Mimo że toruńska policja i prokuratura umorzyły śledztwo w sprawie kradzieży motocykli, ich właściciel sam doprowadził do ich odzyskania. Pomogło mu środowisko motocyklistów.
O tej nietypowej kradzieży pisaliśmy kilkakrotnie. Doszło do niej w nocy z 6 na 7 listopada 2010 roku. Włamano się wtedy do warsztatu produkcji i naprawy motocykli w Górsku. Sprawcy po zerwaniu kłódek do drzwi garażu dostali się do jego wnętrza i zabrali: trzy motocykle marki Yamaha, motocykl marki Triumph, dwa skutery marki Honda i Suzuki oraz dwie spawarki i różnego rodzaju narzędzia.
<!** reklama>- To było krótko po naszych przenosinach z Torunia - opowiada dziś właściciel firmy zajmującej się również od wielu lat tuningiem motocykli. Miłośnik jednośladów od razu po zdarzeniu zaczął szukać pomocy w odnalezieniu motocykli gdzie tylko się tylko dało. Jego numer telefonu pojawił się w lokalnych gazetach. Zdjęcia i opisy motocykli, a nawet ich charakterystycznych części trafiły do miłośników jednośladów w całej Polsce oraz do branżowych wydawnictw i portali internetowych.
- Chciałem, aby złodziej nie mógł upłynnić swojego łupu, bo każdy, kto by chciał kupić taki motor, wiedziałby, że został skradziony - mówi okradziony sympatyk motocykli.
Śledztwo umorzone
Po kilku tygodniach od zdarzenia również policja dała swój oficjalny komunikat o tym, że szuka sprawców kradzieży lub pochodzących z nielegalnego źródła maszyn. Działania kryminalnych nie pozwoliły jednak na ujęcie sprawców lub odnalezienie łupu i postępowanie w sprawie tej kradzieży po kilku miesiącach zostało formalnie umorzone.
Okradziony nie zrezygnował z poszukiwań. Tym bardziej, że przez cały czas z różnych stron Polski i nie tylko otrzymywał informacje o tym, że być może został namierzony jego motor.
- Jeździło się po całej Polsce i sprawdzało te sygnały - opowiada mężczyzna. - Nie zliczę, ile wypaliliśmy benzyny.
Kilka tygodni temu zaczął jednak dostawać SMS-y świadczące o tym, że być może zaczął w końcu odzywać się ten, kto je ukradł.
- Były pisane z telefonu na przedpłatową kartę - relacjonuje mężczyzna. - Myślę, że złodziej miał już dość, ponieważ sprawa w środowisku stała się na tyle głośna, że krąg wokół niego zaczął się zaciskać, nie miał już co zrobić z tym łupem i postanowił go oddać.
Krótka wymiana korespondencji doprowadziła do tego, że okradziony w listopadzie ubiegłego roku miłośnik motocykli odnalazł swoje maszyny w lesie niedaleko Torunia. Było tam pięć motocykli, trochę sfatygowanych, ale nadających się do naprawy i przywrócenia im dawnej świetności. Jedną zapewne złodziej zatrzymał sobie. Nie zwrócił też skradzionych z warsztatu narzędzi.
Policja: bez komentarza
Okradziony mężczyzna nie chce dziś powiedzieć, czy za informację o miejscu porzucenia motocykli musiał coś zapłacić. Chce natomiast podziękować wszystkim miłośnikom jednośladów, którzy przyczynili się do tego, że złodziej pozostał praktycznie bez wyjścia i mógł oddać motory lub o nich zapomnieć.
- Bez pomocy tych ludzi na pewno by do tego nie doszło - dodaje.
Toruńska policja nie chce komentować tej historii. Poza tym, że w przypadku odnalezienia skradzionych rzeczy trzeba to zgłosić, aby nie widniały w policyjnej bazie. Przedsiębiorca z Górska to zrobił.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?