Mniej i bardziej groźne reakcje

Sam prowadzę auto i widzę, że szczególnie dla korzystających z samochodów to dobre i pomocne rozwiązanie, pozwalające wielu kierowcom na szybkie i sprawne ruszenie sprzed świateł.
Bo można się do niego przygotować. Wcześniej nacisnąć sprzęgło i włączyć bieg, aby odjechać równo z pojawieniem się na sygnalizatorze zielonego koloru. Gdy takiego sekundnika nie ma, to część kierowców wykonuje te czynności dopiero po zmianie świateł. I zamiast na przykład 20 aut, w zielonym okienku mieści się tylko 17. A w korku nikt przecież stać nie lubi.

Przeciwnicy takich liczników, jak choćby Stowarzyszenie Klub Inżynierii Ruchu, twierdzą, że ich obecność może powodować niebezpieczne reakcje uczestników ruchu, „gdyż kierujący pojazdami będą przekraczali skrzyżowanie z nadmierną prędkością”. Stowarzyszenie nie precyzuje natomiast, dlaczego mieliby to robić.
Prawdopodobnie chodzi o to, aby zdążyć przed upływającymi ostatnimi sekundami. Ja jakoś tego nie zauważyłem. Wręcz przeciwnie. Raczej nikt nie wciska gazu w podłogę, gdy z daleka widzi, że zostały mu dwie sekundy.
Częściej takie niebezpieczne, gwałtowne przyspieszanie zdarza się przed skrzyżowaniami bez liczników, gdy zapala się tam żółte światło i kierowcy chcą zdążyć je przejechać. A pokonują je już na czerwonym. Żółte światło też powoduje więc niebezpieczne reakcje.