsce zajmował syn, lub ktoś, kto młyn kupił. Nowy właściciel przeprowadzał się na miejsce poprzednika lub młyn przenosił, czemu też towarzyszyło wiele ciekawych obrzędów.

Lata zagłady

Ten świat ostatecznie skończył się po wojnie wraz z upadkiem wiejskiego młynarstwa. Młodzi nie przejęli już tradycji ojców. A gdy ci odeszli, odchodzić zaczęły wiatraki, bo kto się miał nimi opiekować? Państwo nie było zainteresowane, a dla świętego Marcina, patrona młynarzy, taka armia osieroconych wiatraków była najwyraźniej zbyt duża. Ostatnie 40 lat oznaczało więc niemal całkowitą zagładę wiatraków. Dziś, jeśli już gdzieś znajdzie się stojący w polu samotnik, na ogół spod zerwanego dachu i zbutwiałych ścian straszy szkieletem, jak ktoś martwy. W zasadzie nie ma w tym nic nienormalnego. Młynarze uważali, że skoro wiatrak przez lata opierał się wiatrowi, to nawet, gdy zabrakło już jego opiekuna, powinien stawiać czoło żywiołowi tak długo, aż ten go pokona.

<!** Image 4 align=right alt="Image 155751" sub="Koźlak w Kosiłach na Mazowszu / Fot. Szymon Spandowski">Dobry podmuch

Wiatrakowi przegrana w tej walce honoru nie ujmuje, my straciliśmy ciekawe budowle, które przez stulecia były elementem krajobrazu. Dziś, z jeszcze niedawno wielkiej armii najpopularniejszych koźlaków (czyli wiatraków opartych na słupie), paltraków (które ustawiało się do wiatru obracając całą konstrukcję spoczywającą na rolkach) i holendrów (wiatraków murowanych z ruchomą głowicą), zostały niedobitki. Najlepiej mają się te, które stoją w skansenach. Ostatnio jednak szczęście zaczyna uśmiechać się i do tych, które trwają na swoich miejscach pracy. Grupka zapaleńców, a przede wszystkim miejscowy proboszcz, uratowali na przykład wiatrak w podtoruńskim Bierzgłowie. Konstrukcję przebadano, rozebrano i m.in. dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego trafiła do konserwacji.

<!** Image 5 align=left alt="Image 155751" sub="Obracanie wiatraka w toruńskim skansenie / Fot. Adam Zakrzewski">- Niedługo wiatrak wróci. Mamy nadzieję zrobić tam miejsce spotkań i ośrodek edukacyjny, zachowując wyposażenie wiatraka. Chcemy, żeby to wszystko działało - mówi ksiądz Rajmund Ponczek, inicjator całego przedsięwzięcia. Wiatrak zresztą poniekąd odwdzięczył się swym dobroczyńcom, zdradzając im przy okazji poprzedzającej demontaż inwentaryzacji datę swoich narodzin. Dotąd uważano, że pochodzi z końca XIX wieku, okazał się starszy.

- Na jednej ze ścian był napis „Piotr Jasinowski, 1867 rok”. Ten człowiek najprawdopodobniej był budowniczym wiatraka - mówi Maciej Prarat z Muzeum Etnograficznego w Toruniu.

Podobna akcja ratunkowa trwa w Chrosnie pod Kruszwicą. Miejscowy koźlak pamięta czasy Mickiewicza, a na jednym z jego elementów wyryty jest nawet rok 1648.

- Zaczęliśmy od wpisania wiatraka do rejestru zabytków - mówi sołtys Elżbieta Sawicka. - W grudniu ubiegłego roku zakończyliśmy remont zabezpieczający. Postaraliśmy się też, by właścicielem wiatraka został Urząd Miejski w Kruszwicy. Mamy też już eksperta, który wykona remont.

Kamień (młyński) na kamieniu

Teraz opiekunowie wiatraka zbierają pieniądze - renowacja ma kosztować około 300 tys. zł.

Te wiatraki przetrwają, a pamiątką po innych będą już tyko nazwy miejscowości: Młyny, Wichowice, Młynów, i ewentualnie kamień młyński, spoczywający gdzieś w trawie na wzniesieniu, na którym żył, pracował i umarł wiatrak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska