<!** Image 1 align=left alt="Image 34751" >Dziś o dwóch takich, którzy wywołali pasjonująca dyskusję o dziennikarskiej etyce. Andrzej Morozowski i Tomasz Sekielski pokazali w „Teraz my” styl, w jakim PiS uprawia realną politykę. Kłopot w tym, że program nie powstałby bez współpracy z Renatą Beger. Idealnie byłoby, gdyby obie strony nie wiedziały o nagrywaniu. Było jednak inaczej. Politycy PiS nie wiedzieli, a pusząca się dziś na lewo i prawo Beger wiedziała, była więc uprzywilejowana. Według jednych, sprawa jest mimo wszystko czysta, bo przecież nikt nie zmuszał Lipińskiego i Mojzesowicza do wygadywania rzeczy, za które Jarosław Kaczyński potem przepraszał. Zdaniem m.in. Tomasza Lisa i Jerzego Baczyńskiego, M&S uciekli się do prowokacji dziennikarskiej, by ujawnić prawdę o polskiej polityce. Były też głosy przeciwne. Zarząd Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zaapelował w swym oświadczeniu o niełączenie pracy dziennikarskiej z walką polityczną, między wierszami dając do zrozumienia, że TVN propagandowo wsparł opozycję. Co ciekawe, oświadczenie to podpisał wiceprezes SDP, Jerzy Kłosiński, naczelny „Tygodnika Solidarność”, otwarcie wspierającego PiS.
Najciekawszy był jednak głos znakomitej dziennikarki radiowej Janiny Jankowskiej (również w „Rzepie”). Jej zdaniem, materiał TVN naruszył normy, gdyż powstał w wyniku porozumienia dziennikarzy z politykami jednej strony konfliktu, a konspiracja z politykami jednej partii podmywa fundamenty rzetelnego dziennikarstwa.
<!** reklama right>Jankowska ma rację, że współpraca z politykami brudzi, ale czasami nie sposób się nie ubrudzić. Kluczowe jest pytanie, czy społeczna ważkość tak zdobytego materiału jest tego warta. Woodward i Bernstein z „Washington Post” nie doprowadziliby do upadku Nixona, gdyby nie konspirowali z „głębokim gardłem”. Po latach okazało się, że był to nie tylko polityczny wróg Nixona, ale jeszcze gorzej - człowiek służb specjalnych, jeden z szefów FBI. Jednak gdyby nie ta współpraca, polityczne świństewka ludzi Nixona uszłyby na sucho.
I jeszcze jedna rzecz: w tej sprawie PiS i Samoobrona to rzeczywiście dwie strony sporu, ale nie jest tak, że obie mają równe siły i funkcje. Gdy powstawały nagrania, Samoobrona była już w opozycji, a PiS jest partią władzy, dysponującą całym aparatem państwa. A psim obowiązkiem mediów jest patrzeć władzy na ręce, zwłasza, że gdy pojawiają się obawy o czystość tych rączek.
W każdym razie szybciej usprawiedliwię dziennikarzy konspirujących z opozycją po to, by kontrolować władzę, niż dziennikarzy uczestniczących razem z władzą w nagonce na opozycję i inne media. A to już tak kolegom z „Gazety Polskiej” do rozważenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?