Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moje miejsce pod stołem FELIETON "CAŁY TEN POP" o tym, kto w Polsce może awansować

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski

Na ludziach znam się słabo. Ba, wrażenie mam takie jakieś smutne, że z wiekiem coraz słabiej. Nie tak dawno oglądałem z kolegą redaktorem telewystęp pana posła Andruszkiewicza i mądrzyłem się srodze, że facet ma rozmiar kapelusza tak maleńki, że nie bardzo mi pasuje ani na posła, ani na nikogo. I co? I proszę, hyc, hyc i pan poseł już wiceministrem został. A kolega redaktor każe mi teraz odszczekiwać pod stołem i to przy reszcie kolegów. I tylko ciekaw jestem, czy jakby pan premier dalej był bankierem, to w swoim banku mianowałby pana Adama kierownikiem okienka, czy jednak niekoniecznie?

Cóż, oczywiście trwa debata o tym, czemu poseł piękny trafił do Ministerstwa Cyfryzacji – a to, że to próba zaorania klienteli na prawo od PiS, a to, że zbieranie przez premiera szabel przed PiS-owską wojną domową. Nikt tylko, na szczęście, nie próbuje nawet udowadniać, że pan Adam trafił tam z powodów merytorycznych. Jako mistrz świata w cyfryzacji. Bo przywykliśmy, że obóz, co to miał nam niby przynieść dobrą zmianę po rządach ludzi z wielkimi zegarkami na łapach i ośmiorniczkami w zębach, gębę ma dokładnie taką samą, a nawet jeszcze tłuściejszą. A to pani od prezesa Glapińskiego, filolożka rosyjsko-ukraińska zresztą, co to zarabia w NBP – według mediów – marne 65 tysięcy miesięcznie, a to pan Adam, cyfryzator wybitny po stosunkach międzynarodowych.

I wiem, wiem, nie tylko w Polsce mamy wyścigi o puchar Nikodema Dyzmy. Wbrew pozorom ludzie na świecie nie różnią się przecież aż tak bardzo.

Czytałem niedawno „Elegię dla bidoków”, opowieść o białej, zdeklasowanej amerykańskiej klasie pracującej z małych miast. Autorowi wpadło w ręce opracowanie o gettach Afroamerykanów – o degradacji rodzin czy pułapkach nietrafionej pomocy społecznej – i stwierdził z zadziwieniem, że to idealnie te same procesy. Ja czytając „Elegię” miałem wrażenie, że to książka nie o jakichś amerykańskich, a o naszych, swojskich bidokach. Bo prawie wszystko jest identyczne.

No, ale jednak tylko prawie, bo wracamy do tych kryteriów awansu... Gdzieś tam i sektor prywatny, i publiczny, rzadziej pozwolić sobie mogą na lipę, a gdzieś częściej. Standardy merytoryczne są zwykle jasne, wymagane kompetencje społeczne takoż. Ale potem na awanse nakładają się narodowe przypadłości - skłonności do nepotyzmu, partyjniactwa czy kastowości, budującej szklane sufity. No i gdzieś tam Dyzma jest jak ten rodzynek słodki. A gdzieś Dyzmów mamy armie całe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Moje miejsce pod stołem FELIETON "CAŁY TEN POP" o tym, kto w Polsce może awansować - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska